Borderlands

Borderlans to gra akcji z elementami RPG oraz rozbudowaną opcją kooperacji, która czerpie garściami z uroku filmu Mad Max. Tytuł ten przesiąknięty jest świetną zabawą i wyjątkowym klimatem, na który składają się m.in. ręcznie rysowana grafika oraz ogromny wachlarz ekwipunku, z jakiego przyjdzie nam korzystać w trakcie rozgrywki. Można by rzec, że to idealna pozycja dla każdego gracza - pełna akcji, bonusów i wyzwań.

Świat, po którym się poruszamy, został wspaniale zaprojektowany, rozwój postaci stoi na zadowalającym poziomie, a elementy walki oparte zostały na solidnej mechanice. Autorom Borderlands szczęśliwie udało się wprowadzić na rynek produkt praktycznie wolny od wad. Nie ma się co oszukiwać, że to idealny kandydat do tytułu gry 2009 roku. Miejmy nadzieję, że utrzyma swoje stanowisko, bo konkurencja w postaci Modern Warfare 2 oraz Dragon Age: Początek nie śpi, a szkoda gdyby taki potencjał się zmarnował.

Akcja gry toczy się na planecie Pandora, totalnym pustkowiu pełnym bandytów, bandytów i jeszcze raz bandytów - w związku z czym przypomina nieco okryte złą sławą terytoria Tattoine z Gwiezdnych Wojen. Nie trzeba chyba wspominać o tym, że większej wylęgarni szumowin i przestępców nie sposób trafić. Jedynymi ośrodkami cywilizacji w tym niebezpiecznym świecie okazują się zrujnowane, zasypane gruzem dzielnice slumsów (jeżeli w ogóle można je tak nazwać). Populacja ludzka zamieszkująca te rejony pozostaje tu tylko z jednego powodu: by znaleźć mityczny skarbiec. Jak głosi legenda, ów skarbiec ukryty został gdzieś na pustkowiach i chroni dostępu do niezliczonych bogactw, ogromnej mocy oraz obcej technologii, która pozwoli szczęśliwemu znalazcy odmienić bieg historii. Kusząca nagroda, o której mowa w legendzie, również i nas ściągnęła na tę nieprzyjazną planetę. Jednak w przeciwieństwie do reszty "poszukiwaczy" w naszym posiadaniu jest tajemniczy przewodnik, który ma zagwarantować, że to właśnie my będziemy tymi szczęśliwymi wybrańcami.

Chociaż fabuła nie należy do wybitnych, zdecydowanie pozwala wczuć się w klimat gry. Szybko po tym, jak zostaniemy przetransportowani do najbliższej osady, system wprowadzi nas w arkana metody przetrwania w świecie Borderlands. Początkowe zadania, jakie otrzymujemy od mieszkańców Pandory, nie tylko nauczą nas podstawowych zasad walki, ale także przeprowadzą przez pierwsze pięć poziomów doświadczenia, przygotowując jednocześnie do radzenia sobie z dużo trudniejszymi wyzwaniami w przyszłości.

Reklama

Dobrze przeczytaliście - Borderlands oferuje więcej niż tylko strzelankę utrzymaną w postapokaliptycznym klimacie, bowiem łączy w sobie najlepsze aspekty gier RPG. Na samym początku musimy wybrać pomiędzy czterema różnymi klasami: Soldier, Siren, Hunter lub Berserker. "Żołnierz" to najbardziej wszechstronna klasa, a jej przedstawiciele mogą m.in. wykorzystywać wieżyczki strzelnicze do opanowania sytuacji na polu walki. Z kolei "Syreny" to urodzeni skrytobójcy, którzy potrafią włączyć niewidzialność i wykonać zabójcze ataki z tzw. "przyczajki". "Łowcy" trudnią się zawodem snajpera, dzięki swojemu przenikliwemu wzrokowi walczą na dystans w towarzystwie swoich drapieżnych ptaków, które potrafią rozrywać ciała przeciwników. Listę klas zamykają "Barbarzyńcy", którzy dzięki swojej brutalnej sile i pierwotnym instynktom, gołymi rękami potrafią zmienić grupę wrogów w krwawą miazgę. Jak zdążyliście zauważyć, każda z tych klas różni się od siebie nie tylko w teorii, ale przede wszystkim w praktyce. Co więcej, dzięki rozbudowanej liście umiejętności możemy dopasować daną klasę do własnych potrzeb. Zabieg ten wypadł bardzo dobrze i dodaje grze dodatkowy zastrzyk mocy. Może jestem zbyt chciwy, ale chciałbym, aby w kolejnych dodatkach twórcy dodali kolejne cztery klasy, aby jeszcze bardziej urozmaicić zabawę w kooperacji. Niezależnie od tego, czy postanowimy ukończyć grę w pojedynkę, czy razem z przyjaciółmi, przechodzić będziemy przez tę samą linię fabularną. Biorąc pod uwagę wcześniej wymienione rewelacje na temat Pandory, samotna rozgrywka to dosyć niebezpieczna propozycja. Dlatego właśnie dla ułatwienia zadania Borderlans oferuje połączenie się z trzema innymi graczami w sieci lub jednym na podzielonym ekranie. To właśnie tryb kooperacji stanowi trzon prawdziwej zabawy z Borderlands. Kiedy wyłącznie sami zasiadamy do zabawy, gra zaczyna przypominać Fallouta 3 po przyjęciu kilku dawek amfetaminy. Natomiast wieloosobowy tryb kooperacji, jakim może pochwalić się Borderlands, całkowicie zmienia styl zabawy. Zamiast grzęznąć w przygnębiającej izolacji, przemierzanie kolejnych połaci terenu w towarzystwie zwiększa doznania płynące z rozgrywki i daje dużo więcej przyjemności. Ponadto im więcej osób weźmie udział w zabawie, tym bardziej wymagające staną się misje, a co za tym idzie zwiększy się szansa na zdobycie bardziej unikalnych przedmiotów i nagród za wykonanie zleconych zadań. Co więcej, zależność pomiędzy poszczególnymi klasami wnosi bardzo wiele do aspektu walki. Bez wątpienia można powiedzieć, że jest to jedna z najlepiej wykonanych gier wykorzystujących tryb kooperacji, jakie do tej pory pojawiły się na rynku.

Przed rozpoczęciem przygody na Pandorze warto nastawić się psychicznie na otwieranie całego mnóstwa skrzyń, pudełek, sejfów i tym podobnych gadżetów rozrzuconych po całej krainie. W owych przechowalniach znaleźć można nie tylko amunicję czy kolejną porcję granatów, ale także nowe bronie oraz ogrom modyfikacji do nich. Widać, że twórcy Borderlands postarali się i położyli duży nacisk na stworzenie ciekawej odmiany w przypadku zastosowania broni. Zamiast projektować kilkanaście cudownie odwzorowanych pukawek, deweloper postanowił umieścić w grze moduł, który losowo generuje rozmaitą broń palną. Pomimo tego, że dostępne w grze uzbrojenie nie ma swoich odpowiedników w świecie rzeczywistym, to dzieli się na kilka zróżnicowanych klas (karabiny, rewolwery, shotguny, strzelby snajperskie, SMG itp.), z których każda posiada specyficzne dla swojej odmiany modyfikacje. W trakcie naszej podróży natkniemy się na bronie o m.in. szybszym momencie przeładowania, zwiększonej celności lub szansie na krytyczny strzał. W skrócie: zastosowany w tym tytule system losowego generowania rzeczy bardzo przypomina ten, z którego korzystały dotychczasowe dwie odsłony Diablo. Chociaż w tamtych czasach ta mechanika bardzo przypadła mi do gustu, to nie byłem pewien, jak sprawdzać się będzie we współczesnej strzelance. Myślałem sobie, że to niemożliwe, aby każda znaleziona broń różniła się od pozostałych. Jednak myliłem się, bo niektóre elementy oraz cechy przynależne do danego typu występują rzadziej bądź częściej, idealnie łącząc się z ogromną paletą możliwości, jakimi przyozdobiony jest dostępny arsenał. Stawiając na takie rozwiązanie, producenci sprawili, że z podziwem przyglądać się będzie dosłownie każdej broni. Dodatkowo warto wspomnieć o tym, że wcale nie musimy zbierać horrendalnych sum na zakup unikalnych spluw, gdyż te najczęściej znaleźć można wśród zwłok pokonanych przeciwników.

Co istotne, system nie zawsze sprawiedliwie nagradza za wysiłek poświęcony w trakcie rozgrywki. Obowiązuje tu zasada - kto pierwszy, ten lepszy. Szczególnie widoczne staje się to, kiedy postanowimy dołączyć do rozgrywki swojego kolegę, którego wrodzona pazerność zmusza do ciągłego odbierania nam bardzo rzadkich gadżetów.

Chociaż nie ulega wątpliwości, że takie podejście do sprawy denerwuje większość graczy, to tak naprawdę działa również zbawiennie w przypadku realności rozgrywki. W końcu w takim miejscu jak Pandora, gdzie ewolucja jest drogą doboru naturalnego, pozyskiwanie nowych rzeczy staje się częścią zabawy. Poza tym zawsze istnieje możliwość, aby przekonać tzw. przyjaciela do wymiany uzbrojenia. Niewątpliwie często uzyskanie dostępu do bardzo unikatowej broni wiąże się właśnie z handlem wśród graczy. Przyznam szczerze, że bardzo spodobał mi się sposób, w jaki losowy generator uzbrojenia wzbudzał wśród graczy coraz to silniejsze uczucia chciwości i żądzy. Jedną z dodatkowych opcji rozwiązywania problemów pomiędzy skłóconymi graczami jest wyzwanie jednego na spontaniczny pojedynek PvP w trakcie trwania misji. Uwierzcie mi - satysfakcja gwarantowana.

Oprócz zbierania nowych pukawek do zadań każdego gracza należy także wypełnianie poszczególnych questów, które niewątpliwie wyznaczają cel dalszej przygody. Jak w każdym rasowym RPG-u, większość misji, które zdecydujemy się wypełnić, posłużą do poprawienia statystyk naszej postaci. Mimo wszystko, twórcom należą się brawa, bo spora większość tych zadań nie tylko stanowi prawdziwe wyzwanie dla naszych umiejętności, ale także ma większy lub mniejszy związek z główną osią fabularną. Jeżeli mimo wszystko uznacie, że jest zbyt łatwo i koniecznie będziecie chcieli przetestować swojego bohatera oraz drużynę, to zawsze istnieje możliwość podjęcia misji, której poziom trudności przekraczał będzie poziom naszego zespołu. Pomimo tego że struktura misji składa się z typowego menu z gier RPG, to trzeba przyznać, że patent ten idealnie pasuje do Borderlands.

Elementy strzelanki są bardzo solidne. Gracze, którzy lubują się w wykonywaniu efektownych headshotów, poczują się jak w niebie. Dostępny w grze wachlarz broni pozwala czerpać ogromną radość z wykańczania kolejnych przeciwników. Jedyną rzecz, która nieco mnie zmieszała, był brak jakiejkolwiek mechaniki ukrywania się za osłoną terenu. A szkoda, bo przecież czasami przydałby się dobry schron i możliwość spokojnego odstrzelenia kilku delikwentów. Niestety, pod tym względem Borderlands przypomina nieco dobrze skrojonego FPS-a, w którym to biegamy, napotykamy na grupkę przeciwników, strzelamy i tak w kółko... Oczywiście - kto z nas nie gustuje w tego typu produkcjach, ale wprowadzenie do gry takich klas, jak Siren oraz Hunter powinno przekładać się na położenie większego nacisku na elementy skradankowe. W końcu wykorzystywanie odpowiedniej taktyki w trakcie walki na dobre wyszłoby także użytkownikom pozostałych klas. Niestety, nie pozostaje nam nic innego jak biegać po ogromnych przestrzeniach i pruć bez zastanowienia z ulubionych karabinów do wszystkiego, co się rusza.

Pod względem audio-wizualnym Borderlands stoi na najwyższym poziomie. Praca lektorów jest wzorowa, chociaż nie oczekujcie, że wszystkie kwestie mówione zostały nagrane - czasem zamiast wypowiedzi niektórych postaci, jej wypowiedzi czytać musimy z ekranu. Śmiało można powiedzieć, że mówione kwestie nie występują wcale tak często, ale za to są wypełnione po brzegi rubasznym humorem. Graficznie gra robi ogromne wrażenie. Chociaż jestem zwolennikiem fotorealizmu w grach typu FPS to ręcznie rysowany świat Borderlands urzekł mnie swoim doskonałym wykonaniem. Grając niejednokrotnie odnosi się wrażenie, jakbyśmy brali udział w tworzeniu filmu anime. Pokryte sporą dawką pyłu otoczenie, rewelacyjnie zaprojektowane postacie oraz solidna ilość klatek na sekundę sprawiają, że ten tytuł to istna perła w swoim gatunku.

Co prawda mógłbym zagłębić się bardziej i podać wam więcej szczegółów na temat systemu walki, konfiguracji postaci, nawigacji po ogromnym świecie itp. Jednak po co zanudzać takimi drobnostkami? Do obiektywnej oceny powinien wam wystarczyć fakt, że Borderlands to wciągające i trzymające w napięciu połączenie gry RPG z elementami strzelanki, w które koniecznie trzeba zagrać, żeby w pełni docenić jego kunszt. Mieszając najlepsze elementy z takich pozycji, jak Fallout 3 oraz Diablo II, Gearbox wraz z 2K Game stworzyli prawdziwy hit. Hit, którego nie może zabraknąć pod choinką prawdziwego gracza.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: świat | zabawy | rozgrywki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama