Dead Rising 2: Off the Record

Ciiiiii.... Coś ci zdradzę, ale to off the record. Pamiętasz wydarzenia z Fortune City, całą tę historię z Chuckiem Greenem, atakiem zombie na miasto itd? To wszystko lipa, ściema, kłamstwa pod publiczkę. Tak naprawdę wyglądało to zupełnie inaczej...

Oto produkcja, jakich mało w historii gier - kto wie, czy nie pierwsza w swoim rodzaju. Twórcy wydanego w zeszłym roku Dead Rising 2 postawili pytanie: A co by było, gdyby w naszej opowieści pojawił się inny główny bohater? Czy akcja potoczyłaby się tak samo? A może doprowadziłaby nas do zupełnie innego finału? Odpowiedź to właśnie Off the Record - ta sama intryga, rozgrywająca się w dużej części w tych samych co w Dead Rising 2 scenografia ach, ale kluczową rolę obsadzono kimś innym...

Mr. West

Wracamy więc do Fortune City - centrum shoppingu, hazardu, rozpusty i wszelkich innych dozwolonych od lat osiemnastu przyjemności, wyraźnie zainspirowanego Las Vegas. To także miejsce, gdzie odbywa się telewizyjne show Terror is Reality, którego uczestnicy na tysiące różnych sposobów masakrują zombie, w świecie gry będące już czymś stosunkowo normalnym. Od czasu wydarzeń z miasteczka Willamette (pokazanych w jedynce), gdzie żywe trupy pojawiły się po raz pierwszy, ludzkość zdążyła się już oswoić z tym, że umarlaki mogą powstać z grobu. Na szczęście nauczyła się też kontrolować wirusa odpowiedzialnego za ten stan rzeczy, a epidemię udało się powstrzymać. Sytuacja jest na tyle stabilna, że pojawiła się nawet organizacja C.U.R.E. broniąca praw zombie, m.in. protestując przeciwko programom takim jak TiR, jej zdaniem niehumanitarny. Kiedy przetrzymywane na potrzeby tego show żywe trupy zostają wypuszczone na ulice, pojawia się podejrzenie, że to właśnie członkowie C.U.R.E. stoją za tą akcją. Czy tak jest w istocie?

Reklama

Prawdę odkryjemy tym razem z perspektywy Franka Westa, bohatera pierwszej części serii, w Dead Rising 2 występującego wyłącznie w jednym z dodatków. To fotoreporter, który upublicznił epidemię zombie w Willamette - dzięki temu na krótko stał się celebrytą. Kwadrans sławy jednak minął i gdy zaczyna się gra, Franka spotykamy na zapleczu show Terror is Reality, kilka minut przed startem w turnieju. W tym samym momencie zaczynała się podstawowa część Dead Rising 2, tam jednak bohaterem był Chuck Greene, mistrz motocrossu. To, jak twórcy Off the Record podeszli do pomysłu na opowiedzenie tej samej historii w jej alternatywnej wersji, widać już w pierwszej grywalnej scenie: konkurencja, w jakiej w TiR brał udział Chuck, polegała na rozjeżdżaniu zombie motocyklem wyposażonym w piły łańcuchowe - Frank zaś, ubrany w strój zapaśnika, musi okładać żywe trupy pięściami, spychając je na ustawione w rogach areny piły tarczowe.

Tak to mniej więcej wygląda w całej grze - fabuła toczy się w zbliżony sposób, podążając ścieżką, którą znamy już z Dead Rising 2, ale nowy główny bohater sprawia, że jej epizody wyglądają inaczej, a w drugiej części rozgrywki trafiamy też do zupełnie nowych lokacji (m.in. wesołego miasteczka inspirowanego ‚ filmami science-fiction). Wczesna wersja gry, którą testowaliśmy w redakcji, nie odkrywała wszystkich sekretów Off the Record, wystarczyła jednak, by przyjrzeć się nowym mechanizmom rozgrywki.

Pa-pa-pa-pa-paparazzi

Najważniejszy z nich (poza trybem Sandbox) związany jest z profesją Franka Westa. Reporter wszędzie porusza się z aparatem fotograficznym, który w dowolnym momencie może wyciągnąć, by uwiecznić sceny rozgrywające się na jego oczach. Od tego, co dokładnie przedstawi konkretne ujęcie, oraz jak wiele żywych trupów się na nim znajdzie, zależeć będzie liczba punktów prestiżu (PP) przyznawanych za fotkę. Dodatkowo pewne zdarzenia mają przypisane określone kategorie: przedstawiają np. sceny o charakterze erotycznym bądź epatują szczególną brutalnością - co daje bonusowe PP. To ważne, bowiem w serii Dead Rising pełnią one rolę punktów doświadczenia - wydając je, możemy rozwijać umiejętności kierowanej postaci, np. zwiększać liczbę ciosów znajdujących się w jej repertuarze czy odporność na obrażenia.

Nowe będą również różne kombinacje przedmiotów, z których można składać prowizoryczne bronie. Opcja ta była jedną z ciekawszych w Dead Rising 2, tu powróci pozwalając tworzyć jeszcze bardziej zwariowane narzędzia eksterminacji. Rodzaj tych wynalazków i efekty ich działania pozwalają wyczuć klimat, jaki chcą zbudować twórcy Off the Record - na poważnie i zgodnie ze zdrowym rozsądkiem (na ile to możliwe w grze o zombie) opowiedzieli nam historię epidemii w Fortune City w Dead Rising 2 - tu zaś puszczają oko do fanów i idą na całość.

To całkiem niezły sposób na to, by ukryć fakt, że w rzeczywistości po raz kolejny dostajemy tę samą grę. Nie poprawiono oprawy graficznej, która już w zeszłym roku nie zachwycała, niezmienione pozostaną animacje, które od początku były dość koślawe. Nie najlepsza jest również płynność działania gry, długie są czasy wczytywania poziomów - to jednak ma się jeszcze zmienić. Decydujące o powodzeniu całości okaże się więc to, jak scenarzyści Off the Record podejdą do intrygi, która sprawiła, że żywe trupy pojawiły się w Fortune City - w podstawowej wersji Dead Rising 2 kilka kluczowych dla fabuły postaci kryło bardzo brzydkie tajemnice, które teraz przecież już znamy. Ta część historii, którą mogliśmy sprawdzić w testowanej przez nas wersji, wskazuje, że jeden z głównych sprawców całego zamieszania kieruje się tymi samymi pobudkami. Czy tym razem rolę "czarnych charakterów" odegra ktoś inny? A może reporter odnajdzie drugie dno znanej już historii? Jeśli najważniejsze wątki pozostaną niezmienione, alternatywne spojrzenie na Dead Rising 2 uratować może tylko niższa niż pełnowymiarowa cena - nie powinna ona przekroczyć 160 złotych. To jednak na razie informacja "off the record".

Playbox
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy