Splinter Cell: Conviction

Znana wszystkim miłośnikom gier akcji seria Splinter Cell od zawsze charakteryzowała się metodycznym staraniem zaprezentowania coraz to bardziej realistycznych motywów skradankowych (rozważne przygotowywanie strategii ataku, ukrywanie zwłok etc.).

Te zaś stały się często używanym, przez co nieco oklepanym symbolem tej marki. Jak pewnie zdążyliście już zauważyć, do opisaniach najważniejszych cech gry umyślnie użyłem czasu przeszłego. To dlatego, że w ostatnich przygodach Sama Fishera w grze Splinter Cell: Conviction praktycznie w zupełności zrezygnowano z ciężko wypracowanego stylu skradankowego na rzecz szybkiej akcji i ostrej wymiany ognia.

Nie ulega wątpliwości, że najbardziej zagorzali fani serii początkowo mogą czuć lekkie przerażenie całkowicie przemodelowaną mechaniką gry, ale nie mogę sobie wyobrazić nikogo, kto na dłuższą metę nie zakochałby się w tym tytule..

Reklama

Ciche zabijanie na zawołanie

Jeżeli spojrzeć z perspektywy dzisiejszych czasów, styl "szybkiej akcji i ostrej wymiany ognia" został dokładnie i precyzyjnie dostosowany do potrzeb gry, ale kiedy porównać to do poprzednich odsłon serii, widać od razu gołym okiem, że rozgrywka w Conviction stała się niezwykle luźna i swobodna. Głównym tego powodem jest m.in. nowy system osłon. Nie tylko stanowi on prawdopodobnie przyjemny aspekt gry, ale z pewnością jest to jeden z najlepiej wykonanych systemów osłon, jakie do tej pory ukazały się w którejkolwiek grze. Polega to na tym, że zamiast przyklejać i blokować graczy przy osłonach, niczym rzep przy psim ogonie, Conviction wykorzystuje specjalne punkty, z których to gracze mogą zrobić dowolny użytek. Przytrzymując właściwy przycisk, zwinnie i efektownie przemieszczamy się (kaskaderskie wślizgi, przeskoki i inne piruety), aby wreszcie przylgnąć do właściwej osłony, ale wystarczy tylko lekkie wychylenie gałki analogowej, by bezproblemowo przerwać tę akcję, nadal pozostając w defensywnej pozie lub wykonać kolejną, jeszcze bardziej "wykręconą". Podczas całego czasu spędzonego z tym tytułem ani razu nie zdarzyło się, aby osłony przeszkadzały lub utrudniały rozgrywkę.

Dzieję się wręcz przeciwnie - przemieszczanie się z jednej pozycji do drugiej jest bajecznie proste. Chowając się za osłoną, wystarczy namierzyć na ekranie pozycję, którą zamierzamy osiągnąć, nacisnąć przycisk A, a następnie podziwiać, jak Sam beztrosko biegnie do kolejnego wyznaczonego punktu. Pomimo faktu, iż w przeszłości kilku producentów podejmowało próby zaimplementowania podobnego systemu w swoich tytułach, jeszcze nikomu nie udało się tego dokonać w tak zaawansowanym stopniu. Swobodne przeskakiwanie z miejsca na miejsce przy wykorzystaniu elementów terenu, wąskich korytarzy, cieni oraz rozmaitych zakamarków to naprawdę piękne sprawy, które nie dość, że mocno podszyte są efekciarstwem, to dają ogromną przewagę taktyczną nad wrogami. Jeżeli można by się tutaj do czegoś przyczepić, to jedynie do tego, że momentami zbyt często "pozycje ochronne" są oddalone od Sama, aby ten mógł je bezstresowo osiągnąć. Oznacza to, że trzeba się tam dostać za pomocą tradycyjnych metod, a bez uaktywnionej funkcji przeskakiwania między osłonami Sam nie porusza się już tak szybko i bezpiecznie. Co prawda nie oczekuję, że system osłon pomoże mi pokonać półkilometrowy dystans na otwartym terenie, ale dosyć często zdarzały się sytuacje, kiedy to niemożliwe było użycie autoosłony w celu zajęcia pozycji oddalonej od aktualnego miejsca położenia o jakieś 5-10 metrów. Pomijając tę małą niedogodność, mechanika działania osłon w Conviction funkcjonuje bez zastrzeżeń.

Kolejnym uzasadnieniem tezy, iż w Conviction znacznie podkręcono tempo gry, są ciągle pojawiające się rozmaite znaki na przedmiotach oraz projekcje na ścianach, które wskazują dobry kierunek. Ponadto przekradanie się między strażnikami i tym podobne akcje są banalnie proste i w żadnym wypadku nie stanowią zbyt wielkiego kłopotu dla gracza. A jak doskonale wiadomo, cicha eliminacja przeciwników to przecież najważniejsza część tej serii. Element ten jest szczególnie istotny dlatego, że za każdy mord na przeciwniku, wykonany tą metodą, zostajemy nagradzani dodatkową zdolnością "Execute".Gorzkie pocałunki z ołowiu

