FIFA Street

FIFA całkowicie zdominowała rynek gier piłkarskich. FIFA 12 po pół roku od premiery sprzedaje się jak bilety na mecz Real Madryt - FC Barcelona, a FIFA Street rozwija tę serię w zupełnie nowym kierunku. I nareszcie robi to dobrze.

Wydane do tej pory trzy odsłony FIFY Street nie były może katastrofalne, ale nie należą one do wielkich sukcesów studia EA Sports. "Elektronicy" w kolejnej edycji postanowili się odciąć od poprzednich, usuwając z tytułu cyferki. Gra nazywa się - po prostu - FIFA Street i niesie za sobą kilka znaczących zmian. Przede wszystkim nie jest już szaloną zręcznościówką, w której zawodnicy biegają po ścianach, a czymś w rodzaju symulacji piłki podwórkowej i futsalu w arcade'owym stylu.

Gra oferuje kilka zróżnicowanych trybów zabawy. Jeśli chodzi o szybkie spotkanie, możemy takie rozegrać w jednym z czterech wydań. Do wyboru mamy: mecz na hali (pięciu na pięciu z bramkarzami, bez fauli i autów), mecz futsalowy (podobnie, tylko że z faulami i autami), Last Man Standing (czterech na czterech z małymi brakmami, strzelec gola schodzi z boiska, a wygrywa ta drużyna, która jako pierwsza opuści plac gry) oraz Panna (dwóch na dwóch, zabawa polegająca głównie na wykonywaniu trików). Bawić się można bez końca i ani krzty znudzenia, zarówno ze sztuczną inteligencją, jak i kumplami.

Reklama

FIFA Street zawiera także tryb kariery, nazwany World Tour. Wybieramy w nim kraj, w którym chcemy grać, tworzymy swojego zawodnika i zakładamy drużynę. Początkowo składa się ona z przeciętnych grajków, ale z czasem będziemy ją wzmacniali coraz lepszymi zawodnikami, aż w końcu zagramy u boku takich wirtuozów futbolu, jak Messi czy Cristiano Ronaldo. Z czasem rozgrywamy mecze z coraz poważniejszymi drużynami (jest FC Barcelona, Arsenal Londyn czy Borussia Dortmund z Polakami w składzie) i uczestniczymy w coraz bardziej prestiżowych zawodach. Spotkania są różnorodne - raz gramy na hali, a innym razem na betonowym boisku, raz z faulami, a innym razem bez etc. W każdym meczu, nawet przegranym, zdobywamy punkty doświadczenia, które pozwalają nam rozwijać podopiecznych.

W samej grze liczy się przede wszystkim - jak to w piłce - zdobywanie bramek, ale również zabawa w różnego rodzaju sztuczki z futbolówką. Tym razem nie są one już tak oderwane od rzeczywistości, jak dotychczas - każda z nich jest bez wątpienia do odtworzenia w realu (niekoniecznie Madryt). Gra nie jest już tak tolerancyjna wobec wciskania buttonów na padzie po omacku, jak leci. Jeśli chcemy osiągnąć mistrzowski poziom, musimy myśleć, obserwować przeciwnika i wykonywać świadome ruchy, a nie bezmyślnie tańczyć z piłką. Dostępnych trików jest całe mnóstwo i każdy znajdzie wśród nich swoje ulubione. Wykonywanie ich sprawia sprawia tyle samo frajdy, ile sprawiało robienie kapek w podstawówce. W równym stopniu cieszy tworzenie widowiskowych akcji z kolegami z zespołu i strzelanie goli. "Elektronikom" udało się doskonale uchwycić klimat podwórkowo-halowej piłki, bez udziwniania jej jakimiś kosmicznymi strzałami czy bieganiem po ścianach.

Byłoby jeszcze lepiej, gdyby panowie spędzili trochę więcej czasu nad algorytmami sztucznej inteligencji. Niestety koledzy z drużyny potrafią niemile zaskoczyć swoją bezmyślnością. Ci z pola czasem zapomną, że po stracie piłki wypada się wrócić, a ci stojący w bramce niekiedy sprawiają wrażenie, jakby minęli się z powołaniem.

W FIFIE Street jest dostępny także multiplayer, ale wygląda on - co tu kryć - na niedokończony. Brakuje w nim opcji zabawy innymi drużynami niż te stworzone w opcji World Tour, a liczba dostępnych trybów zabawy jest wyraźnie okrojona. Na szczęście najwięcej frajdy i tak daje rozgrywka z kumplami przy jednej konsoli. Tutaj emocji nie brakuje.

FIFA Street bazuje na tym samym silniku, co FIFA 12, i wygląda równie dobrze, co ona. Piłkarze poruszają się płynnie (choć wprowadzony w zeszłym roku Impact Engine nadal strzela sobie samobóje), a otoczenie jest kolorowe i różnorodne. Mecze rozgrywamy na najróżniejszych arenach - halach, salach gimnastycznych, boiskach szkolnych - które długo się nie nudzą. Podczas spotkań nie słuchamy komentarza, zamiast niego z głośników dobiega żywa muzyka.

Brawo, EA Canada. Występ tego studia w postaci nowej, odmienionej FIFY Street można skwitować jedynie gromkimi oklaskami. Po trzech niezbyt udanych próbach dostaliśmy wreszcie taką symulację piłki podwórkowo-halowej, jakiej chcieliśmy od lat. Nieoderwaną od rzeczywistości, w miarę możliwości realistyczną, ale wciąż dającą wiele frajdy. I do tego ładną i różnorodną. Jeszcze raz: brawo.

Plusy:

- spora różnorodność

- mnóstwo frajdy (szczególnie, gdy gra się z kumplami)

- nieprzesadzony realizm zamiast kosmicznych strzałów i trików

Minusy:

- frustrująca sztuczna inteligencja

- niedorobiony tryb online

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama