Swarm

Pierwsze skojarzenia dotyczące Swarm były dla tej gry niezwykle korzystne. Dlaczego? Ponieważ kojarzyła się ona z legendą, z popularnymi Lemmingami. Czy słusznie?

Za Swarm odpowiada studio Hothead Games, specjalizujące się w produkcjach raczej pomysłowych aniżeli wysokobudżetowych i wywołujących wielokrotne opady szczęki na widok samej grafiki. Ale to nic złego. Przy dwóch najbardziej rozpoznawalnych grach tego zespołu, czyli przy zabawnej zręcznościówce DeathSpank i komiksowej przygodówce Penny Arcade, bawiłem się świetnie. Oczywiście miałem nadzieję, że przy Swarm będzie podobnie.

Od razu sprostujmy sobie jedną kwestię. Otóż Swarm z Lemmingami może ma coś wspólnego, lecz jeśli już, to niewiele. Hm, w sumie wspólnym elementem dla obu tych gier jest fakt, iż występują w niej grupy pociesznych stworków, które wykorzystujemy do osiągnięcia celu. W The Lemmings były to tytułowe Lemmingi, a w Swarm są to Swarmites, które będę nazywał w wolnym tłumaczeniu Swarmitami. Te niebieskie istoty są naprawdę wesołe i odważne, jednak przy tym także bezgranicznie głupie. Bez naszej pomocy nie potrafiłyby przejść nawet po pasach przez ulicę, a już na pewno nie dadzą sobie rady z przejściem tak zagmatwanych etapów, jakie zaprojektowali panowie z Hothead Games. Pomożecie?!

Reklama

Grupa Swarmitów, którą kierujemy na poszczególnych planszach, liczy sobie pięćdziesięciu przedstawicieli tej dziwnej i zabawnej rasy. Na każdym z etapów naszym zadaniem jest zdobycie określonej ilości punktów, oczywiście za pośrednictwem naszych podopiecznych. Początkowo zabawa może ci się wydawać prosta, bo rzeczywiście pierwsze scenariusze są banalne, ale z czasem poziom trudności rośnie, aż w końcu osiąga taki pułap, który wymaga od nas ogromnej koncentracji niemal przez cały czas.

Nie daj się zwieść wyglądowi pociesznych Swarmitów - to nie jest wcale gra dla dzieci! Na pierwszy rzut oka możesz sądzić, że to produkcja familijno-zręcznościowo-logiczna... i rzeczywiście taka jest, tylko że trzeba wykreślić z tych trzech gatunków ten pierwszy. Nasi podopieczni podczas zabawy przechodzą próby, w których niepowodzenie może ich kosztować życie. Na ekranie nieraz leje się krew. Brakuje tylko narkotyków i soczystych wulgaryzmów. Może przesadzam, ale na pewno nie polecajcie nikomu Swarm jako gry dla maluchów.

Wróćmy jednak do wspomnianego zbierania punktów, koniecznych do przechodzenia kolejnych etapów. Aby kolekcjonować je szybciej, musisz zdobywać i utrzymywać mnożniki, a możesz to robić na dwa sposoby - albo zbierając fioletowe kulki znajdujące się na planszach albo zabijanie Swarmitów (tak!) w jak najbardziej efektowny sposób. To drugie nie jest trudne, jako że na planszach zostały rozmieszczone liczne przeszkadzajki i pułapki, takie jak kolce czy ognie, które rozprawią się z pociesznymi stworkami w mgnieniu oka. Poza tym zbierasz jeszcze fragmenty DNA, dzięki którym możesz otworzyć drogę do spotkań z bossami. Są one zupełnie inne od tego, co oferuje główna część rozgrywki, więc warto się postarać o taką odskocznię.

Sterowanie za pomocą pada (testowaliśmy wersję na Xboksa 360) nie należy może do najwygodniejszych, zwłaszcza na początku, jednakże z czasem spokojnie się do niego przyzwyczaisz. Będziesz jednak potrzebował sporo praktyki, jeżeli myślisz o sprawnym zdobywaniu mnożników i punktów.

Swarm graficznie prezentuje się przyzwoicie. Swarmity po prostu nie mogą się nie podobać. Aż chciałoby się mieć taką maskotkę w domu. W przeciwieństwie do samej gry, nadawałaby się doskonale jako pocieszacz i rozweselacz dla każdego dzieciaka. Projekty poziomów są już nieco bardziej mroczne - nie wszystkie, ale zdarzają się takie, które spokojnie nadawałyby się do tego, aby przenieść je do Diablo czy do innej produkcji w podobnych klimatach.

Cała gra składa się z dziesięciu poziomów podstawowych oraz dwóch dodatkowych z bossami. Na ich przejście potrzebujesz około pięciu godzin. Jeśli zamierzasz odkryć wszystko, co jest tu do odkrycia, możesz spędzić ze Swarm około dwa razy tyle czasu. Czy to dużo, czy może mało? Moim zdaniem, całkiem rozsądnie, tym bardziej, że za trzeba za to zapłacić niecałe 50 złotych. W tym kontekście długość rozgrywki prezentuje się o wiele korzystniej.

Swarm nie jest może grą, która przejdzie do historii, ale warto ją wypróbować. To naprawdę dobra produkcja, wręcz idealna na dwa czy trzy wolne wieczory, spędzone w domowym zaciszu. Nieważne, czy masz PC, czy Xboksa 360, czy PlayStation 3 - Swarm jest dostępne na wszystkich tych platformach.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy