Trine 2
Pamiętacie The Lost Vikings? Albo Fury of the Furries? To były gry! Ktoś powie: "takich już dzisiaj nie robią". I przyznałbym temu komuś rację, gdyby nie Trine.
Obecnie wysokobudżetowe platformówki należą do rzadkości. Branżowi potentaci - tacy jak Electronic Arts czy Activision - zajmują się przede wszystkim produkcją strzelanek i zręcznościówek (bo taki kierunek dyktuje popyt). Na próżno szukać wśród nich klasycznych platformerów. Na szczęście są wyjątki, takie jak gra Trine w wykonaniu studia Frozenbyte. Pod koniec ubiegłego roku do sprzedaży trafił jej sequel, wylewając na naszą redakcję całą beczkę bajkowego czaru.
Trine 2 - podobnie jak pierwowzór - przypomina wspomniane w leadzie The Lost Vikings i Fury of the Furries. To platformówka, w której przejmujemy kontrolę nad drużyną bohaterów o różnych umiejętnościach. Aby przechodzić kolejne poziomy, trzeba rozwiązywać liczne zagadki. A żeby rozwiązywać zagadki, trzeba właściwie wykorzystać zdolności naszych herosów. A więc kto boi się myślenia, nie ma tutaj czego szukać.
Bohaterów jest tutaj trójka. Jest mag Amadeus, który potrafi wyczarowywać proste przedmioty i przenosić je za pomocą telekinezy. Jest rycerz Pontius, który sprawdza się w "naparzaniu" przeciwników i przebijaniu się przez różnego rodzaju przeszkody. Jest wreszcie złodziejka Zoya dysponująca łukiem, z którego może strzelać do wrogów, a także - za pomocą strzał z linami - wieszać się na różnych obiektach.
Nasze trio zostaje sprawnie przedstawione w ciągu pierwszych minut rozgrywki. Najpierw poznajemy maga, później rycerza, a na końcu złodziejkę. Ich ścieżki zbiegają się ponownie przez pojawienie się tajemniczego artefaktu, tytułowej Trójcy. Bohaterowie trafiają do przepięknej, acz niebezpiecznej, bo opanowanej przez złowrogie gobliny, krainy.
Już na wstępie Trine 2 oczarowuje nas wspaniałymi krajobrazami. To, co przedstawili autorzy tej gry, to prawdziwe arcydzieło. Każda lokacja jest na swój sposób urokliwa - i mam tu na myśli zarówno otwarte przestrzenie, na których można podziwiać cudowne refleksy świetlne, jak i podziemne korytarze, które nigdy nie widziały światła dziennego. Autorzy zadbali o wszystkie detale, takie jak efekty towarzyszące rzucanym przez nas czarom. Trine 2 jest tak piękne, że aż chce się grać. A do tego cudownie brzmi. Trwającą około godziny ścieżkę dźwiękową napisał Arii Pulkkinen, człowiek odpowiedzialny za motyw przewodni z kultowej gry Angry Birds.
Ale Trine 2 wciąga nie tylko dlatego, że ładnie wygląda i brzmi. Sama gra zaczyna wciągać na dobre już od pierwszych minut, które z nią spędzamy. Twórcy w bardzo udany sposób połączyli elementy zręcznościowe z łamigłówkami, które nie powinny nikomu nastręczyć wielkich kłopotów, ale niejednokrotnie nad ich rozwiązaniem trzeba nieco dłużej pomyśleć. Na szczęście nie ma obaw, że ktoś utknie w trudnym momencie na dobre i będzie zmuszony do pożegnania się z grą. Autorzy wprowadzili system podpowiedzi, który raz-dwa pomoże nam wykaraskać się z kłopotliwej sytuacji. Nie radzę jednak korzystać z niego nagminnie, gdyż nic nie daje takiej frajdy, jak własnoręczne (własnogłowne?) rozwiązanie wymagającej zagadki.
Postacie możemy rozwijać, wzbogacając je o nowe umiejętności lub poprawiając biegłość w używaniu tych już posiadanych. Aby móc to robić, należy zbierać rozrzucone po świecie gry fiolki z doświadczeniem. W sumie jest ich do zebrania ponad tysiąc, więc należy mieć cały czas oczy szeroko otwarte. Warto zadbać o rozwój bohaterów, bo im lepiej się wykształcą, tym łatwiej później idzie pokonywanie przeciwników i rozwiązywanie zagadek.
Trine 2 składa się z trzynastu poziomów. To mniej niż w pierwowzorze, ale tym razem etapy są rozleglejsze i wymagają poświęcenia im większej ilości czasu. W sumie na przejście gry będziesz potrzebował około piętnastu godzin. To - jak na dzisiejsze standardy - dość sporo. Bawić się można także w trybie kooperacji, najlepiej w wersji bez możliwości zmiany bohatera, kiedy to każdy gracz ma na stałe przypisaną postać i cała trójka musi wspólnie kombinować, aby osiągnąć cel. Taka forma rozgrywki przy jednym komputerze lub przy jednej konsoli daje mnóstwo frajdy. A jeśli nie masz nikogo, kogo mógłbyś wciągnąć we wspólne łamanie głowy, możesz pobawić się z innymi graczami przez internet.
Na koniec dwie zalety Trine 2, które mogą zadecydować o odpowiedzi na "oto jest pytanie": kupować czy nie kupować? Po pierwsze - gra została wydana w polskiej, kinowej wersji językowej, więc nie ma obaw, że ktoś czegoś nie zrozumie. Po drugie - nowy jej egzemplarz kosztuje niecałe 50 złotych. Stosunek jakości do ceny jest więc w tym przypadku bardzo dobry. Chyba na tyle dobry, że aż trudno sobie odmówić zakupu.