Sniper Elite V2
W końcu doszło do konfrontacji dwóch "Snajperów" - polskiego (Sniper: Ghost Warrior) oraz brytyjskiego (Sniper Elite V2). Czy Brytyjczycy wiedzą lepiej od Polaków, jak się strzela?
Sniper: Ghost Warrior, autorstwa polskiego (acz już międzynarodowego) studia City Interactive, był grą przeciętną, ale pomimo tego zdobył popularność, o jakiej marzy wielu deweloperów. Polubili go Europejczycy, polubili też Amerykanie. Jeszcze w maju dojdzie do premiery sequela, który ma być nie tylko popularny, ale i dobry. Jednak o tytuł najlepszej gry snajperskiej będzie musiał w tym roku powalczyć z konkurencją w postaci Sniper Elite V2, produkcji brytyjskiego Rebellionu (jesienią pojawi się jeszcze Hitman: Sniper Challenge, będący bonusem do Hitmana: Absolution).
Sniper Elite V2 rozgrywa się w zupełnie innych realiach niż polski "Snajper" (pierwszy czy też drugi). W grze przenosimy się - podobnie jak w pierwszym Sniperze Elite - do Berlina z końca drugiej wojny światowej. III Rzesza powoli chyli się ku upadkowi, zaś Armia Czerwona powoli obraca niemiecką stolicę w ruinę. Hitlerowcy wiedzą już, że tej wojny nie wygrają, ale w takiej sytuacji chcą uratować, co tylko się da. Także wiedzę, którą posiadają niemieccy naukowcy. Nie chcąc, by dostała się ona w niepowołane (czytaj: radzieckie) ręce, wysyłają na misję snajpera, którego zadaniem będzie wybicie wszystkich "tępogłowych". W tegoż snajpera wcielamy się my.
Scenariusz brzmi dość nietypowo. Przynajmniej nie kojarzę podobnej historii z gier wideo. Cóż jednak z tego, skoro jego przedstawienie woła o pomstę do nieba? Sniper Elite V2 nie ma praktycznie żadnego wprowadzenia. Niemal zaraz po włączeniu gry zostajemy rzuceni w wir walki, nie mogąc się nawet wczuć w drugowojenny klimat. Później twórcy próbują nas zaskakiwać, udziwniając nieco fabułę, ale nie udaje im się wywołać takich emocji, a jakie im (i nam) chodziło.
Jako że Sniper Elite V2 jest grą snajperską, powinniśmy się w niej skupić na strzelaniu do wroga z jak największej odległości. No i rzeczywiście, eliminowanie przeciwników z dużych odległości jest znacznie skuteczniejsze niż wdawanie się w otwartą strzelaninę. Niestety, element skradankowy został przez Rebellion kompletnie rozłożony na łopatki. Po pierwsze - plansze są tak skonstruowane, że utrudniają ciche przemykanie za plecami oponentów. Po drugie - brak w grze wskaźnika widoczności, co niemal absolutnie uniemożliwia nam skuteczne działanie po cichu.
Kiepsko sprawuje się także sztuczna inteligencja przeciwników, którzy potrafią nas dostrzec z niebywałej odległości i do tego oddać precyzyjny strzał. Z drugiej zaś strony, wrogi ostrzał z daleka potrafi nie budzić żadnych podejrzeń u pobliskich przeciwników. Czasem oponenci zachowują się doprawdy idiotycznie - ustawiają się blisko siebie (np. w jednym oknie budynku) bądź wdają się w strzelaninę z nami, nie mając żadnych szans na zwycięstwo. To wygląda jak drwina z radzieckiego wojska.
Z powyższych akapitów może wynikać, że Sniper Elite V2 to katastrofa. Na szczęście tak nie jest. Są w tej grze rzeczy, które mogą się podobać. Na przykład misje, w których co prawda brakuje dużych przestrzeni, o jakich wielu wirtualnych snajperów pewnie marzy, ale które pomimo tego należy wyróżnić za to, jak dobrze są zaprojektowane. Autorzy rozmieścili na planszach całe mnóstwo miejsc, w które możemy się udać, by prowadzić snajperski ostrzał. Okazji do postrzelania z kilkudziesięciu-kilkuset metrów jest naprawdę wiele. I o to chodziło!
Samo strzelanie sprawia sporo frajdy. Nowicjusze mogą wyłączyć balistykę kul, w wyniku czego wystrzelone przez nich pociski będą leciały we wrogów bez uwzględniania takich czynników, jak wiatr. Jednak, jeśli chcecie mieć prawdziwą satysfakcję z dobrze oddanych strzałów, koniecznie włączcie tę opcję. Będziecie się musieli co prawda długo uczyć, jak skutecznie strzelać, ale zostanie wam to wynagrodzone. Swego rodzaju nagrodą za dobre trafienia są ujęcia z tzw. killcam (kamery zabójstw), która pokazuje w przekroju "rentgenowskim", jak kula dziurawi bebechy wrogiego żołnierza i kruszy jego kości. Warto jednak dodać, że strzelanie ze "snajperki" to w Sniper Elite V2 nie wszystko. W grze przychodzi nam także postrzelać z pistoletu czy karabinu maszynowego, a nawet porzucać granatami.
Sniper Elite V2 zawiera kampanię, którą da się ukończyć w około siedem godzin - zarówno samemu, jak i w trybie kooperacji. We dwójkę z kolegą można także pobawić się w trybie Overwatch (jeden z was wykonuje misję bez karabinu snajperskiego, a drugi już go ma i chroni tego pierwszego) czy Kill Tally (typowa horda, w której musimy eliminować kolejne fale przeciwników).
To nie tak, że Rebellion całkowicie spaprało robotę. Sniper Elite V2 ma dobrze skonstruowane misje i bawi samym strzelaniem z karabinu snajperskiego. Jednak kilka rzeczy autorzy wykonali w tej grze z dbałością na poziomie niskobudżetówek. Mam tu na myśli przede wszystkim sztuczną inteligencję czy element skradankowy, który wygląda, jakby został niedokończony. A co to za "Snajper", który nie potrafi się skradać?
+ ciekawe, dobrze skonstruowane misje
+ strzelanie ze "snajperki" sprawia przyjemność
+ zabawa na kilkanaście godzin (jeśli zamierzamy grać też w co-opa)
- kiepsko przedstawiona fabuła
- niedorzeczna sztuczna inteligencja
- element skradankowy zawodzi