Wywiad z członkiem grupy powiązanej z atakiem na Sony

Serwis VG247 zamieścił wywiad z jednym z członków grupy Anonymous, powiązanej z tegoroczną serią włamań do różnych firm związanych z grami, w tym Sony.

Anon (mówił sam za siebie, wszak grupa jest zdecentralizowana) przyznał, że Anonimowi nie popierają akcji grupy LulzSec, nadmienił jednak, że gracze samolubnie odbierają informacje o włamaniach.

Człowiek podpisany jako Anon stwierdził, że grupa Anonymous nie popiera działalności LulzSec, która ostatnio włamywała się na serwery firm (Codemasters, Epic, BioWare, Nintendo, Bethesda...) czy gier online (EVE Online, Minecraft).

"Nie wspieramy akcji Lulz Security przeprowadzonych 'dla beki'. Anonymous, jako grupa, opowiada się za obroną pewnych praw i działaniami w ich imieniu, w trakcie których oczywiście można mieć bekę. Jednak indywidualni Anonimowi mogą robić, co zechcą" - czytamy w wywiadzie. Anon przyznał też, że grupa wycofała się z działań przeciwko Sony.

Reklama

"Nie atakujemy już Sony. Dalszymi atakami nie możemy osiągnąć nic poza niesławą" - twierdzi Anon.

Członek Anonymous wyjawił też nieco szczegółów o motywacji stojącej za działaniami grupy. Okazuje się, że jedną z przyczyn nie do końca czystej i legalnej działalności są tendencje firm do ograniczania swobody w Internecie, który według niepisanych założeń ma być ostoją niezależności.

"Niezależnie od tego, czy istnielibyśmy czy nie, firmy dalej zacieśniałyby mechanizmy ochrony w sieci i żądałyby praw, które chroniłyby ich witryny. My zaś zwyczajnie ujawniamy ich porażki i chcemy dać do zrozumienia, że prawo nie działa w interesie korporacji, lecz ma wzmacniać przejrzystość w sieci. Jeśli firmy będą kontynuować wzmacnianie ochrony, wtedy i tak znajdziemy na nie sposób" - mówi członek Anonymous.

Dlaczego zatem uciekać się do brudnych środków, zamiast legalnie dociekać swoich praw?

"Anonymous jest obecnie uznawane za grupę terrorystyczną. Próba stworzenia demokratycznego procesu (niezależnie od faktu, że podburzyłoby to jedną z zasad naszego działania) byłaby zatem bezużyteczna" - odpowiada Anon.

Anon wypowiedział się także w sprawie ataków na PlayStation Network i przyznał, że gracze nie zrozumieli intencji Anonymous.

"Naszą intencją w pierwszych atakach na PSN było ograniczenie ruchu na serwerach, aby zaprotestować przeciw działaniom Sony. Nie chcieliśmy wpieniać klientów, w końcu walczyliśmy o ich prawa. Sony ograniczało prawo do własności konsoli i uprzykrzało życie hakerom, a my staraliśmy się dotrzeć z tą informacją do klientów" - mówi Anon.

"Jednak zamiast poznać przyczyny naszego działania, ich po prostu zaczęły swędzieć tyłki. Ich złość można zrozumieć, ale ich zachowanie było samolubne, bo bardziej interesowała ich osobista frajda, niż prawa jako klientów" - dodaje Anon.

Na koniec Anon ustosunkował się do ostatnich aresztowań członków grupy. Jak mówi, walka z Anonymous przypomina walkę z hydrą.

"W miejsce każdego Anona którego aresztują, wejdzie dziesięciu następnych. Państwa walczą przeciwko ideologii, a z każdym wspomnieniem naszej nazwy zwiększają nasze szeregi. Zyskujemy wsparcie urażonych działaniami tych, którym się sprzeciwiamy. Anonymous to manifestacja idei, a idee są kuloodporne" - twierdzi Anon.

Przeczytaj także o hakerach, którzy zostali aresztowani w związku z atakiem na Sony

CDA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy