El Shaddai: Ascension of the Metatron

Nie będę zwlekał do samego końca z napisaniem tego. Napiszę to już teraz - artystyczna część mnie jest zachwycona El Shaddai: Ascension of the Metatron. Tak pięknie zrealizowane gry należą do rzadkości.

El Shaddai: Ascension of the Metatron to slasher, który przepadł w morzu gorących, jesiennych premier. Nikt nie zainwestował w jego promocję wielkich pieniędzy, a w naszym kraju gra w ogóle nie posiada wydawcy. To nieco zaskakujące, bo dawno nie widziałem tak ślicznej, artystycznie zrealizowanej produkcji na konsole. Nie jest ona może ideałem, ba, dużo jej do niego brakuje, ale cóż z tego, skoro każda chwila z nią spędzona to pożywka dla duszy?

Gra, opracowana przez japoński oddział brytyjskiego studia UTV Ignition Entertainment, jest luźną adaptacją apokryficznej, biblijnej Księgi Enocha. Wcielamy się w niej w samego Enocha, pradziada Noego (tak, tego od Arki), któremu pozwolono na przebywanie w niebie za życia. Pełni on tutaj rolę boskiego skryby, który pewnego dnia otrzymuje od samego Stwórcy propozycję - "albo powstrzymasz złych aniołów, którzy mi się sprzeciwili, zeszli na ziemię i zaczęli płodzić potomstwo ze śmiertelnikami, albo będę zmuszony do zesłania Wielkiego Potopu". Przyjmuje ją i zstępuje z powrotem do świata śmiertelników, by pokonać skrzydlatych wrogów.

Reklama

Już samo streszczenie początku fabuły El Shaddai: Ascension of the Metatron powinno dać do zrozumienia - to nie jest zwykła gra, tylko dzieło inne niż wszystkie. A jeśli nie dało, to przejdźmy teraz do aspektu, który świadczy o tym najdobitniej, czyli do oprawy. Ta zachwyca od pierwszych minut - niesztampową stylistyką, pastelową kolorystyką, artystycznym zacięciem. Widać, że to produkcja opracowana przez Japończyków, którzy słyną z takich nietypowych konwencji. Grafika jest śliczna i tworzy wspaniały klimat, który dodatkowo potęguje świetnie dobrana ścieżka dźwiękowa, będąca mieszanką religijnych pieśni, gitarowych riffów i rockowych wstawek. Gdyby Biblię przedstawiono w taki sposób, a nie jako zadrukowane drobnym maczkiem tomiszcze, każdy katolik (i nie tylko) miałby ją w małym palcu.

Opowiedziana przez twórców historia jest absolutnie liniowa. W żadnym momencie rozgrywki nie możesz wpłynąć na rozwój wydarzeń. Ale czy to minus? W moim przekonaniu nie. Dzięki takiemu podejściu do sprawy autorom udało się zwiększyć do maksimum tempo rozgrywki. Jest ono tak duże, że ani się obejrzysz, a na zegarze wybije godzina, odkąd włączyłeś grę.

Mechanika rozgrywki jest prosta i nie zaskakuje jakimiś wybitnie pomysłowymi rozwiązaniami. El Shaddai: Ascension of the Metatron to połączenie slashera z platformówką, w którym raz po raz toczysz walki ze stojącymi po stronie zła monstrami, a także skaczesz i biegasz, zwiedzając kolejne, wspaniale zaprojektowane lokacje. W pojedynkach z przeciwnikami możesz ograniczyć się do użycia gałki oraz jednego przycisku, służącego do wyprowadzania ciosów. Te możesz oczywiście dodatkowo modyfikować, przytrzymując dłużej button odpowiedzialny za atak czy uprzednio skacząc. W każdym razie przed walką nie musisz się zastanawiać nad taktyką, bo za każdym razem wygląda ona podobnie - podbiec do wroga i walić w niego jak najwięcej i jak najmocniej.

Choć walki są banalnie proste, nie powinieneś być tym zawiedziony. Mnie nie przeszkadzało to ani przez chwilę. Wręcz przeciwnie, skupiłem się na dynamice i płynności pojedynków, całkowicie zapominając o tym, że gra nie wymaga ode mnie przyciskania więcej niż jednego przycisku (dla niektórych mogłoby to być nie do pomyślenia). Poza tym standardowe pojedynki są raz na czas urozmaicane przez bitwy z bossami, które wymagają od nas nie tylko zręczności, ale i pomyślunku.

Swoich przeciwników możesz okładać pięściami albo jedną z trzech dostępnych broni. Każda z nich posiada inne właściwości. Pierwsze dwie służą do walki wręcz - jedna jest szybsza, ale słabsza, a druga wolniejsza, lecz silniejsza. Trzecia z kolei pozwala na atakowanie wrogów z dystansu.

Twojej uwagi od wrogów czy krajobrazów nie odciągają żadne elementy "HUD-opodobne". Twórcy zrezygnowali z wszelkiego rodzaju pasków, oznaczeń itp. Na ekranie możesz zobaczyć co najwyżej napisy podczas dialogów. To, jak bardzo Enoch jest poturbowany - on lub którykolwiek z jego wrogów - da się ocenić, obserwując model postaci. Po każdym udanym ataku pancerz ulega zniszczeniom i nietrudno dostrzec, że jego wytrzymałość zbliża się ku końcowi.

Odpalając El Shaddai: Ascension of the Metatron za pierwszym razem, możesz wybierać jedynie pomiędzy dwoma poziomami trudności - niskim oraz średnim. Kolejne dwa stają się dostępne dopiero po przejściu całej historii i pokonaniu głównego bossa. Ukończenie gry za pierwszym razem, na niskim poziomie trudności, zajęło mi około siedmiu godzin. Na wyższych zapewne będziesz potrzebował stosunkowo więcej czasu.

El Shaddai: Ascension of the Metatron to klasyczny reprezentant gatunku slasherów, usadawiający się w fotelu tuż obok Devil May Cry i Bayonetty, choć wyraźnie przebijający swoich konkurentów pod względem oprawy. Sama rozgrywka również zasługuje na pochwały, choć gdyby ją jeszcze dodatkowo urozmaicono i poprawiono pracę kamery, która czasami zwyczajnie wkurza, mielibyśmy do czynienia z przebojem na niebiańskim poziomie. Bez tego możemy mówić co najwyżej o bardzo dobrej - i pięknej - grze. Amen.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy