Crysis

Z czym kojarzy ci się pierwsza część Crysisa? Odpowiedź na to pytanie może być chyba tylko jedna: z absolutnie fenomenalną grafiką, która podoba się nawet dziś, po czterech latach od premiery.

Tą cudowną oprawą do tej pory mogli się napawać wyłącznie posiadacze pecetów. Aż do teraz. Niedawno gra ukazała się w wersji na konsole Xbox 360 oraz PlayStation 3. Panowie ze studia Crytek obiecywali, że konsolowy Crysis będzie jeszcze ładniejszy od komputerowego. Mam pewne wątpliwości, czy udało się osiągnąć ten cel, ale tym zajmiemy się pod koniec. Zacznijmy od tego, że...

W Crysisie wcielasz się w postać Nomada, członka amerykańskiego oddziału specjalnego, który zostaje wysłany na misję na przepiękną wysepkę, położoną gdzieś na Pacyfiku. Celem jest odbicie naukowców porwanych przez Koreańczyków (tych z północy). Wkrótce na miejscu pojawia się jeszcze trzecia siła - kosmici, którzy będą dla tej wojenki kimchi (narodowa koreańska potrawa) bez kiszonej kapusty.

Reklama

Jeśli chodzi o mechanikę rozgrywki, konsolowy Crysis nie różni się od pecetowego. Podobnie jak tamten, jest stosunkowo klasycznym shooterem, wzbogaconym o elementy skradania. Cała akcja toczy się w tropikalnej dżungli, w której roi się od przeciwników (tych pochodzących z Ziemi i tych spoza niej), których nie pokonasz, nie wykazując się przebiegłością. Wyjście im naprzeciw zwykle kończy się rychłą śmiercią, dlatego często będziesz wykańczał wrogów z kryjówki albo z włączonym kamuflażem. Nomad jest prawdziwym amerykańskim twardzielem, dodatkowo ubranym w nowoczesny kombinezon (z opcją aktywacji dodatkowego pancerza czy wspomnianego kamuflażu), ale mimo to pojedynki z dziesiątkami Koreańczyków i kosmitów potrafią dać niezły wycisk.

Kampania dla pojedynczego gracza jest nieliniowa i całkiem długa. Jej ukończenie zajmie ci o wiele więcej czasu niż w większości dzisiejszych strzelanek, być może nawet ponad dziesięć godzin. A co z multiplayerem? Cóż... nie ma go. Szkoda, bo amerykańsko-koreańsko-kosmiczne starcia w tropikalnej dżungli z udziałem żywych graczy mogłyby dostarczyć niezapomnianych wrażeń.

To, o czym mowa powyżej, to niemal kalka tego, co widzieliśmy w pecetowej edycji. To, co się zmieniło przede wszystkim w wydaniu konsolowym, to grafika. Czy na plus? Miejscami tak, ale ogólnie - nie. Crysis jest swego rodzaju wyznacznikiem granicy pomiędzy możliwościami komputerów i konsol obecnej generacji. Crytek wprowadził do silnika graficznego szereg "bajerów", ale nie wystarczą one, aby zatrzeć ograniczone moce przerobowe PlayStation 3 (na Xboksie 360 jest podobnie). W oczy rzucają się przede wszystkim tekstury w niskiej rozdzielczości, a także mniej szczegółowe modele. Niemniej, konsolowy Crysis również jest piękny. Oświetlenie, woda, wybuchy, rozbłyski - to wszystko wygląda nader okazale.

Konsolowy Crysis dowiódł, że obecne konsole sięgnęły granic swoich możliwości. Wygląda pięknie, ale nie lepiej niż pecetowy odpowiednik, który ukazał się przecież cztery lata temu (!). Ale, pozostawiajac już w spokoju kwestię oprawy, czy warto odpalić Crysisa na Xboksie lub PlayStation? Jak najbardziej! To, pomimo lat, gra akcji z najwyższej półki.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy