Viva Pinata

Święta Bożonarodzeniowe w 2006 roku pewnie bezapelacyjnie wygrywa Microsoft ze swoją nową konsolą Xbox 360. Wii jak zwykle niepewnie wpadła na rynek polskiego gracza, PlayStation 3 zajrzy do nas dopiero za kilka miesięcy - miejmy nadzieję, że do tej pory jej cena spadnie o połowę.

Za to platforma Billa gatesa, wraz z takimi hitami jak "Gears of War", "Call of Duty 3" czy nawet "F.E.A.R.", chętnie rozbije skarbonki każdego spragnionego rozrywki na najwyższym poziomie gracza...

Gier nigdy jednak nie za wiele. Kiedy prowadzisz, a konkurencja biegnie daleko za Tobą, co robisz? Zwalniasz? Nie w świecie biznesu i ogromnych pieniędzy! Odpalasz "NOSa", wrzucasz ósmy bieg i w stylu strąconego "Messerschmitta" wpadasz na podium zwycięzcy. Z tego powodu, zanim odpakujemy świąteczne prezenty, Mikołaj Gates wrzucił na rynek jeszcze jednego "killera". Poznajcie "Viva Pinata"!

Reklama

W ogrodzie bajek

"Viva Pinata" to świetna mieszanka elementów z "The Sims", "Tamagotchi" i "Pokemonów". W grze wcielamy się w rolę młodego ogrodnika, przed którym staje zadanie przywrócenia ładu do pewnego zapuszczonego ogrodu. Początkowo gra wydawać się może łatwa. Do ręki dostajemy łopatę, dzięki której możemy uporządkować i przygotować do zasiewu ziemię, a potem zabieramy się worek z nasionami trawy. Kiedy przynajmniej połowa dostępnej działki pokryje się zielenią, naszym ogrodem zaczynają się interesować małe Pinaty. Każdy ze zwierzaków ma swoje wymagania - dżdżownice lubią jak jest dużo błotka i ziemi, a np. króliczki świeżą, zieloną trawkę. Musimy więc zadbać o wiele elementów, aby zaprosić do nas jak najbardziej wartościowe i wydajne Pinaty.

W pierwszej kolejności pomóc nam może w tym "nieskończona gaduła", czyli śmieszny koleżka o imieniu Seedos. To dzięki niemu zdobędziemy potrzebne nasiona, które po zasadzeniu dadzą interesujące nas: warzywa, drzewa owocowe lub po prostu kwiatki. Te możemy sprzedać, ale najczęściej służą jako przysmak dla nowo przybyłych Pinat. Niestety, chętny do pomocy Seedos nie zawsze ma nasiona, które najbardziej nas interesują. Często się zdarza, że na przykład taki nietoperz chętnie wszamałby sobie wielką dynię, a nam nie pozostaje nic innego, jak wybrać się do pobliskiego miasta. Tam oprócz sklepu z nasionami, gdzie możemy nie tylko kupić, ale też sprzedać nasze wyroby, czeka na nas cała ekipa wyjątkowych pomagierów. Dom Willy'ego Budowniczego, który wybuduje nam domek dla każdej Pinaty, ale i lekarz chętny do pomocy chorym mieszkańcom naszego poletka. Ogólnie oddano nam do dyspozycji kilkunastu fachowców, którzy za odpowiednią opłatą dopilnują podlewania ogrodu, przepędzą agresywne Pinaty itd.

Kiedy już zadbamy o porządny wygląd "pinatowego wybiegu", wybudujemy zagrody, mieszkanka, zasadzimy roślinki i przygotujemy odpowiednią, "zwierzakową" infrastrukturę, czas zabrać się za konkrety. Początkowo, jak już wspomniałem, interesować się naszym "ogrodowym biznesem" będą tylko te najmniejsze Pinaty. Spełnimy ich wymagania, np. zasadzając określone drzewko owocowe, zaserwujemy im przytulny domek i ciekawe sąsiedztwo - wtedy pora na rozmnażanie, czyli najbardziej dochodowy mechanizm "Viva Pinata". Każdy z mieszkańców, gotowy do "romansowania", umieści nad swoją główką małe serduszko, a my najzwyczajniej w świecie, musimy znaleźć mu innego, chętnego partnera. Jeśli uda nam się takiego znaleźć, dochodzi do "zbliżenia", poprzedzonego "mini - grą" polegającą na pokonaniu labiryntu pełnego wybuchających bomb... Po chwili pojawia się potomstwo, które możemy sprzedać lub poczekać aż podrośnie i stanie się bardziej wartościowe. Warto zaznaczyć, że w ogrodzie może być maksymalnie kilka gatunków Pinat, co zapobiega tym samym ogromnemu zamieszaniu, jakie mogłoby stworzyć całe plemię "rozwydrzonych" mieszkańców.

Cała rozgrywka składa się zatem na rozwijaniu naszego ogrodu w celu przyciągnięcia jak najbardziej różnorodnych Pinat, spełnianiu ich oczekiwań, dbaniu o warzywa i owoce oraz najważniejszym elemencie- rozmnażaniu, dzięki czemu nasz budżet mocno "podrośnie" i zapewni nam swobodne rządzenie "małym, dzikim państewkiem".

Oczywiście Pinaty wyposażone w swoją indywidualną inteligencję oraz osobowość na pewno nie będą słuchać się naszych poleceń. Cała zabawa polega na tym, aby się z nimi "dogadać". One same muszą chcieć tego, czego Ty, co często sprawia sporo trudności i problemów w utrzymaniu porządku w ogrodzie. Lubią czasami "podwędzić" jakiś smakołyk przeznaczony do sprzedaży, nie są chętne do "kopulacji" z wybranym Pinatem lub po prostu wszczynają bójki, doprowadzając słabsze zwierzaczki do choroby i niechybnej kontuzji.

Kolorowa bajka na dobranoc

Pierwsza prezentacja gry "Viva Pinata" na 50-calowym telewizorze HD zwaliła mnie z nóg. Ta gra tak wygląda? Ostrość tekstur, bajeczna animacja i wygląd Pinat, zmienna aura pogodowa, cienie, detale, sam design okolicy i dostępnych przedmiotów - mimo że jestem dopiero po mocnych testach "Gears of War", ten tytuł zrobił na mnie ogromne wrażenie. To niesłychane, ale dzięki ekipie Rare znowu poczułem się jak dzieciak, oglądający swoją ulubioną bajkę na dobranoc. Podobnie jest z muzyką, która dosłownie pieści ucho każdego gracza: delikatna, subtelna, ale równocześnie bardzo złożona i wyszukana. Partie smyczkowe, wiolonczela, puzon, a w tle fortepian - dla mnie to jedna z najbardziej pozytywnych i wrażliwych ścieżek dźwiękowych, jakie słyszałem wśród cyfrowych produkcji. Brawo!

Idealna...

...nie tylko jako prezent dla najmłodszych, ale także doświadczonych graczy, którzy chętnie, przy dosyć złożonej rozgrywce, zagraliby w coś miłego, kolorowego i pozbawionego bezsensownej przemocy. Dodatkowo fakt, że "Viva Pinata" doczekała się polskiej lokalizacji w najlepszym wydaniu, skłania mnie do oczywistego werdyktu. Dzieło Rare to oryginalne, świeże, przemyślane, śliczne i poruszające doznanie, które na dziesiątki godzin każdemu dostarczy ciekawej zabawy. Serdecznie polecam każdemu!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: xbox 360 | playstation 3
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy