Rayman Origins

Jeden z najsłodszych bohaterów gier wideo powraca. Obdarzony blond czupryną Rayman jeszcze w tym roku zaszeleje na konsolach! Ubisoft nie był królem tegorocznych targów E3. Na jego pokazach zabrakło absolutnych nowości i niespodzianek.

Większość zaprezentowanych przez francuskiego giganta tytułów doskonale znaliśmy już wcześniej. Ghost Recon: Future Soldier, Driver: San Francisco, a nawet Assassin's Creed: Revelations - żadna z tych gier nie była dla nas zaskoczeniem. O dziwo, największą niespodzianką była dla nas prezentacja Rayman Origins, od której w ogóle zaczęła się konferencja Ubisoftu. Ta produkcja wygląda tak bajkowo, tak słodko, że mamy ją ochotę schrupać już teraz!

Jak wskazuje sam tytuł, Rayman Origins opowie nam historię z wczesnych lat Raymana. Twórcy zamierzają nam przybliżyć, skąd tak naprawdę wziął się ten bohater i jak to się stało, że jest tym, kim jest. Historia rozegra się w czasach jeszcze sprzed pierwszej części serii, w bajkowej krainie zwanej Rozdrożem Marzeń, będącej dziełem samego Lokulusa. Gra ma się ukazać wyłącznie w cyfrowej dystrybucji i zostać podzielona na odcinki. Nie mamy nic do takiego rozwiązania, rzecz jasna pod warunkiem, że poszczególne części zaoferują odpowiednio dużo zabawy za przystępną cenę. Michel Ancel, ojciec serii, który pracuje również nad Rayman Origins, przygotowuje wraz z kolegami z zespołu dwanaście zróżnicowanych lokacji, po pięć etapów w każdej.

Reklama

Rayman Origins to powrót nie tylko do wczesnych lat życia Raymana, lecz także do korzeni serii, do okresu, gdy nie wiedziała ona jeszcze, co to 3D. W nowej odsłonie zobaczymy ponownie dwuwymiarową grafikę (sprawiającą jednak momentami złudzenie trójwymiarowości dzięki odpowiednim manipulacjom kamery), a zabawa będzie miała charakter klasycznej platformówki, w której można iść tylko w prawo, w lewo, w górę i w dół. Naszym zadaniem będzie parcie naprzód, rozwiązywanie łamigłówek, zwalczanie przeciwników i zbieranie skarbów. Wszystko jak za starych, dobrych lat, tylko w przecudnej, dwuwymiarowej, ale nowoczesnej oprawie.

Najwięcej zabawy czeka nas w trybie kooperacji, w którym bohaterów będzie nie dwóch, nie trzech, tylko aż czterech! Jednym z nich będzie oczywiście Rayman, jego kolegą zostanie Globox, a do tego jeszcze dwóch graczy będzie się mogło wcielić w Teensów. Gra będzie od całej grupy wymagać współpracy, w niektóre miejsca dostaniemy się wyłącznie z pomocą kolegi lub koleżanki, jednak po ukończeniu każdego poziomu dowiemy się także, który z uczestników zebrał na przykład najwięcej skarbów, a zatem nie obędzie się bez nuty rywalizacji. Do rozgrywki w co-opie nie będziesz potrzebował stałych partnerów - chętnych do wspólnej zabawy znajdziesz w sieci, a co więcej, będą się oni mogli (podobnie jak ty) przyłączać lub odłączać nawet w środku etapu, nie przerywając reszcie grupy.

Rayman Origins nie trafi na pierwsze strony gazet ani na billboardy. Jest natomiast spore prawdopodobieństwo, iż znajdzie swoje miejsce w naszych serduchach, bardzo spragnionych takich oldschoolowych platformówek, w bajkowych klimatach i z urzekającą oprawą. Nowa przygoda Raymana rozpocznie się zimą tego roku. Wezmą w niej udział posiadacze PlayStation 3, Xboksów 360, Nintendo Wii, a nawet DS-ów.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama