Sprawa dużej wagi

W telewizji każdego dnia widzę przynajmniej kilka reklam herbat, kaw, tabletek na odchudzanie dla ludzi, którzy nie lubią się ruszać, choć bez tego nie da się stracić zbędnych kilogramów. Czyżby Kinect łączył przyjemne z pożytecznym i był rozwiązaniem dla osób z awersją do siłowni lub bieżni?

Kilka miesięcy temu znalazłem w prasie informację o tym, że Microsoft planuje przyznać nagrody osobom, którym uda się stracić na wadze z ich kontrolerem ruchu. Zastanawiałem się, czy to tylko chwyt marketingowy mający przedstawić Kinecta jako nowoczesny sposób na przyjemne odchudzanie. I dwa miesiące temu zdecydowałem się podjąć niecodzienne wyzwanie - systematycznie ćwiczyć przez 60 dni i sprawdzić, czy skacząc przed telewizorem, pozbędę się tłuszczu.

Wykorzystane gry

Specjalnie wybrałem pozycje, które wymagają najwięcej ruchu i pozwalają na długą roz(g)rywkę, ponieważ w założeniu miałem poświęcić na ćwiczenia godzinę każdego dnia. Jak się później okazało, wciągnąłem się w takim stopniu, że nieraz czas ten wydłużał się do dwóch, a nawet trzech godzin. Produkcje, które w tym celu wykorzystałem, to: Your Shape: Fitness Evolved, Kinect Sports, Kinect Adventures oraz Dance Central.

Reklama

Pierwsza z nich, jak sama nazwa wskazuje, jest stworzona właśnie do poprawy kondycji fizycznej i potrafi dać niezły wycisk. Ponadto umożliwia dopasowanie planów treningowych do naszych celów (np. zwiększenie masy mięśniowej), kierując się podanymi informacjami, jak waga, wzrost czy wiek. Oprócz tego jesteśmy powiadamiani o swoich postępach, np. liczbie spalonych kalorii, co może motywować do dalszej pracy. Reszta gier to casuale pozwalające aktywnie spędzić czas jednemu lub wielu graczom naraz. Broniąc bramki czy tańcząc przez kilkanaście minut, osoba, dla której wstanie po pilota jest problemem, może paść ze zmęczenia.

Początki są zawsze trudne?

Oczywiście nie grałem zawsze, kiedy chciałem i w co popadło, ponieważ to nie dałoby zamierzonego efektu. Jako że od 7 do 16 nie ma mnie w domu, musiałem ćwiczyć wieczorami - zaczynałem o 20, a kończyłem ok. 22. Podczas ćwiczeń piłem tylko niegazowaną wodę mineralną - przed nimi nie jadłem przez 2 godziny. Nie robiłem również długich przerw, by treningi były jak najbardziej efektywne.

Stanąłem na wadze. Na wyświetlaczu pojawiła się liczba 78. Jak na 179 cm wzrostu to całkiem sporo, jednak biorąc pod uwagę, że część z tego to masa mięśniowa, nie przejąłem się za bardzo. Nie zmieniało to faktu, że tu i ówdzie miałem za dużo tłuszczu i z Kinectem chciałem się go pozbyć.

Przez pierwszych kilka dni miałem niemiłosierne zakwasy. Początkowo skupiałem się tylko na górnych partiach ciała, dlatego reszta mięśni "dała o sobie znać" po wysiłku. Nie zniechęciło mnie to jednak i z uporem maniaka każdego dnia wracałem stawić czoła kolejnym utworom do przetańczenia, planom treningowym oraz pontonom, na których przepływałem kaniony. Pierwsze efekty zauważyłem po tygodniu - męczyłem się znacznie później, potrafiłem wykonać ich dużo więcej w tym samym czasie. Moja waga ruszyła się jednak minimalnie - do 77,8 kg.

Zmiany niewidoczne dla oka

Po trzech tygodniach ćwiczeń byłem z siebie naprawdę dumny. W większości gier osiągnąłem bardzo wysokie wyniki, moja kondycja była świetna, a co najważniejsze dla całego projektu - straciłem prawie dwa kilogramy. Niestety, patrząc w lustro, nie zauważyłem większej różnicy, jeśli chodzi o ilość tłuszczu.

Stwierdziłem, że osoba chcąca się odchudzić będzie stosowała dietę, więc i ja muszę. Każde moje śniadanie składało się od tej pory albo z owsianki, albo chleba pełnoziarnistego. Jadłem częściej, ale w mniejszych ilościach. To był strzał w dziesiątkę. Nie schudniesz, objadając się do granic możliwości po treningu.

Wszystko ma swój koniec

Ostatnie tygodnie sprawiły, że schudłem do 73 kilogramów, choć akurat w tym pomogła przede wszystkim dobra dieta. Największą wadą gier dostępnych na Kinecta jest jednak fakt, że z początku bardzo szybko męczą, a by organizm zaczął spalać tłuszcz, należy poświęcić im przynajmniej 30 minut. To początkowo może się okazać trudne i zniechęcić do dążenia do celu.

Jedno urządzenie zamiast wielu?

Dla Kinecta jedynym ograniczeniem są gry - pozwala nam biegać, skakać, walczyć, tańczyć - jednak nie może zastąpić bieżni, worka treningowego czy parkietu w dyskotece. Musimy pamiętać, że pracując z hantlami, uprawiając jogę, walcząc na ringu z wykorzystaniem kontrolera ruchu, jesteśmy zdani na jego ocenę. Gdy robimy coś źle, możemy nie zostać pouczeni, bo sprawdza nas nadal tylko maszyna, co odbija się na efektywności oraz zwiększeniu prawdopodobieństwa kontuzji. No i powiedzmy sobie wprost - nie wygramy maratonu, wymachując nogami przed telewizorem, nie obronimy się przed napastnikiem, gdy wygramy na poziomie "champion" w Kinect Sports.

Ale jeśli "tylko" chcesz poprawić formę, poruszać się i równocześnie dobrze bawić, ale nie masz aspiracji, żeby wyglądać jak Pudzian lub stracić kilkanaście kilogramów w krótkim czasie - Kinect będzie dobrym rozwiązaniem. Jeśli jednak mierzysz wyżej - prawdziwy świat oraz prawdziwy trening zapraszają.

Jak odchudzić się przed telewizorem?

CDA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy