DMC Devil May Cry

W myśl maksymy Heraklita na temat powszechnej zmienności, nie można wejść dwa razy do tej samej rzeki. Można natomiast wrócić do początku i znaną już historię opowiedzieć na nowo.

Były już kanadyjski Dead Rising, amerykański Silent Hill (czeski w natarciu) i hiszpańska Castlevania. Łatwo zauważyć, że Japończycy coraz częściej "wypożyczają" swoje najlepsze marki kolegom z zachodu, tłumacząc to wyższą koniecznością. Wszak rynek nieustannie gna do przodu, problem zaś w tym, że japońskie studia dość uparcie opierają się nowym trendom, przez co gry z Kraju Kwitnącej Wiśni robią się coraz bardziej skostniałe. By zaś przekonać do siebie zachodniego konsumenta, potrzeba zmian, świeżego spojrzenia, a także przemodelowania starych rozwiązań i pomysłów, by do tego, co znane i sprawdzone, zapaliły się rzesze nowych graczy.

Reklama

Emo May Cry

Tym sposobem Devil May Cry wpadł pod skrzydła chłopaków z Ninja Theory, którzy mieli okazję popisać się przy okazji Heavenly Sword i Enslaved: Odyssey to the West. Od strony artystycznej były to prawdziwe perełki, dlatego o oprawę możemy być spokojni. Elementem, który od samego początku spędza fanom sen z powiek, jest wygląd głównego bohatera.

Dante to jedna z najbardziej rozpoznawalnych person świata gier. Gdy więc znanego zakapiora z białą czupryną zastąpił wychudzony szczeniak z petem w pysku, w środowisku fanów zawrzało. Ostatecznie wycofano się z części zmian. Nowy Dante wciąż mocno różni się od starego - zniknęły cienie pod oczami, przemodelowano niektóre elementy stroju, częściowo zmieniono też dyskusyjną fryzurę (lekko przycięto grzywkę), a na koniec dodano kilka kilogramów masy. Co więcej, włosy naszego łowcy ponownie zalśnią bielą, choć niestety tylko w określonych momentach przygody (o czym za chwilę). Pewnie nigdy nie dowiemy się, czy decyzje o kolejnych przekształceniach zostały podjęte pod wpływem nacisku graczy, najważniejsze jednak, że Dante nie przypomina już emo wampira.

Diabeł i anioł w jednym ciele

Wraz z odświeżeniem wizerunku postaci zapowiedziano również daleko idące zmiany w świecie, a nawet samym scenariuszu. DMC jest nie tyle prequelem, co kompletnym restartem serii. Opowie o młodości Dantego po swojemu, a więc inaczej niż w pamiętnej "trójce" (która również cofała nas do szczenięcych lat bohatera).

Jasny włos pojawi się na głowie Dantego w momencie aktywacji Devil Triggera, mocy towarzyszącej serii od samego początku. W trybie tym nasz podopieczny przekształca się w demona, co gwarantuje mu premie do szybkości, odporności i siły ataku. Jednym słowem, na krótką chwilę staje się totalnym rzeźnikiem, który z niezwykłą wprawą może przerobić na kotlety dowolne ilości mięsa armatniego. DT zostanie wzbogacony o kilka nowych ciosów i talentów, między innymi uderzenie wyzwalające potężną falę energii i spowalniające czas, co pozwoli pozbyć się całej grupy przeciwników w powietrzu, nim którykolwiek spadnie na ziemię.

By było ciekawiej, Dante będzie wyposażony również w umiejętność przemiany w anioła - to już całkowita nowość w tej serii. Ciekawy jest sposób, w jaki wyjaśniona zostanie w fabule obecność anielskiego pierwiastka. Do tej pory Dante był znany jako syn demona Spardy i zwykłej kobiety. Tym razem ma ją zastąpić anielica.

Dwa światy

A co z uniwersum? Tu także można spodziewać się niemałego zamieszania. Trafimy do świata składającego się z dwóch powiązanych, choć mocno zróżnicowanych płaszczyzn. Przejścia między wymiarem realnym, zbliżonym do znanej nam rzeczywistości, a koszmarnym, sugestywnym Limbo inspirowane są między innymi rozwiązaniami z kultowej serii Soul Reaver. Przestrzeń "po drugiej stronie lustra" stanie się wykręcona niczym w surrealistycznych przygodach Alicji - bez stałego, trwałego punktu oparcia świat będzie rozrywany na strzępy, ulice ulegną zniekształceniu, a część budowli zmieni proporcje (jedne się skurczą, inne nienaturalnie spuchną). Ekipa twórczo powiąże ten motyw z licznymi sekcjami platformowymi, czyli elementem, który ma być znacznie bardziej rozbudowany w stosunku do poprzednich odsłon sagi.

Najmniej rewolucji czeka system walki, co nie dziwi, jeśli uwzględnimy fakt, że to właśnie mechanika była znakiem rozpoznawczym DMC. Po raz kolejny Dante będzie z niezwykłą wprawą żonglował bronią białą, a wykopanego w powietrze przeciwnika dobije szybką serią z pistoletów. Zmieni się jednak jego podstawowe narzędzie. Klasyczny miecz Rebellion zostanie zastąpiony przez inny, który będzie mógł zmieniać kształt w locie. W jednym momencie będziemy wymachiwać charakterystyczną kosą pozwalającą wyprowadzać ataki na krótkim i średnim dystansie, by chwilę później przełączyć się na formę ogromnego topora.

Uniwersalna broń bohatera pozwoli również przyciągać przeciwników, skorzystamy z niej także w niektórych sekcjach platformowych, gdy zajdzie potrzeba szybkiego przemieszczenia się z miejsca na miejsce. Co ciekawe, styl walki wpłynie na ilustrującą nasze zmagania muzykę, więc im lepiej poradzimy sobie na placu boju, tym więcej elementów wzbogaci przygrywającą w tle melodię (np. chóry).

Odświeżona szata

Zmiany dotkną również silnik, a pośrednio także animacje (zapowiedziano, że nowy Devil wyświetli 30 klatek na sekundę, a nie 60 jak poprzednia odsłona). "Czwórka" hulała na MT Framework, autorskim narzędziu Capcomu, niezwykle wydajnym od strony wizualnej, oferującym jednak dość statyczne środowisko gry. Tym razem całość będzie bazować na cenionym (choć nieco wyeks- ploatowanym) Unreal Engine 3, a otoczenie ma obfitować w szereg interaktywnych przedmiotów. W walce będzie można posłużyć się najrozmaitszymi obiektami, np. wrakiem samochodu cisnąć w skupisko wrogów. To kolejna nowość, która zdynamizuje tempo potyczek i wprowadzi do nich odrobinę urozmaicenia.

DMC będzie niczym wielokulturowy tygiel, łączący rozwiązania i styl produkcji Wschodu i Zachodu. W przypadku tego tytułu niczego nie możemy zakładać z góry, a dzięki zdawkowo serwowanym informacjom, ta niepewność towarzyszyć nam będzie zapewne do czasu premiery. Pamiętać przy tym należy, że Capcom z uwagą śledzi postępy prac, dzieląc się swym doświadczeniem z Brytyjczykami (m.in. w kwestiach systemu walki i sterowania). O jakość owocu tej współpracy jestem spokojny, szkoda tylko, że wciąż nie sprecyzowano, kiedy będzie nam dane go skosztować.

CDA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy