Wartość figurki

Jeszcze kilka lat temu wiodący wydawcy zarzucali nas Edycjami Kolekcjonerskimi swoich gier, dorzucając plastikowe postacie, mapy na tkaninie a nawet pasek Franka Dolasa.

Tęsknicie za tymi gadżetami?

Bioshock w wersji kolekcjonerskiej - to samo, co w standardowym pudełku, ale za to metalowa puszka i plastikowy Big Daddy nieznanej mi póki co jakości. Tabletki przeciwradiacyjne w metalowym pudełku S.T.A.L.K.E.R.a. Czy to dla nich kupujemy kolekcjonerskie edycje gier? I czy w ogóle warto?

Wydawcy - zarówno w Polsce, jak i za granicą mniej lub bardziej udanie wykorzystują nasze zainteresowanie świeżo wydaną produkcją. W przypadku Bioshocka machina marketingowa oraz niewątpliwa jakość gry spowodowały, że ślinimy się na sam widok screenshotu, artworku czy trailera. Teraz za osiemdziesiąt złotych więcej możemy dostać plastikową figurkę i metalowe pudełko. Wyzysk to czy genialna zagrywka?

Reklama

Kupiłem w swoim życiu kilka edycji kolekcjonerskich, ale teraz naprawdę zachodzę w głowę - po co? "Unikatowa, numerowana edycja" to chyba nie powód do czucia się elitarnym. Nawet najlepiej wykonana figurka w końcu ląduje za szafą, zakurzona jak jasny pieron. Dodatkowa płyta DVD z materiałami filmowymi? Nie obejrzałem nawet raz. Opowiadanie napisane specjalnie na tę okazję przez "czołowego" twórcę fantasy? Nie doszedłem nawet do drugiego rozdziału. A z dwóch kart do "karcianego Warhammera" jedną zgubiłem, a drugą zepsułem. Zresztą i tak dokupowanie jeszcze karcianki za kilkaset złotych nigdy nie wchodziło w rachubę.

I co mi zostało? Ta sama gra, w którą już nigdy nie zagram, a która w dodatku kosztuje teraz 24,90, przy czym wystarczyło zaczekać "Tylko Rock". A wspomniane przeze mnie ekstrasy to naprawdę pierwsza liga "Edycji Kolekcjonerskich". Kto kupił specjalne wydanie Tropico z szejkerem do koktajlów albo Tropico 2 z kośćmi do gry w skórzanym mieszku wie, że można było trafić znacznie gorzej.

Ostatnimi czasy dystrybutorzy wydają się nieco hamować z edycjami kolekcjonerskimi - ich zawartość wydaje się być coraz lepsza, przygotowana jako-tako profesjonalnie i bardziej skierowana do naprawdę hardkorowych fanów. Ale czy naprawdę potrzebne nam są te wszystkie gadżety, które czasem kosztują więcej, niż druga gra? Jasne, że figurka Big Daddyego będzie nam za rok przypominać o przygodach w Rapture, ale... to w końcu ciągle TYLKO figurka. Za jej cenę pewnie będziemy mogli sobie kupić co najmniej pół Bioshocka 2!

Valhalla.pl
Dowiedz się więcej na temat: figurka | wydawcy | figurki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy