Łap Małpy
Dzisiaj zapraszamy do zabawy dzieci. Szanowni dorośli, to nie jest gra dla was! U nas znana jest pod nazwą Łap małpy, ale w oryginale jej tytuł brzmi zgoła inaczej, bo Ape Escape.
I właśnie ta nazwa powinna więcej mówić starszym graczom. Taki sam tytuł nosiła wydana w 1999 roku przez Sony produkcja, która pierwotnie była technologicznym demem, ale później rozwinięto ją w pełnoprawną grę, mającą na celu zapoznanie graczy z technologią Dualshock. Efekt końcowy był naprawdę niezły. Japoński koncern postanowił teraz, po dwunastu latach, powtórzyć tamten zabieg. Jeszcze raz wypuścił grę Ape Escape i jeszcze raz zdecydował się wykorzystać ją do promocji nowej technologii - tym razem kontrolera ruchu PlayStation Move.
Niestety, Ape Escape (pozwolicie, iż od następnego razu będą używał polskiego tytułu) z 2011 roku nie ma poza tym nic wspólnego z Ape Escape wydanym jeszcze w ubiegłym tysiącleciu. Co najgorsze, nie umywa się do tamtych pod żadnym względem, szczególnie jeśli mowa o gameplay'u. Łap małpy to tzw. shooter na szynach, stworzony przede wszystkim z myślą o dzieciach, ale ja sam znam wiele ciekawszych tytułów dla młodocianych graczy.
Fabuła Łap małpy nie jest zbyt skomplikowana (i akurat o to nie mam pretensji, bo wiem, do kogo kierowana jest gra). Opowiada o tytułowych małpach, które przypuściły inwazję na Ziemię. Wcielamy się w bohatera, który wysłuchuje próśb dwóch dziewczynek i postanawia złapać niesforne zwierzaki. Wykorzysta do tego specjalną siatkę, którą my będziemy sterować za pomocą PlayStation Move.
Jak wspomniałem już wcześniej, Łap małpy to typowy przedstawiciel niezbyt popularnego w dzisiejszych czasach (ale powracającego do łask za sprawą Move'a) podgatunku strzelanek na szynach. Jeśli nie wiesz, czym się on charakteryzuje, już tłumaczę - chodzi o to, że kamera porusza się tutaj jak po sznurku, po wyznaczonej ścieżce, a twoim zadaniem jest jedynie nakierowywanie celowniczka do wyznaczone obiekty. W tym przypadku są to przede wszystkim małpy, które należy łapać w siatkę, wymachując Move'em. Ale to nie wszystko. Poza siatką mamy do dyspozycji procę (z niej strzela się już jak z broni w klasycznych shooterach na szynach) oraz wachlarz zwany Taranem. Za pomocą tego ostatniego możemy m.in. rozbijać skrzynie czy odbijać lecące w nas obiekty, takie jak banany. Są jeszcze specjalne bronie, takie jak wielki odkurzacz czy Bananator, którym możemy zamieniać przeciwników w żółte, podłużne owoce.
Jakkolwiek przyjemnie i obiecująco brzmi powyższy opis, uwierzcie mi, że nie ma w Łap małpy (w Łap małpach?) niczego, co wciągnęłoby gracza na dłuższy czas. Rozgrywka jest niebywale wręcz ospała - kamera porusza się powoli, a gdy trafiamy w miejsce z małpami do złapania, zatrzymuje się, przez co schwytanie wszystkich włochatych rozrabiaków staje się banalnie prostym zadaniem. Podczas zabawy przeszkadzał mi także niewygodny interfejs - gra wymaga od ciebie ciągłego przełączania "broni", zamiast skupić się na tej najważniejszej rzeczy, czyli na strzelaniu. W ogóle, jak na shooter na szynach, strzelania nie ma tutaj za wiele. Samo łapanie małp odbywa się bowiem poprzez machanie Move'em, co nie sprawiło mi zbyt wiele radości. Może ktoś młodszy to doceni?
Nawet jeśli, to już na pewno zauważy, że Łap małpy jest grą do bólu krótką. Twórcy zawarli w niej szesnaście plansz, ale wszystkie z nich przechodzi się łatwo i raczej szybko. Jeśli więc znajdziesz się (ty lub raczej ktoś młodszy z twojego otoczenia) w tej grupie, której produkcja Sony przypadnie do gustu, to nie pobawisz się zaledwie kilka godzin. Tylko nieznacznie sytuację ratuje zawartość kilku prostych mini-gier oraz sieciowych rankingów, w których możesz walczyć o jak najlepsze lokaty.
Na plus można natomiast zaliczyć oprawę audiowizualną, która powinna się spodobać nie tylko młodszym graczom. Wszystkie plansze są bardzo kolorowe, a małpy wesoło grasują po ekranie. Przyjemnie słucha się wszystkich dźwięków, wśród których może się znaleźć nagrane przez nas samych "mam cię!", które będzie odtwarzane za każdym razem, kiedy schwytamy włochatego zwierzaka. Oczywiście spolonizowany został nie tylko tytuł, ale i sama gra, więc żadne dziecko nie powinno mieć problemu z jej zrozumieniem. Tym bardziej, że autorzy zawarli w niej jeszcze przystępny tutorial.
Łap małpy to gra o niewykorzystanym potencjale. Na pewno byłaby o wiele atrakcyjniejsza, gdyby twórcy zawarli w niej więcej strzelania, a mniej łapania, które jest powolne i nużące, a także więcej broni i poziomów do przejścia. Przydałby się także tryb kooperacji, żebyśmy mogli bawić się wspólnie na przykład z naszą pociechą (jeśli takową posiadamy). Nie wiem, jak można było o tym nie pomyśleć...