Yakuza 3
Yakuza to japońska organizacja przestępcza, która najlepiej ze wszystkich strzeże swoich tajemnic. Dzięki firmie Sega możesz jednak wcielić się w jej członka i poznać zasady,jakimi rządzi się tamtejszy półświatek.
Pod warunkiem, że zajmiesz się też garstką sierot, uratujesz porwanego pieska i umieścisz na blogu zdjęcie babci, która zapatrzona w plakat z nastoletnim idolem wywinęła kozła na zaparkowanym na poboczu samochodzie...
Japończycy jako twórcy gier najmocniejsi są w dwóch typach tytułów: RPG-ach (fakt, że dość specyficznych) oraz bijatykach. W związku z tym produkcja taka jak Yakuza, która łączy w całość elementy zapożyczone z obu tych gatunków, powinna być najdoskonalszym przykładem tego, co potrafią programiści z Kraju Kwitnącej Wiśni. W pewnym sensie nim jest, choć niestety pokazuje
również, jak wielkie są różnice kulturowe między Światem Zachodu a Światem, w Którym Zamiast Bigosu Mają Surowe Ryby na Ryżu Zawijane w Wodorosty.
Zwiedzanie z yakuzą
Tytuł Yakuza 3 zdradza, chcąc nie chcąc, wszystko: to trzecia część serii, która opowiada o członku japońskiej grupy przestępczej. Poprzednie odcinki wydano na PlayStation 2, trzeci to już produkcja na nową generację konsol - ukazuje się wyłącznie na PlayStation 3. Premiera europejska gry zbiegła się w czasie z wydaniem czwartej odsłony Yakuzy w Japonii, gdzie cykl ten cieszy się bardzo dużym powodzeniem i jest jedną z ważniejszych marek.
Mogę to zrozumieć, bo mnóstwo w nim odniesień do współczesnego Nipponu, pokazuje świat dla wielu ludzi zamknięty (ale bardzo kuszący), sama gra zaś bazuje na konwencjach i mechanizmach rozgrywki, które Japończykom są po prostu bliskie. To też sprawia, że granie w Yakuzę jest w pewnym sensie namiastką wycieczki do Kraju Wschodzącego Słońca. Dlatego "japonofilom" polecam tę produkcję niezależnie od jej niedociągnięć czy rozwiązań, które mogą Europejczyka drażnić. Tym bardziej że tym razem wycieczka do Tokio (i Okinawy) odbywa się w HD.
Nowy konflikt, starzy znajomi
Bohaterem serii jest niezmiennie Kazuma Kiryu (dopiero w "czwórce" postaci grywalnych będzie więcej - aż 4). To yakuza, obecnie na "emeryturze", wcześniej jednak pełniący wysoką funkcję w tokijskim Klanie Tojo - jednej z najpotężniejszych rodzin na Wyspach Japońskich. Dziś Kazuma prowadzi... sierociniec dla maluchów, położony tuż przy plaży na przepięknej - i wciąż dziewiczej - Okinawie. To ucieczka od gangsterskich porachunków, w których Kiryu brał udział w pierwszej i drugiej części cyklu. Tu ma nadzieję znaleźć spokój i, wychowując dzieciaki (sam był sierotą), odpłacić losowi za wszystkie złe rzeczy, które robił, będąc przestępcą.
Niestety przeszłość dopada go i tutaj - okazuje się, że sierociniec znajduje się na ziemi, której wartość gwałtownie wzrosła, bowiem mają na niej powstać baza wojskowa i kurort wypoczynkowy. Stawką w tej grze są wielkie pieniądze, nikt więc nie przejmuje się ani garstką obdartych dzieciaków, ani nawet "ochroną", jaką zagwarantował Kazumie jego zwierzchnik z Tojo Clanu, Daigo Dojima(doskonale znany fanom serii). Gdy Daigo zostaje zamordowany, Kazuma zdaje sobie sprawę z tego, że jeśli chce uratować sieroty, sam musi się tym zająć. Ma ku temu dodatkowy powód: w sprawę zamieszany jest Shintaro Fum, boss yakuzy i ojczym bohatera. Ponoć nieżywy...
Świat mało otwarty
Choć wydawać by się mogło, że Yakuza to japońskie GTA, w rzeczywistości to raczej Final Fantasy o gangsterach. Akcja gry toczy się głównie w miastach, po których chodzą, i to całkiem tłumnie, ludzie, jednak poziom interakcji jest w tych fragmentach rozrywki znikomy. Nie można podskoczyć,
uderzyć przypadkowego przechodnia ani wsiąść do samochodu i przejechać nim kilka przecznic (szczególnie że grywalny obszar ograniczony jest niewidzialnymi ścianami lub bardzo nienaturalnymi przeszkodami).To, co w "otwartym świecie" można zrobić, to podejść do interaktywnej postaci (oznaczonej wielką zieloną strzałką wiszącą jej nad głową), w ten sposób aktywując dialog lub jakąś minigrę; ewentualnie wejść do jednego ze sklepów/punktów rozrywkowych i tam zrobić zakupy czy wziąć udział w sesji karaoke. Choć w kilku miejscach pojawiają się różne warianty zachowań wpływające na zakończenie oraz przebieg niektórych wątków, fabuła gry jest raczej liniowa. Zabawa polega na bieganiu z jednego punktu mapy do drugiego, prowadzeniu tam dialogów popychających scenariusz do przodu i rozgrywaniu fragmentów wymagających bardziej aktywnego udziału: bijatyk, ale nie tylko.
Tekken RPG
Starcia z przeciwnikami (zawsze rozstrzygane wręcz, choć czasem przy pomocy kija baseballowego, samurajskiego miecza lub... roweru) to w Yakuzie odpowiednik systemu walki z typowych japońskich RPG-ów. O ile w Final Fantasy czy Dragon Queście potyczki toczy się turowo, wybierając odpowiednie opcje z menu, tak w Yakuzie mamy do czynienia ze zręcznościową bijatyką, którą specjaliści gatunku nazwaliby brawlerem. Wielkie lanie odbywa się na ograniczonej przestrzeni (arenie), na której znajduje się grupka wrogów (tylko bossowie występują w pojedynkę), których trzeba sprać na sfermentowany serek tofu.
Po zakończonej bitce zdobywa się punkty doświadczenia, ktore można inwestować w nowe ciosy i umiejętności, w trakcie starcia można korzysta. z przedmiotow znajdujących się w ekwipunku - słowem: to prawdziwy Tekken RPG. Szkoda, że ów system praktycznie nie rozwija się od pierwszej części cyklu. W każdej odsłonie serii Kazuma uczy się od podstaw tych samych ciosow, a przecież powinien już być mistrzem wszelkich sztuk walki. Z tego też względu typowe dla jRPG'ów przypadkowe bojki szybko się nudzą i gracz czeka z niecierpliwością na kolejny pojedynek z bossem (zawsze opatrzony opatrzony świetnymi scenkami animowanymi wyświetlanymi przed i po lub dłuższą sekwencję, w której trzeba oczyścić np. cały budynek z wrogów, powalając kilkudziesięciu przeciwników jednym ciągiem.
30% riki-tiki-tak
Yakuza 3 tym różni się od swoich poprzedników, że poza bijatykami oferuje też bardzo dużo najróżniejszych minigierek, nierzadko ciekawie wplecionych w fabułę. By przekonać lokalnego polityka, że w sierocińcu "dobrze się dzieje", Kazuma musi wygrać z nim partyjkę golfa. By uspokoić jedną ze swoich wychowanek, rozhisteryzowaną ucieczką psa, trzeba czworonoga dopaść, pędząc za nim ulicami miasta. Wśrod minigierek jest rownież gra w baseball z podopiecznymi, trele morele w salonie karaoke, riki-tiki--tak w barze z hostessami - właściwie większość czynności, jakie mogą stać się udziałem członka yakuzy, przełożono na taką lub inną, niewielką i dość prostą, formą interakcji.
Mimo to proporcje między fragmentami, w których trzeba być aktywnym, a takimi, w których jedynie ogląda się animacje i przerywniki (ewentualnie biega po mieście, w którym właściwie nic nie można zrobić poza dotarciem na miejsce), są w Yakuzie 3, jak na mój europejski gust, bardzo źle wyważone. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że przez 70% czasu nie robisz tu nic (tylko patrzysz, czasem tak długo, że... wyłącza się pad) albo robisz coś, co ani nie jest szczególnym wyzwaniem, ani nie budzi większych emocji. Lubisz sushi? Polubisz Yakuzę Japończykom się to pewnie podoba, ale ja grając w Yakuzę 3, miałem wrażenie, że trochę tracę czas, który mógłbym poświęcić na tytuł, który wymaga ode mnie większej aktywności. Sprawę ratuje fakt, że pod względem fabularnym to naprawdę ciekawa produkcja. Jednak nawet kiedy bezlitośnie pokazuje kulisy władzy, zestawia to z bardzo rozbudowanym (moim zdaniem przesadnie) wątkiem zajmowania się dzieciakami, którym trzeba pomóc, gdy biją je w szkole, gdy wybierają się na pierwszą randkę albo gdy zgubi
im się piesek. Do tego dochodzi mnóstwo elementów, które twórcy przenieśli z poprzednich części, jeszcze z generacji PlayStation 2, np. sporo dialogów, w których brakuje udźwiękowienia i trzeba je przeklikać, wciskając krzyżyk. Szkoda, że Japończycy są tak zamknięci na osiągnięcia zachodnich autorów. Yakuza 3 byłaby o niebo lepszą grą, gdyby rzeczywiście była "japońskim GTA" z tą samą fabułą, ale większą interakcją i żywszym tempem. A tak pozostaje potraktować ten tytuł jak pocztówkę z Kraju Kwitnącej Wiśni i... czekać na True Crime.