Pro Evolution Soccer 2012
W recenzji FIFY 12 pisałem, że w pojedynku między FIFĄ a Pro Evolution Soccer mamy wynik 3:0. Tylko że PES wkroczył do akcji dopiero teraz, z dwutygodniowym opóźnieniem w stosunku do konkurentki. Czy uda mu się doprowadzić do wyrównania?
Wielbiciele serii Pro Evolution Soccer musieli w tym roku poczekać na kolejną odsłonę swojej ulubionej gry dwa tygodnie dłużej niż miłośnicy FIFY. Konami dało sobie więcej czasu, bo miało też więcej do zrobienia. Ubiegłoroczna, rewolucyjna edycja PES-a, okazała się przeciętna, pełna niedoróbek i błędów. Aby powalczyć z rosnącą w siłę FIFĄ, potrzebne było wiele szlifów. Już na wstępie mogę zapewnić, że tegoroczna odsłona Pro Evolution Soccer jest dalece bardziej dopracowana od ubiegłorocznej.
Przede wszystkim dopracowano algorytmy sztucznej inteligencji, które w zeszłym roku zawodziły na całego. Teraz koledzy z drużyny (jak również rywale), zachowują się jak na profesjonalistów przystało - środkowi obrońcy mądrze się ustawiają, boczni włączają się w akcje oskrzydlające, a pomocnicy są bardziej ruchliwi i podchodzą "pod klepkę". Także bramkarze stali się bardziej odpowiedzialni i choć ich daleko im do ideału, to nie puszczają już takich "szmat", jak w poprzedniej edycji.
Poza tym dodano możliwość nakazywania naszym kolegom, aby wyszli na wolne pole. Nawet sami możemy przejąć nad nimi kontrolę, nie tracąc jednocześnie kontroli nad zawodnikiem znajdującym się przy piłce. Z początku możesz mieć problem z opanowaniem tego patentu, ale warto się go nauczyć, bo niekiedy sztuczna inteligencja - mimo że całkiem sprawna - zapomina o tym, że skrzydłowy lub napastnik powinien wyjść na pozycję.
Kolejnym elementem, który doczekał się poprawek, jest silnik fizyczny, który teraz zdecydowanie lepiej radzi sobie z pojedynkami bark w bark czy faulami. Zderzenia i przepychanki piłkarzy wyglądają teraz bardziej realistycznie, choć trzeba przyznać, że do perfekcji jeszcze sporo im brakuje. Upadki piłkarzy są bardzo schematyczne - wślizg od tyłu niemal zawsze kończy się odtworzeniem takiej samej animacji. Również pojedynkom bark w bark brakuje różnorodności i nieprzewidywalności. Jest lepiej niż rok temu, ale twórcy mają jeszcze nad czym pracować.
Klawiszologia - czy też przyciskologia - nie zmieniła się w nowym Pro Evolution Soccer 2012 prawie w ogóle. Sterowanie zawodnikami jest wygodne, ale można ponarzekać na pewne anomalie. Zawodnicy potrafią podać piłkę zupełnie inaczej niż powinni (na przykład ty kierujesz podanie w poprzek, na drugą stronę boiska, a futbolówka wędruje do stojącego obok kolegi), także strzały są często nieprzewidywalne i odchylone od rzeczywistości (chyba nawet Rasiak ze skręconą kostką potrafiłby wbić piłkę z dwóch metrów do bramki, a tutaj w takich sytuacjach zdarza się przestrzelić). Te mankamenty znają już gracze, którzy mieli styczność z poprzednimi PES-ami, i, niestety, przypomną sobie o nich, grając w tegoroczną odsłonę. Niemniej w Pro Evolution Soccer 2012 gra się znacznie lepiej niż w edycję ubiegłoroczną. Poprawiona sztuczna inteligencja czyni zabawę bardziej nieprzewidywalną i bliższą rzeczywistości. Pewne niedoróbki w sterowaniu można wybaczyć, bo generalnie nie zdarzają się one często.
Do pełni szczęście brakowałoby jeszcze tylko ciekawych trybów rozgrywki, prawda? Niestety, w tym roku Konami nie dodało żadnych nowych opcji zabawy. W dalszym ciągu mamy do wyboru mecz towarzyski, sezon, trening, Ligę Mistrzów, Copa Libertadores, Master League oraz Become Legend. Z tym, że teraz dwa ostatnie tryby zostały ujęte pod nazwą Football Life. Nie niesie to za sobą żadnych większych zmian, może poza tym, że zwiększyła się liczba cutscenek i opcji menedżerskich. Szkoda, że w opcji Master League jesteśmy zmuszeni do gry zmyślonymi piłkarzami i nie możemy potrenować na przykład Leo Messiego i spółki...
...albo Wisły Kraków, która - jako jedyny polski zespół - znalazła się na liście licencjonowanych klubów w Pro Evolution Soccer 2012. I co ciekawe, została odwzorowana nie najgorzej. Jej skład jest jak najbardziej aktualny i nawet twarze niektórych piłkarzy (jak Biton, Genkov, Jaliens czy Bunoza) przypominają te znane z telewizyjnych transmisji. Jedynie Melikson, bodaj najlepszy obecnie piłkarz T-Mobile Ekstraklasy (choć nie wiadomo, jak długo jeszcze), został jakby pominięty - nie jest podobny do siebie i ma kiepskie statystyki. Na szczęście wszystko można skorygować samodzielnie w edytorze.
Pro Evolution Soccer 2012 został oparty na nieco już przestarzałym silniku, co niestety dość szybko rzuca się w oczy. Z jednej strony cieszy dbałość twórców o szczegóły - przy linii stoją i gestykulują trenerzy, wokół boiska przechadzają się ochroniarze, a za bramkami "jeżdżą" kamery - ale z drugiej rażą na przykład szarpane ruchy piłkarzy. Jakość tekstur także pozostawia trochę do życzenia, ale to akurat udaje się częściowo zatuszować charakterystycznym rozmyciem, pojawiającym się podczas powtórek. Komentarz, oczywiście w wersji angielskiej, jest nudny i nawet się nie umywa do tego w wykonaniu Dariusza Szpakowskiego i Włodzimierza Szaranowicza.
Wynik końcowy - 3:2 dla FIFY. Konami zagrało w tym meczu walecznie i z pomysłem, ale niektóre akcje przeprowadziło niedbale, zapominając, że diabeł tkwi w szczegółach. Piłkarze mogliby zagrać bardziej inteligentnie, a kierowanie nimi powinno być bardziej precyzyjne. Widzom brakowało też pewnie polskiego komentarza. Ale pomimo kilku mankamentów postawę drużyny należy pochwalić. Przewaga FIFY w tej konfrontacji nie okazała się znowu taka duża.
Jaka jest konkurencyjna FIFA 12? Dowiedz się z naszej recenzji!