XCOM
To dla niektórych mógł być szok. X-COM, kultowa seria "turówek", doczeka się kontynuacji, która różni się nie tylko brakiem kreski w tytule, ale i tym, że będzie nie strategią, a... shooterem FPP. Pierwsze odsłony X-COM - Ufo Unknown oraz Terror from the Deep - ukazały się lata temu.
Były genialne - gracze docenili je za pomysł, klimat i przede wszystkim grywalność. Niestety potem z serią robiono różne rzeczy (słaba symulacja nowoczesnego myśliwca, jeszcze gra akcji z perspektywy trzeciej osoby), które zdecydowanie nie wychodziły jej na dobre. Czy kolejna rewolucja przyniesie lepszy efekt?
W XCOM wcielimy się w Cartera, agenta FBI badającego niewyjaśnione zjawiska na terenie Stanów Zjednoczonych. Jego najnowsze zadanie będzie polegało na bliższym zapoznaniu się z rasą pozaziemskich istot związanych z substancją Elerium, która jest dla amerykańskiego rządu potężnym źródłem energii. W trakcie poszukiwań dowodów i odpowiedzi na nurtujące pytania odwiedzimy przeróżne miasta i miasteczka USA: Kansas, Maine, Bangor, Flagstaff czy Wichity.
Choć XCOM będzie grą akcji, to nie zabraknie w nim aspektów strategicznych. Pomiędzy misjami będziemy urzędowali w podziemnej bazie wojskowej (Strefa 51?), dowodzonej przez niejakiego dra. Goldberga. Znajdziemy w nim między innymi laboratorium (znajdziemy tu repertuar gadżetów, zaprojektowanych przez naukowca Malcolma Quinna), biura innych agentów oraz salę odpraw, z poziomu której wybierzemy, na jaką misję chcemy się udać (kolejność zadań nie będzie ustalona z góry).
Większość zadań, o ile nie wszystkie, będzie się skupiała nie na bezmyślnej eksterminacji przybyszów z kosmos, ale na poszukiwaniu dowodów i odpowiedzi na pytania zadawane przez amerykański rząd (choć oczywiście przy tym strzelania będzie dużo). Twórcy obiecują, że XCOM nie będzie bezmyślną strzelanką, że pojawią się w nim elementy strategiczne i taktyczne, że zadania nie będą typowe ("zastrzel ufoka"). Jeden z przykładów na to, że XCOM jest ambitniejszy - w trakcie wykonywania misji będziemy musieli robić notatki oraz zdjęcia, które przyczynią się do powstania stosownej dokumentacji.
W realizacji powierzonych przez amerykański rząd misji pomoże Carterowi dwójka agentów - Jonas oraz Frank. Na pewno wesprą nas oni w starciach z obcymi czy pomogą w czynnościach, z którymi pojedynczy osobnik sobie nie poradzi. Nie wiadomo jednak, czy będą to postaci z zaplanowanymi przez programistów działaniami, czy może będziemy im mogli wydawać polecenia, decydując samodzielnie, co mają robić.
Na drodze napotkamy na cały przekrój obcych. Autorzy zdają sobie sprawę, że obok Carvera to najważniejsze postaci tego spektaklu - dbają oni o to, aby "zielone ludki" były różnorodne i straszyły nas jak trzeba. W grze pojawią się bardziej typowe ich odmiany (np. szare osobniki z wielkimi, podłużnymi głowami), a także nieco bardzo odkrywcze, takie jak czarna, bezkształtna masa, odporna na klasyczną broń.
A propos broni właśnie - w XCOM będziemy mogli wykorzystać klasyczne pukawki, takie jak rewolwer czy strzelba, ale również niezliczone gadżety wymyślone przez wspomnianego już Quinna. Jednym z ujawnionych do tej pory wynalazków jest Blobatov, pojemnik z dziwną substancją i zapalnikiem, wybuchający podczas zetknięcia z obiektem (w działaniu zdecydowanie mocniejszy niż klasyczny granat).
Do premiery XCOM pozostał szmat czasu. Zaplanowano ją dopiero na przyszły rok (na PC, X360 i PS3). Do tej pory wiele jeszcze może się zmienić. Na razie nie ma co nawet silić się na jakiekolwiek wyroki - poczekajmy i zobaczmy, czy aby na pewno X-COM w takiej postaci to profanacja, czy może świetny pomysł na odświeżenie uznanej serii.