W zależności od broni, jaką akurat dzierżymy w swoim arsenale, oraz modyfikacji do naszej dyspozycji oddana zostanie określona liczba tzw. "Znaków", które będziemy mogli wykorzystać przeciwko wrogom. Dopóki widoczne na ekranie Znaki mienić się będą kolorem czerwonym, możemy torturować naszych przeciwników (i siebie?) automatycznymi egzekucjami. Opisywany właśnie element rozgrywki to wygodny, nie wymagający większego wysiłku sposób na pozbycie się niewygodnych gości - robi piorunujące wrażenie i sieje ogromne spustoszenie w jednostkach nieprzyjaciela. Wystarczy wybrać najlepszą broń i odpowiednio ją zmodyfikować, następnie zajść kogoś od tyłu i wykonać ciche zabójstwo, po czym szybko schować się za osłoną, by w spokoju namierzyć i zaznaczyć dwóch, trzech, a nawet czterech kolejnych przeciwników i oglądać jak nasz bohater oczyszcza całe pomieszczenie za jednym zamachem. Z pewnością znajdzie się wiele osób, które uznają funkcję "Zaznacz i Zlikwiduj" za zbyt duże uproszczenie rozgrywki, ale mnie osobiście element ten przypadł nawet do gustu, gdyż pogłębia możliwość wczucia się w prawdziwego profesjonalistę, bo w końcu za takiego uchodzi Sam Fisher, nieprawdaż? Poza tym po jednorazowym użyciu komendy "Execute", Znaki przestaną mienić się krwistym kolorem i funkcja ta zostanie dezaktywowana, aż do momentu wykonania kolejnego cichego zabójstwa. W ten właśnie sposób zbalansowana została niezwykła umiejętność głównego bohatera, co uczyniło ją też rzeczą ekskluzywną.

Naturalnie jeśli po użyciu funkcji "Egzekucja" okazuje się, że nie wszyscy wrogowie zostali wyeliminowani, nie oznacza to końca świata. Zaliczanie cichych strzałów w głowy przeciwników jest bardzo proste, więc niezależnie od barwy znaków można równie szybko poradzić sobie z pozostałymi przeciwnikami. Patrząc z perspektywy doświadczonego gracza, Splinter Cell: Conviction to bezapelacyjnie zaskakująco prosta gra w ogóle. Podczas gdy w większości przypadków mogłoby to oznaczać gwóźdź to trumny dla danego tytułu, w tym przypadku słowa te właściwie stanowią świadectwo na to, jakim twardzielem i zawodowcem w swoim fachu jest Sam Fisher. Właśnie dzięki tym wszystkim zabiegom ze strony producenta da się to wreszcie odczuć. W przeciwieństwie do większości gier w tym przypadku każdy szanujący siebie gracz, zaczynając przygodę z Conviction, powinien wybrać "Realistyczny" poziom trudności w celu doświadczenia na własnej skórze prawdziwie mocnych wrażeń. Poziom "Normalny" nie należy do najlepiej zbalansowanych poziomów pod względem trudności. Jeśli mam być szczery, dopóki nie wybierzemy najwyższego poziomu, inteligencja przeciwników rozśmieszać będzie nas przez wszystkie etapy gry. Niestety, nawet wybór trybu "Realistic" w trybie dla pojedynczego gracza nie wpływa specjalnie na wydłużenie czasu rozgrywki, którego do ukończenia gry potrzeba zaledwie 5-7 godzin.

Zróbmy to razem

Pocieszające jest to, że fabularna część gry w trybie dla pojedynczego gracza nie jest jedyną opcją, jaką ma do zaoferowania Conviction. W rzeczywistości kolejna opowieść z Samem Fisherem w tle, chociaż przepełniona rewelacyjnymi momentami, tak naprawdę nie zdradza zbyt wiele i stanowi bardziej rozwlekły wstęp do nieskończonej zabawy w wieloosobowej części gry. Splinter Cell: Conviction pozwala spróbować swoich sił w kilku różnych trybach z przyjaciółmi siedzącymi obok na kanapie (na podzielonym ekranie), poprzez sieć LAN oraz usługę Xbox Live. Dostępna jest także interesująca dodatkowa kampania, stanowiąca prequel do wydarzeń z właściwej fabuły, która ukończyć można w trybie kooperacji wraz ze swoim znajomym. W trakcie tej mini-kampanii wcielamy się w role dwóch agentów Third Echelon: Archera oraz Kestrela. Gra tymi dwoma szpiegami zasadniczo wygląda tak samo, jak w przypadku Sama Fishera, z tą różnicą, że taktykę samotnego wilka należy zastąpić zespołowymi wyzwaniami.

Wizualnie Conviction prezentuje się doskonale - otaczający nas świat jest bogaty w szczegóły, rozdzielczość została mocno podciągnięta do góry, a przechadzając się po kolejnych etapach gra nigdy nie daje po sobie odczuć, że natykamy się na oskryptowane miejsca i postaci. Animacje zostały dopracowane z dokładnością do najdrobniejszych szczegółów. Niezależnie od tego, czy walczymy wręcz, czy używamy brutalnych argumentów podczas przesłuchań, czy strzelamy lśniącymi pociskami, wszystkie osobistości na ekranie reagują naturalnie, adekwatnie do danej sytuacji. Wrażenia wizualne pogłębiają wspaniałe efekty dźwiękowe, odzywki przeciwników oraz znakomita obsada lektorska.

Splinter Cell: Conviction może nie jest wymarzoną grą, na którą oczekiwali zagorzali miłośnicy serii, ale zdecydowanie jest świetną pozycją, na którą każdy posiadacz konsoli powinien poświęcić swój czas. Czy warto wydać na nie swoje ciężko zarobione pieniądze? To zależy od tego, czego tak naprawdę oczekujecie od tego typu produkcji. Zakup gry dla kampanii dla pojedynczego gracza pewnie nie było do końca opłacalnym zabiegiem, natomiast mając do dyspozycji całą masę możliwości, wyzwań i bonusów, jakie udostępnia Conviction (m.in. modyfikacja broni, ulepszanie swojego agenta w trybie multiplayer, by w następstwie połączyć swoje siły ze znajomymi), śmiało można inwestować w ten tytuł!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: rozgrywki | znaki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy