Wiedźmin 2: Zabójcy Królów

Wreszcie, wreszcie, wreszcie! Doczekaliśmy się kontynuacji Wiedźmina. CD Projekt RED dotrzymał słowa i wydał ją 17 maja. Czy dotrzymał go także, jeśli chodzi o jakość gry?

Ostatnie miesiące nie były najszczęśliwsze dla fanów RPG-ów. Jeżeli zamierzacie odeprzeć moje zdanie, twierdząc, że przecież mieliśmy Dragon Age II, lepiej nic nie mówcie. Dragon Age II w ogóle nie powinno się nazywać RPG-iem, a co najwyżej na wpół RPG-iem. A na "rasowca" trzeba było czekać dalej. Aż do premiery Wiedźmina 2, który - pomimo wprowadzenia bardziej zręcznościowego systemu walki - nadal jest RPG-iem z krwi i kości. I to jakim!

Wiedźmin 2: Zabójcy Królów rozpoczyna się tam, gdzie skończyła się część pierwsza. Wcielamy się ponownie, a jakże, w tytułowego wiedźmina, Geralta z Rivii. Rozpoczynamy w więzieniu, gdzie nasz bohater spotyka Vernona Roche. I w rozmowie z nim rozpoczyna wspomnienia. Tak przenosimy się do pierwszej lokacji, w której toczy się prawdziwa akcja. Zabieg retrospekcji sprawdza się bardzo dobrze. Twórcy pozwalają nam obserwować wydarzenia z różnych perspektyw i podejmować decyzje, mając pełen ogląd sytuacji. A wybory, jakich dokonujemy, rzutują bardzo wyraźnie na przebieg fabuły, prowadząc do jednego z aż szesnastu zakończeń. Rozwój poszczególnych wątków obserwuje się z ogromnym zainteresowaniem. Pomimo że scenariusza nie napisał Andrzej Sapkowski, ma się wrażenie, jakby grało się w jedną z jego książek. Wiedźmin 2: Zabójcy Królów to z pewnością jeden z najciekawszych RPG-ów, jakie kiedykolwiek sią ukazały.

Reklama

Już w pierwszych chwilach dociera do ciebie, że Wiedźmin 2: Zabójcy Królów jest jednym z najbardziej wulgarnych RPG-ów, jakie ujrzały światło dzienne. Pierwsza "ku***" pada już w jednym z początkowych zdań, a kolejne lecą z niespotykaną częstotliwością. Później bohaterowie zaczynają używać coraz wymyślniejszych przekleństw, bez których świat stworzony przez Sapkowskiego nie mógłby istnieć. Ale wulgaryzmy to nie jedyny powód, dla którego w Wiedźmina 2: Zabójców Królów nie powinny grać dzieci. Drugim jest brutalność, a trzecim - wszechobecna erotyka. Kurtyzany chodzą śmiało po ulicach nawet za dnia, a sam Geralt może w trakcie przygody romansować z kilkoma bohaterkami. A romansowanie to nie polega na powiedzeniu sobie nawzajem kilku komplementów, tylko na odbyciu aktu seksualnego, który nie zostaje zasłonięty żadnymi elementami wystroju, tylko jest ukazany niemal w pełnej krasie. Ale spokojnie, Wiedźmin nie zamienił się w porno - sceny seksu są odważne, lecz również wyrafinowane. Niemniej w telewizji czegoś takiego przed 23:00 nie uświadczymy.

Geralt po operacji plastycznej, niczym prezenter telewizyjny

Tuż po zobaczeniu gry w akcji dociera do ciebie kolejna rzecz - przez ostatnie cztery lata Wiedźmin wypiękniał jak nastolatka na kulminacyjnym etapie rozwoju! Nowy, opracowany przez CD Projekt RED silnik sprawuje się znakomicie i nie ma się czego wstydzić w starciu ze stosowaną przez BioWare Aurorą. Ba, to Aurora może się chwilami czuć zawstydzona, albowiem Wiedźmin 2: Zabójcy Królów to produkcja absolutnie przecudna. Opracowany przez twórców świat jest tak kolorowy i pełen szczegółów, iż wsiąknięcie weń nie jest żadną trudnością. Tutaj, między innymi właśnie dzięki oprawie, dzieje się to po prostu naturalnie. Zarówno miasta, jak i otwarta przestrzeń prezentują się nad wyraz okazale. Ogromne, wykonane z pietyzmem zamki, uginające się pod wpływem wiatru drzewa, niebywale realistyczna woda i efekty świetlne, które nadają walkom kolorytu - to wszystko w Wiedźminie 2: Zabójcach Królów robi wrażenie. Ale to oczywiście nie wszystko. Rzeczy, na które wypadałoby zwrócić uwagę, jest znacznie więcej, tylko lepiej, żebyś zobaczył je na własne oczy, zamiast tylko o nich czytać.

Wiedźmin 2: Zabójcy Królów dysponuje jednym z najbardziej wciągających i głębokich światów, jakie dane mi było odwiedzić podczas przygody z grami wideo (która trwa już dobre kilkanaście lat). W przeciwieństwie do Dragon Age II, nie mamy tu do czynienia z kilkoma prostymi jak drut ścieżkami, ograniczonymi przez niewidzialne ściany. Tutaj możesz biegać, dokąd chcesz i kiedy chcesz, w poszukiwaniu czy to nowych zadań, czy to potworów do zabicia, czy to chociażby ładnych widoków do pooglądania, których jest tu bez liku - lasy, przepaście, polany etc.

Jeżeli, grając w Dragon Age II (znowu porównanie do gry BioWare, ale trudno mi się powstrzymać), narzekałeś na niski poziom trudności i na to, że gra jest zbyt casualowa, powinienem napisać, że tutaj nie masz się czego obawiać - Wiedźmin 2: Zabójcy Królów jest bardziej wymagający od większości innych dostępnych obecnie RPG-ów. Pierwsi przeciwnicy, zwłaszcza bossowie, mogą sprawić ci sporo trudności, a zanim opanujesz na dobre nowy model walki, minie kilka kwadransów. Jednak jeżeli należysz do graczy, którzy lubią wyzwania, proponuję, abyś wybrał przynajmniej środkowy poziom trudności, gdyż ten najniższy może i nie jest banalny, ale nie jest jeszcze tym, czego szukasz.

Blok, cięcie, cięcie, blok

Czas omówić wreszcie nowy system walki, który - wzorem Dragon Age II (przepraszam) - zmienił się na bardziej zręcznościowy. Jednak wydaje mi się, iż na tym polu CD Projekt RED również przebiło konkurencję z BioWare (i nie przemawia tutaj przeze mnie patriotyzm). Podczas pojedynków możesz wykorzystać dwa rodzaje ciosów - szybki i słaby oraz wolny i silny. Poza tym masz jeszcze blok oraz możliwość skorzystania z magicznych zdolności. Proste, ale w praktyce sprawdza się tak fantastycznie, że w każdej kolejnej walce bierzesz udział z przyjemnością. Prawie zawsze musisz stawić w nich czoło kilku lub kilkunastu przeciwnikom, którzy rzucają się na ciebie jak myśliwi na zwierzynę. A ty musisz klikać, klikać, klikać... prawie jak w hack'n'slashu. Jednak aby wygrywać, musisz nauczyć się odpowiednio łączyć ciosy, bloki oraz umiejętności, dostępne pod skrótami klawiszowymi. Tych ostatnich uczysz się tradycyjnie, zdobywając doświadczenie i wskakując na kolejne poziomy. Pod względem rozwoju postaci Wiedźmin 2: Zabójcy Królów jest bardzo konserwatywny.

Fabuła - intrygująca. Rozgrywka - wciągająca. Walki - efektowne. Grafika - piękna. To brzmi, jakby Wiedźmin 2: Zabójcy Królów był ideałem. Czy jest? Oczywiście nie. Największym mankamentem są chyba wymagania sprzętowe, ale tego chyba się spodziewałeś. Za tak cudowne widoki po prostu trzeba zapłacić. Grę możesz uruchomić na kilkuletnim pececie, jednak jeżeli chcesz oglądać wszystko na najwyższych detalach, musisz przygotować się na ostre starcie twojego komputera z silnikiem. Niemniej warto. Poza tym gra zawiera szereg niedoróbek, czasem głupich, takich jak niemożność zmiany klawiszologii. No, ale one będą poprawiane. Pierwsza łatka pojawi się już w przyszłym tygodniu.

Wiedźmin - polski towar eksportowy na najwyższym poziomie

Jednak te wszystkie niedoróbki zostały przykryte grubą warstwą genialności, co sprawia, że na Wiedźmina 2: Zabójców Królów należy patrzeć jak na grę może nie przełomowę, ale rewelacyjną. CD Projekt RED nie nawaliło w żadnym aspekcie, oferując nam przygodę, jakiej jeszcze chyba nie przeżyliśmy. Jak dla mnie, Wiedźmin 2: Zabójcy Królów to coś, co będę pamiętał przez długie lata. Dlatego - dycha!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: CD Projekt RED
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy