L.A. Noire

Mafia, Godfather... a teraz L.A. Noire. Rodzina gier mafijnych nam się poszerza, i to prawdopodobnie o wyjątkowo uzdolnionego (przebojowego, wybuchowego) członka. Skąd takie wnioski? Po pierwsze - w L.A. Noire macza palce ekipa Rockstar Games (trzeba komuś przypominać, kto to taki?).

Po drugie - scenariusz pisze Brendan McNamara, autor fabuły popularnego The Gateway. Po trzecie - w produkcję wpakowano około 50 milionów dolarów, co lokuje ten tytuł na szóstym miejscu wśród najdroższych gier wszech czasów. Nieźle, prawda? A to dopiero początek.

W L.A. Noire przeniesiesz się do 1947 roku, do tytułowej amerykańskiej metropolii. Wcielisz się w Cole'a Phelpsa, policyjnego detektywa, który staje właśnie przed niezwykle niebezpiecznym zadaniem - musi wyjaśnić sprawę seryjnych morderstw, do których od pewnego czasu dochodzi w zakamarkach Miasta Aniołów. Będziesz musiał przeprowadzić śledztwo, którego sposób prowadzenia ma zaskoczyć wszystkich graczy (czym? o tym za chwilkę).

Reklama

L.A. Noire będzie prawdopodobnie nie tylko jedną z najdroższych wirtualnych produkcji, ale również jedną z najbardziej rozbudowanych fabularnie gier w historii. Jej scenariusz został zawarty na około... 22 tysiącach stron maszynopisu, co odpowiada długości około 12 filmów pełnometrażowych. Całość została podzielona na odcinki (to coraz modniejszy w ostatnich czasach sposób na ukazanie fabuły w grach wideo), podczas których poznasz drogę Phelpsa od podrzędnego detektywa po prawdziwego mistrza w swoim fachu. Z czasem będziesz poznawał coraz to nowe osoby - za każdym razem, kiedy główny bohater awansuje, zostanie mu przydzielony nowy partner.

Cała fabuła rozegra się na ulicach Los Angeles. Nic więc dziwnego, że twórcy dbają ze szczególną pieczołowitością o to, by miasto wyglądało tak jak to prawdziwe (w wersji z lat czterdziestych, rzecz jasna). Podczas projektowania poszczególnych lokacji autorzy sugerowali się dziesiątkami, jeśli nie setkami zdjęć i nagrań wideo, dzięki czemu udało im się opracować wiernego, wirtualnego klona. Mało tego, do prac nad grą zaangażowano projektanta mody, który pomógł odwzorować stroje mieszkańców Los Angeles sprzed kilku dekad.

Okej, a co z samą rozgrywką? Najłatwiej ująć L.A. Noire jako połączenie GTA, Mafii i kilku nowatorskich pomysłów, ale takie uproszczenie może być dla tej gry krzywdzące. W L.A. Noire będzie mnóstwo akcji, ale to prowadzone przez ciebie śledztwo będzie stanowiło trzon rozgrywki. A jeśli mowa o śledztwie, to automatycznie pojawiają się także takie czynności, jak zbieranie dowodów, przesłuchiwanie świadków czy analizowanie zdobytych informacji. Te elementy mają uczynić z gry coś więcej niż tylko shooter TPP - coś, co twórcy nazywają zupełnie nowym gatunkiem detektywistycznym.

Produkcja będzie sandboksem, a więc podczas zabawy będziesz mógł działać w nieskrępowany niczym sposób, wykonując poszczególne misje niemal w dowolnej kolejności (zwłaszcza tyczy się to oczywiście tych pobocznych). Przebieg rozgrywki nie będzie liniowy także z innego powodu. W trakcie podróży po Los Angeles będziesz mógł trafić przypadkiem na różnego rodzaju przestępstwa, takie jak napad na bank czy kradzież samochodu. Wówczas, jak na detektywa przystało, pomożesz w ujęciu sprawcy, wzywając przez radio do pomocy także funkcjonariuszy policji.

Przy każdej zbrodni będziesz musiał przesłuchać świadków, a potem oczywiście także podejrzanych. I tym samym przechodzimy do jednego z najlepiej rozwiązanych elementów w L.A. Noire. Mianowicie autorzy przygotowali nowatorski system motion capture, który pozwolił na odzwierciedlenie mimiki twarzy w sposób realistyczny jak nigdy dotąd. Ponoć będzie się dało rozpoznać intencje przesłuchiwanej osoby, tylko i wyłącznie patrząc na jej twarz!

Aby postacie zachowywały się realistycznie, zatrudniono do nagrań motion capture całe multum osób wykonujących najróżniejsze zawody. Oczywiście najwięcej pojawiło się na nich policjantów, ale poza tym zaangażowano także m.in. menedżera bokserskiego, inspektora przeciwpożarowego, uczestnika nielegalnych wyścigów ulicznych, a także panią, która na zawołanie musi się wyraziście rozpłakać.

Czy L.A. Noire rzeczywiście stworzy podwaliny zupełnie nowego gatunku detektywistycznego? Czy będzie czymś więcej niż GTA? Czy będzie po nim widać, jak wielkie pieniądze w niego zainwestowano? Przekonamy się prawdopodobnie tegorocznej jesieni. Wtedy do sklepów powinna trafić wersja na X360 i PS3.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: scenariusz | Los Angeles
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy