Dragon Throne: Bitwa o Czerwone Klify

Producent: Object Software

Wydawca: Strategy First

Dystrybutor PL: CD Projekt

Rodzaj gry: RTS

Data wydania PL: 16 październik 2002

Wymagania sprzętowe: PII 233 MHz, 64 MB RAM, 270 MB wolnego HDD, 4 MB SVGA

Cena detaliczna: 29.90 PLN

Ocena: 6.5/10



Chiny to ładny i ciekawy kraj. Pełen zachwycających widoków, ciekawych ludzi, niepowtarzalnej kultury i bujnego języka. Od dawien dawna te wschodnie potężne cesarstwo budziło lęk w sercu niejednego człowieka. Rzesze wojowników podporządkowanych swemu "boskiemu" cesarzowi szło na rzeź. Liczna populacja tego kraju zapewniała mnóstwo dusz, które ginęły w krwawych wojnach. Obecnie czasy wielkich potyczek już zupełnie minęły, mało kto interesuje się wschodnią kulturą. Szkoda, bowiem kryje w sobie mnóstwo ciekawych zagadnień, dzięki którym możemy budować swą wiedzę. Różnice kulturowe wschodu i zachodu są tak ogromne, że naprawdę warto wykorzystać choć niewielką sposobność do poznania tej pierwszej. Gra Dragon Throne może częściowo wtajemniczyć nas w słynne czasy dzielnych samurajów, dlatego zachęcam do uważnego śledzenia naszej wspólnej wędrówki w przeszłość.

Reklama



Skoro we wstępie zacząłem pisać o kręgach kulturowych to na początek opiszę wam wersję językową gry - tak dla odmiany. Każdy kto miał kontakt lub próbował mieć z językiem chińskim z pewnością przyzna, iż do łatwych on nie należy. Nie inaczej jest w wypadku Dragon Throne, bowiem wszystkie dialogi są w oryginałach, a jedynie teksty pisane zostały przetłumaczone na nasz ojczysty język. Zabieg taki daje nam możliwość obcowania przez wiele godzin z tym śpiewnym językiem, co umożliwia (tak jak wcześniej pisałem) częściowo zagłębić się w kręgi wschodniej cywilizacji. Początkowo przyznam szczerze, że drażnił mnie ten głos, lecz po kilkunastu godzinach gry zdołałem się przystosować i pochwale się nawet, iż chyba skumałem co nieco jakieś wyrażenia. Jak widać przyjemne z pożytecznym! Ogromna pochwała dla tłumaczy CD Projektu - odwalili kawał ciężkiej roboty.



Teraz przejdźmy już do samej gry. Jest to typowy RTS osadzony w czasach zamierzchłych Chin, gdzie żądni krwi cesarze wysyłają swych poddanych na śmierć. Jak to w życiu bywa, raz pojawiają się lepsze, a raz gorsze produkcje RTS, pojawiają się także takie, które prezentują średni poziom i w zasadzie są tylko kolejną zwykłą grą. Dragon Throne można spokojnie zakwalifikować do tej ostatniej grupy, ponieważ do oryginalnego świata wschodu nic innowacyjnego nie wprowadza. Owszem nie powiem, iż to kopia jakiegoś wcześniejszego produktu, ale po prostu trzyma się utartego szablonu. Mimo wszystko doszukałem się pewnych plusów, o których zaraz napiszę. Tak sobie myślę, że przy większym wkładzie producentów mógłby z tego wyjść ciekawy tytuł, a tak kolejny, który szybko odejdzie w zapomnienie.



Jak to w każdym RTS'ie bywa, kluczem do przejścia gry jest totalna dominacja nad danymi obszarami. Aby jednak sobie ją zapewnić, musimy wpierw zaopatrzyć się w wyborowe wojsko, które spenetruje każdą wrogą mysią dziurę i wyrżnie w pień wojsko rywala. Na pierwszy rzut oka wydaje się, iż Chiny jako liczny kraj, problemu z wojskiem mieć nie będą. Faktycznie rekrutów mamy dość sporo, ale na tym się sukces nie kończy. Aby chłop stał się wojownikiem musi przejść długą drogę. Na początku musi on zapewnić wyżywienie innym ziomkom, dopiero wtedy przy odpowiedniej ilości pokarmu może, a raczej musi zaciągnąć się do armii. Kolejnym etapem jest szkoła wojskowa, w której to rekruci odbywają podstawowe szkolenia - w zależności od potrzeb trenują tam pikinierzy, szermierzy bądź łucznicy. W taki sposób stajemy się właścicielami słabej armii. Aby podnieść kwalifikacje naszych wojaków musimy wysłać ich do zaawansowanej szkoły walki. Tu nie ma już przelewek, za odpowiednia opłatą każdy absolwent uczy się już o wiele potężniejszych sztuk walki. Tak dobrze wyszkolony samuraj staje się niezłą maszyną do zabijania, ale tylko wtedy, gdy walczy w grupie - sam nie ma najmniejszych szans. Kiedy dzierżyć w swych rękach będziemy potężną władzę militarną, możemy wyruszyć do boju. Szybki atak na mniejsze jednostki wroga jest dobrym rozwiązaniem, jednak umiejętne decyzje strategiczne w stosunku do o wiele silniejszej grupy wojska wroga, również może przynieść nam zwycięstwo! Oczywiście mechanizm działa w dwie strony i gdy my mamy swoje sposoby na komputer, to on także nie pozostanie w cieniu i wyszukiwać będzie u nas słabych stron. Na szczęście nie jest w tym aż tak dobry, zwłaszcza podczas oblężeń - zabiera się do tego jak "pies do jeża", biedak chyba nie wie co robić.



Żeby walki przebiegały jeszcze ciekawiej, oddano do naszej dyspozycji również dodatkowe gadżety militarne w postaci zróżnicowanych maszyn oblężniczych takich jak: katapulty, drabiny, wozy aprowizacyjne i wiele innych. Poniekąd pojawiają się bohaterowie, którzy prowadzą swą armię do zwycięstwa. Posiadają wiele magicznych zalet oraz wzbogacają swe doświadczenie, awansując na kolejne poziomy dzięki temu stają się jeszcze groźniejszym przeciwnikiem. Jeśli się postaramy to możemy zwerbować odział jednostki konnej, która mknąć będzie na tych czworonożnych stworzeniach przez odległe galaktyki (oj, to chyba nie ta bajka :). Oddziały konne są znacznie szybsze i bardziej odporne na ataki wroga, aczkolwiek nie łatwo zebrać je w dużych ilościach. Niestety "nie ma róży bez kolców", ale i tak można ciekawie się zabawić. Po każdej większej bitwie naszym oczom ukazuje się obraz przypominający ten z Bitwy Pod Grunwaldem (15 lipca 1410). Masa ciał ludzkich, tudzież zwierzęcych, rzeka krwi, gdzie niegdzie konające jednostki oraz niewielka ilość ocalałych śmiałków, która pełnym płucem może odśpiewać Bogurodzicę - czasem widoki są naprawdę ciekawe.



Oprawa audiowizualna do najnowocześniejszych nie należy, powiem ostrzej - jest kiepska. Co prawda odróżniamy na ekranie poszczególne jednostki np. konia od człowieka, ale to za mało żeby zadowolić wybrednego recenzenta. Wszystko jest kolorowe, ale po pewnym czasie staje się za bardzo monotonne i nudne. Muzyczkę przygrywającą w tle wyłączyłem, gdyż po kilkunastu godzinach słuchania śniła mi się po nocach, a takich katuszy w śnie znosił nie będę! Słaba oprawa też ma swoje zalety - przynajmniej gra nie ma wygórowanych wymagań sprzętowych i każdy ma sposobność przyzwoicie sobie pograć. Kilka lat temu oprawa wizualna zrobiłaby wrażenie, natomiast dzisiaj poddając ostatecznemu osądowi - o wiele za słaba!



Na zakończenie kilka (nie)zbędnych słów. Dragon Throne: Bitwa o Czerwone Klify jest grą ambitną, każdy mniej wybredny gracz spędzi przy niej wiele przyjemnych godzin. Jeśli zaś należysz do grupy, którą ciężko zadowolić, to po kilku godzinach gry dojdziesz do wniosku, że nie ma sensu. Ciągle to samo: rozbudowa, wojsko, szkolenie, walka - koniec. Wypadałoby dodać trochę więcej. Jednak za cenę 29,90 nie możemy oczekiwać jakieś super rewelacji, a i pieniądze wydanie, nie są stracone. Za końcowy werdykt posłuży moja ocena.



Toldi

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wojsko | dystrybutor | wydawca | bitwa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy