Saints Row: The Third

Witamy w Steelport. W mieście, w którym panują: pieniądze, przemoc, seks. Jeśli chcesz tu odnieść sukces, musisz mieć jaja z tytanu. Jeśliby Grand Theft Auto i Saints Row były ugrupowaniami przestępczymi, Grand Theft Auto byłoby Yakuzą, a Saints Row podrzędnym gangiem z warszawskiej Ochoty.

Twórcy tej drugiej serii, studio Volition, próbują od lat nawiązać walkę z największym konkurentem autorstwa ekipy Rockstar, ale do tej pory się to nie udało. Jednak, jak na facetów przystało, nie poddają się i uparcie dążą do celu. Sugerując się prawdopodobnie powiedzeniem "do trzech razy sztuka", w trzecią odsłonę Saints Row włożyli wszystkie zasoby umysłowo-technologiczne, jakie tylko mieli. I co? I stworzyli zaj***stą grę!

Saints Row: The Third kontynuuje wątki rozpoczęte w poprzednich częściach cyklu. Tym razem przenosimy się do metropolii o nazwie Steelport, gdzie tytułowi Święci są już nie tylko potęgą w świecie przestępczym, ale też swoistymi celebrytami. Projektują ciuchy, w których chodzą zwykli ludzie, mają też swoją linię napojów energetycznych. Jest naprawdę nieźle, ale konkurencja nie śpi. Dookoła czają się także inne gangi, które chciałby uszczknąć swój kawałek tortu. A ty, jako jeden ze Świętych, będziesz musiał przejść drogę od zera do bohatera.

Reklama

Scenariusz Saints Row: The Third jest tak zwariowany, że czasem można się pogubić. W odróżnieniu od Grand Theft Auto, które jest wprawdzie pełne humoru, ale jednak miejscami staje się całkiem poważne, tutaj nie ma ani chwili, którą należałoby traktować na serio. Twórcy przygotowali dla nas prawdziwą jazdę bez trzymanki, pełną zawirowań, dowcipów i nawiązań do najróżniejszych gier, filmów czy zjawisk (tych ostatnich jest tak wiele, że tylko omnibus, który wszystko w życiu widział, dostrzeże je wszystkie). Autorzy naprawdę "pojechali po bandzie", dla mnie to prawie pewne, że podczas prac nad grą zużyli całą masę substancji odurzających. Na trzeźwo nie dałoby się na to wszystko wpaść.

Ta zwariowana przejażdżka trwa kilkanaście godzin. W tym czasie nie będziesz się nudził ani przez minutę. Choć sama fabuła nie należy do wybitnych, a mechanika rozgrywki nie zaskakuje niczym szczególnym, to tempo zabawy i ogromne pokłady radości z niej płynące nie pozwalają oderwać się od monitora.

Pierwszą częścią rozgrywki w Saints Row: The Third są misje fabularne, czyli zadania, które wykonujemy - podobnie jak w poprzednich częściach Saints Row czy w GTA - dla różnych zleceniodawców. Ci różnią się od siebie usposobieniem czy zainteresowaniami, co ma swoje odzwierciedlenie w charakterze dawanych przez nich zleceń. Jeden będzie chciał rozwiązywać sprawy przy użyciu argumentów siłowych, a drugi będzie wolał załatwić to i owo po cichu, na przykład włamując się gdzieś. Pomysłów na zadania autorzy Saints Row: The Third mieli multum, praktycznie się one nie powtarzają, a niektóre są naprawdę "odjechane" (trudno zachować powagę podczas strzelania do uzbrojonych po zęby maskotek czy jazdy nago na skuterze).

Misje fabularne oczywiście musimy wykonywać, chcąc ukończyć grę, ale na dobrą sprawę możemy o nich na długi czas zapomnieć, by skupić się na zadaniach pobocznych, polegających na przykład na zabijaniu określonych osób albo na kradzieży wyznaczonych pojazdów. Są też questy, poprzez wykonywanie których zwiększamy zakres naszego panowania w Steelport o nowe rejony. Niektóre zadania opcjonalne się powtarzają, ale i tak twórcy zrobili wiele, abyśmy nie musieli robić ciągle tego samego.

Trzecią płaszczyzną rozgrywki w Saints Row: The Third jest zarządzanie gangiem. Podczas zabawy zarabiamy pieniądze, które później możemy inwestować w zakup nieruchomości, np. sklepów. W ten sposób zwiększymy nasze dochody, wpływy w poszczególnych dzielnicach Steelport, a także... zdobędziemy zniżki.

W grze kierujemy stworzoną przez siebie od podstaw postacią. Autorzy oddali do naszej dyspozycji naprawdę niezły edytor, który pozwala nam na opracowanie niemal dowolnego awatara. A później, gdy znudzi nam się jego aparycja, możemy ją zmienić, udając się do chirurga plastycznego. Postać z czasem rozwijamy, zdobywając za różne czynności szacunek, który pełni tu rolę punktów doświadczenia i odblokowuje dostęp do nowych zdolności.

Jednocześnie nasz bohater może nosić aż osiem rodzajów broni, które wykorzystuje w trakcie misji czy podczas codziennych strzelanin z członkami innych gangów. Giwer jest tu bez liku. Nie są to oczywiście realistycznie działające pistolety czy strzelby, ale totalnie zwariowane ich odmiany. Będziesz miał okazję postrzelać z wielkiej bazooki, z karabinu laserowego czy pomachać... fioletowym dildo (to ponoć jedna z ulubionych broni graczy w Saints Row: The Third). Podobnie szalone są pojazdy, wśród których znajdziesz sportowe bryki, skutery wodne, śmigłowce, samoloty, a nawet czołgi.

Saints Row: The Third nie wygląda może tak ciekawie, jak Grand Theft Auto, a Steelport nie jest może tak urozmaicone, jak Liberty City, ale po ulicach miasta biega się i jeździ z przyjemnością. Tym bardziej, że towarzyszy nam doskonale dobrana ścieżka dźwiękowa. Na kilku stacjach radiowych możemy posłuchać kilkudziesięciu piosenek. Większość z nich jest mniej znana, ale nie zabrakło hitów, takich jak "Holding Out for a Hero" w wykonaniu Bonnie Tyler czy "Satisfaction" autorstwa Benny'ego Benassiego.

Na Saints Row: The Third nie ma co zbytnio narzekać. Jeśli już musiałbym, wskazałbym na nie do końca udaną optymalizację. Gra działa znacznie lepiej niż poprzednie odsłony, ale nawet na mocnym sprzęcie zdarzają jej się słabsze chwile. Mowa oczywiście o wersji na PC, którą to testowaliśmy.

Nareszcie panowie z Volition wznieśli się na poziom, który pretenduje ich do konkurowania z chłopakami z Rockstar. Pierwsze dwie odsłony Saints Row były bardzo dobre, ale jednej i drugiej czegoś brakowało. Natomiast trzecia ma wszystko, czego trzeba - jest obszerna, różnorodna, dynamiczna, zabawna, ładna, pozbawiona większych błędów... Czego chcieć więcej, no, czego?

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama