Kinect - test

To miała być prawdziwa rewolucja w świecie gier wideo. Czy rzeczywiście nią jest? Odpowiadamy na to pytanie po kilku miesiącach wytężonych testów.

Microsoft pracował nad Kinectem (poprzednio znanym pod kryptonimem Project Natal) przez długie lata. Przez ten czas słuchaliśmy wielokrotnie, iż szykuje się prawdziwa rewolucja, iż granie jeszcze nigdy nie było takie, jakie będzie teraz, i tak dalej, i tak dalej... My do końca zachowywaliśmy spokój i podchodziliśmy do sprawy zdroworozsądkowo. Historia nauczyła nas, że marketingowe opowieści to często jedno, a rzeczywistość - coś zupełnie innego. Dlatego woleliśmy się wstrzymać, potestować Kinecta trochę dłużej i dopiero teraz pokusić się o odpowiedź na to najważniejsze z pytań: "czy to rzeczywiście rewolucja?".

Reklama

Zacznijmy od krótkiej notki czysto informacyjnej. Kinect to urządzenie będące dostawką do konsoli Xbox 360, pozwalające nam na sterowanie nią i przeznaczonymi na nią aplikacjami (tymi, które taką możliwość uwzględniają) za pomocą naszych ruchów, a także komend głosowych. Idea jest taka: zapominasz o padzie, teraz kontrolerem jesteś ty sam. Pomysł doskonały, ale jak sprawdza się w praktyce?

Okazuje się, że przeciętny Kowalski może mieć kłopot już na etapie logistyki. Mianowicie do swobodnego korzystania z Kinecta potrzebna jest przestrzeń około dwa metry na półtora. Jeżeli nie dysponujesz taką, to albo twoje ruchy będą skrępowane, albo urządzenie, ustawione pod lub nad telewizorem, na wprost ciebie, po prostu będzie miał problem z zeskanowaniem całej twojej sylwetki. Czyli w skrócie - spora część Polaków będzie musiała zrezygnować z Kinecta tylko dlatego, iż nie ma wystarczająco dużej przestrzeni w mieszkaniu, przed telewizorem.

Jeśli jednak uda ci się wygospodarować owe dwa metry na półtora, będziesz mógł cieszyć się dobrodziejstwami oferowanymi przez kontroler w pełni i bez skrępowania. I tutaj rzecz najważniejsza - nie nastawiaj się na rozrywkę taką, jaką oferuje większość dzisiejszych gier na pada czy klawiaturę i myszkę. W dniu premiery Kinecta (początek listopada ubiegłego roku) kontroler ten wykorzystywało siedemnaście produkcji, z czego niemal wszystkie były przeznaczone dla casuali, a w szczególności dla rodzin i dzieci. Do dzisiaj nic się nie zmieniło. Wciąż do wyboru są tylko takie tytuły, jak Kinectimals (zabawa ze zwierzakami), Dance Central (taniec), Your Shape (fitness), Kinect Sports (uproszczony zestaw dyscyplin sportowych) czy Kinect Joy Ride (banalne wyścigi). Jeżeli nie masz zamiaru grać z przyjaciółmi lub rodziną czy też brać udział w ćwiczeniach fizycznych w domowym zaciszu, nie znajdziesz tutaj nic dla siebie. Przynajmniej póki co. Microsoft zapowiada, że w tym roku na Kinecta pojawi się wiele gier przeznaczonych dla hardcore'owych graczy. Czekamy na nie niecierpliwie.

Jakie by gry dostępne obecnie na Kinecta nie były, pozwalają w stu procentach przekonać się o użyteczności i jakości kontrolera. Sterowanie za pomocą ruchów jest naprawdę świetne. W pierwszej chwili można poczuć się jak po podróży wehikułem czasu. Aby wybrać jakąś opcję w menu, wystarczy najechać na nią dłonią, w powietrzu, a następnie przytrzymać ją w tym miejscu przez trzy sekundy, aby "w nią wejść". Jeżeli chcesz wrócić do poprzedniego ekranu albo wejść w ustawienia podczas rozgrywki, musisz ustawić lewą rękę w pozycji 45 stopni od tułowia. Proste i intuicyjne.

Samymi grami steruje się równie banalnie. Byliśmy zaskoczeni tym, jak dobrze Kinect radzi sobie z wykrywaniem naszych ruchów. Spodziewaliśmy się, że będzie miał z tym kłopoty, tymczasem pomyłki w odbiorze naszych gestów zdarzają się niezmiernie rzadko. Na pewno nie są na tyle częste, aby zniechęcić nas do zabawy. Czy kierujemy pojazdem w grze wyścigowej, czy głaszczemy tygrysa, czy tańczymy do rytmów Lady Gagi, sensor wykrywa nasze ruchy w sposób bliski perfekcji. Przeszkadzać mogą jedynie opóźnienia, które są minimalne, ale są. One jednak mogą zostać zniwelowane w przyszłości.

A zatem - rewolucja? Pod pewnymi względami na pewno tak. Kinect to kolejny krok na zachęceniu do zabawy grami wideo tych osób, które nie miały z nimi dotąd nic wspólnego. Przy kinectowych produkcjach doskonale mogą się bawić zarówno małe dzieci, jak i ich rodzice. Kinect Sports czy Dance Central potrafią przyciągnąć przed konsolę całe grupy ludzi, którzy na co dzień trzymają się z dala od jakichkolwiek wirtualnych rozrywek. To eksploracja zupełnie nowej przestrzeni, a więc i rewolucja w "growej" ekspansji na całym świecie.

Natomiast my, jako gracze z krwi i kości, czekamy na pojawienie się pierwszych hardcore'owych tytułów. Tych ma być w tym roku przynajmniej kilkanaście. Wśród nich pojawią się takie produkcje, jak Forza Motorsport 4 (wykorzystująca też pada), Kinect Star Wars, Codename D, Child of Eden czy Steel Battalion: Heavy Armor. To one zadecydują o dalszych losach Kinecta - o tym, czy pozostanie on tylko (i aż) zabawką dla rodzin i na domowe imprezy, czy będzie kompletną platformą do grania, która przynajmniej w pewnym stopniu zastąpi pada.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy