SSX

Śnieg już stopniał, ale nie wszędzie. Są takie miejsca, w których nadal można oddawać się bez reszty białemu szaleństwu na desce. Odwiedzisz je bez wychodzenia z domu w nowym SSX!

W ostatnich latach można zaobserwować trend odświeżania znanych serii gier poprzez wydawanie ich nowych odsłon pod tytułami oryginałów sprzed lat. Medal of Honor, Syndicate, Tomb Raider... Podobne przypadki można mnożyć. Najświeższy restart popularnego cyklu to SSX (pierwotnie nazwany SSX: Deadly Descents), który przypomina, jak doskonale można się bawić, szalejąc na snowboardzie przed ekranem telewizora.

W SSX odwiedzamy najwyższe i najbardziej niebezpieczne szczyty świata, takie jak Mount Everest czy Mont Blanc. Otoczenie jest piękne, ale zjazdy, które przyjdzie nam wykonać, mrożą krew w żyłach na samą myśl. Wszystkie trasy zostały skrupulatnie zaprojektowane. Autorzy skorzystali z pomiarów i danych NASA, a także fotografii w superwysokiej rozdzielczości, aby jak najwierniej odtworzyć poszczególne miejsca. Efekt końcowy jest fantastyczny.

Reklama

Głównym trybem rozgrywki jest World Tour, w którym po kolei odwiedzamy przygotowane przez "Elektroników" szczyty, poznając przy okazji grupę śmiałków, którzy za cel postawili sobie ich zdobycie. Kolejne lokacje i kolejnych bohaterów poznajemy z czasem. Ci drudzy są zgrabnie wprowadzani dzięki animowanym komiksom. Nie są to postacie bez osobowości. Każda z nich ma swój charakter i motywy, które skłoniły ją do zdobywania najwyższych szczytów świata.

World Tour łączy w sobie różnego rodzaju przejazdy. Cześć z nich to typowe wyścigi, w których musimy jak najszybciej pokonać określoną trasę, ale to oczywiście nie wszystko, co gra ma do zaoferowania. Są też etapy, podczas których musimy zdobyć jak najwięcej punktów, wykonując rozmaite sztuczki na desce. Nie zabrakło także (niegdyś tytułowych) Deadly Descents, czyli wyjątkowo karkołomnych i wymagających zjazdów.

Poza World Tour gra ma do zaoferowania także inne tryby zabawy, takie jak Explore, a więc "maksowanie" czasów na znanych już trasach, czy Global Events, czyli zbiór różnego rodzaju wyzwań. Jest też trybu sieciowy, w którym nie ma niestety możliwości bezpośredniej konkurencji z innymi graczami. Wydaje mi się, że w takiej grze taka opcja to obowiązek, nieprawdaż?

Samo zjeżdżanie w nowym SSX-ie to czysta przyjemność. Wrażenie prędkości jest fantastyczne, a podczas wysokich wyskoków w powietrze na plecach pojawiają się ciarki. Tempo jest doprawdy szalone - cały czas musimy być skoncentrowani, uważać na przeszkody i błyskawicznie reagować. Podczas jazdy wykonujemy także rozmaite ewolucje. W tej materii twórcy pozwolili nam na naprawdę wiele. Nasze popisy są praktycznie niczym nieograniczone, dowolność w tworzeniu widowiskowych kombinacji jest ogromna. Naturalnie trików nie wykonuje się tylko po to, by sobie popatrzeć, jak nasz bohater fruwa i obraca się w powietrzu. Wykonując te karkołomne ewolucje, ładujemy pasek dopalacza, którego aktywacja może nam znacząco pomóc w wygraniu etapu. Autorzy wprowadzili też opcję cofnięcia wydarzeń w przypadku, gdyby nam coś nie wyszło tak jak chcieliśmy, ale trzeba pamiętać, że podczas korzystania z niej czas nadal biegnie naprzód.

Ogromna frajda płynąca ze zjeżdżania to zasługa także wyśmienicie zaprojektowanych tras. Niektóre ich fragmenty pozwalają na w miarę swobodną jazdę, ale jednak większa ich część została naszpikowana przeszkodami - drzewami, skałami czy przepaściami. Na szczęście nie brakuje też różnego rodzaju ramp czy poręczy, które możemy wykorzystać do wykonywania trików. Proporcje między wszystkimi trzema elementami (swobodnymi fragmentami, przeszkodami i "rzeczami do wykonywania trików") są wprost perfekcyjne. Warto wspomnieć, że podczas kolejnych zjazdów zbieramy środki, które później przeznaczamy na zakup sprzętu i ulepszanie go.

SSX wygląda i brzmi doskonale. O trasach już się wypowiadałem, więc dodam tylko, że postacie bohaterów wyglądają równie dobrze - są bardzo płynnie animowane i mają bogatą paletę ruchów. Szalony charakter zabawy podkreśla ścieżka dźwiękowa, na której znalazło się prawie 40 utworów. Brakuje wśród nich znanych wszem i wobec kawałków, ale to nie świadczy ani trochę o jej jakości.

Jeśli wszystkie restarty znanych serii byłyby takie jak ten, nie moglibyśmy się doczekać kolejnych odświeżeń. Nowy SSX jest dokładnie taki, jaki chcieliśmy, żeby był - ładny, różnorodny, szalony i wciągający. "Elektronicy" wykonali kawał dobrej roboty. Gra aż zachęca do tego, by wyciągnąć z szafy deskę i jechać na jakiś stok. Ale z drugiej strony - po co, skoro przed telewizorem czeka nas białe szaleństwo na całego? W sam raz do kolejnego sezonu zimowego.

Plusy:

- widowiskowy i wciągający model jazdy

- doskonale zaprojektowane trasy

- niczym nieskrępowane ewolucje

- różnorodność tras i trybów

Minusy:

- brak opcji bezpośredniej konkurencji w multiplayerze

Przeczytaj także naszą recenzję gry I am Alive!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama