Time Crisis: Razing Storm

Virtua Cop i właśnie Time Crisis - kiedyś te dwie serie rządziły, zarówno na automatach i na domowych konsolach. Wydawało się, że dziś nie ma już dla nich miejsca. Czyżby coś się zmieniło?

Pamiętam, jak jeszcze kilka lat temu w salonach gier można było pograć w produkcje, w których twoim zadaniem jest mierzenie i strzelanie do kolejnych, wyskakujących zewsząd przeciwników. W zależności od tytułu, raz byli to bandyci, raz potwory, a innym razem dinozaury. Bawić się można było przy tym setnie, toteż dziwne, iż w dzisiejszych czasach dla gatunku tzw. shooterów na torach (kamera sama porusza się po wyznaczonej ścieżce, a ty zajmujesz się tylko celowaniem i strzelaniem) nie ma już miejsca. To znaczy jest, ale niewiele - wydany trzy lata temu Time Crisis 4 nie zdobył zbyt wielkiej popularności. Pomimo tego, Namco postanowiło spróbować jeszcze raz i zleciło przygotowanie Time Crisis: Razing Storm.

Reklama

Gry nie uświadczylibyśmy pewnie w ogóle, gdyby nie premiera PlayStation Move, czyli nowego kontrolera do PlayStation 3, pozwalającego m.in. właśnie na celowanie do poruszających się na ekranie postaci niczym z pistoletu. Oczywiście możliwe to było już dawno temu, za pomocą specjalnych pistoletów, jednak wypuszczenie na świat Move'a stanowiło doskonałą okazję do zainteresowania tego typu produkcjami zupełnie nowych grup graczy.

Time Crisis: Razing Storm to właściwie nie gra, a zestaw gier. Są ich tutaj dokładnie trzy - poza samym Time Crisis: Razing Storm znajdziesz jeszcze dwie starsze produkcje Namco, Time Crisis 4 oraz Deadstorm Pirates, obie należące do tego samego gatunku. Skupmy się jednak na tej pierwszej, bo o niej mowa.

Time Crisis: Razing Storm oferuje nam przede wszystkim opcję fabularną, w której przechodzimy kolejne etapy, obserwując jednocześnie rozwój niezbyt skomplikowanych wątków. To gra nastawiona na wartką akcję, a nie na wymyślne chwyty w scenariuszu. Niestety, owa akcja też nie wypada najlepiej, głównie przez niewygodne sterowanie, które wymaga od nas nie tylko strzelania, ale i poruszania głównym bohaterem, niczym w FPS-ach. A żeby przykładowo obrócić się w prawo, musisz przesunąć Movem celownik aż do krawędzi ekranu, co nie jest najpomyślniejszym rozwiązaniem. Jedynym lepszym jest połączenie Move'a z padem i poruszanie się tym drugim, a celowanie pierwszym. Nie jest to jednak wymarzony układ.

Zabawa znacznie lepiej wygląda w trybie Arcade, w którym nie ma już żadnych rozwiązań a'la klasyczne FPS-y i który jest już klasycznym przykładem shootera na szynach. Kamera porusza się sama wedle ustalonego scenariusza (wiem, jak to brzmi, ale to właśnie jest w tych grach fajne, naprawdę), a ty tylko celujesz i strzelasz, celujesz i strzelasz. Jak za starych, dobrych lat. Aż żal, iż całość można ukończyć zaledwie w kilka godzin. Oczywiście potem można przejść ją jeszcze przynajmniej kilka razy, ale prosi się wręcz, aby etapów było przynajmniej ze dwa razy tyle. A, no i jeszcze trzeba wspomnieć o możliwości zabawy we dwójkę, w tym także przez sieć.

Poza trybami Story oraz Arcade w Time Crisis: Razing Storm jest jeszcze Sentry Mode, w którym twoim zadaniem jest stłumienie buntu w więzieniu. Strzelasz miękką amunicją, nie wyrządzając nikomu większej krzywdy, lecz nie ma to najmniejszego znaczenia. Ważne jest, jak celnie strzelasz - za to gra cię punktuje, podsumowuje, a potem umieszcza twój wynik w sieci. Jeżeli lubisz konkurować, to właśnie w Sentry Mode się odnajdziesz, bo będziesz mógł walczyć o miano najlepszego strzelca z graczami z całego świata.

Trzeba też napisać cokolwiek o pozostałych dwóch grach z zestawu. Time Crisis 4 to, jak się pewnie domyślasz, poprzednia część serii. Jest to klasyczny reprezentant gatunku shootera na szynach, w którym zajmujesz się tylko obsługą celowniczka. Wcielasz się w niej w dwójkę bohaterów - Giorgio Bruno oraz Evana Bernarda. Klimatem gra przypomina Time Crisis: Razing Storm. Zgoła inna jest trzecia produkcja z zestawu, czyli Deadstorm Pirates, w której strzelasz do różnych zmor z innego wymiaru i demonów rodem z piekieł. To fajna odskocznia od bardziej realistycznych Time Crisisów.

Pomimo że Time Crisis: Razing Storm zawiera aż trzy gry, to ukończenie ich wszystkich nie zajmie ci więcej niż kilka godzin, co jest jedną z głównych wad tego tytułu. Niemniej, jeżeli tęsknisz za czasami automatów i strzelanek na szynach, które raz po raz prosiły cię o wrzucenie kolejnego żetona, na pewno będzie to dla ciebie miłe, sentymentalne przeżycie. No i bardzo możliwe, że zechcesz każdą z trzech gier kończyć po kilka razy, walcząc ciągle o coraz lepsze wyniki. Jeśli chcesz przeżyć jeszcze raz to czasy salonów gier, kupuj koniecznie.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Time
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy