UEFA Euro 2012 to fuszerka?
Oczywiście nie pytamy o rozgrywki, które będą miały miejsce w Polsce i na Ukrainie, bo byłoby to wtedy pytanie retoryczne. Chodzi nam o grę autorstwa EA Sports.
Pierwsze opinie po premierze, która miała miejsce wczoraj, są raczej jednoznaczne. W UEFA Euro 2012 gra się bardzo dobrze, w końcu bazuje ona na modelu rozgrywki ze świetnej FIFY 12, ale wielu graczy i recenzentów uważa, że "Elektronicy" nie wysilili się zbytnio, opracowując ten dodatek.
Nowinek jest w nim jak na lekarstwo. Praktycznie rzecz biorąc, warty odnotowania jest tylko tryb Wyprawa. Do tego teraz dochodzi kolejna sprawa.
Otóż - jak pewnie niektórzy z was już naliczyli - tylko 29 spośród 53 zawartych w grze drużyn to licencjonowane reprezentacje narodowe. Pozostałe zespoły nie mają oficjalnych koszulek, a występujący w nich zawodnicy - prawdziwych nazwisk. Gracze, przyzwyczajeni do nafaszerowanej licencjami FIFY, są zdegustowani.
Wśród nielicencjonowanych reprezentacji pojawiły się głównie mniej liczące się w piłce nożnej narody, takie jak Białoruś czy Macedonia, ale są wśród nich także nieco mocniejsze zespoły - Słowacja bądź Estonia. Jednak najbardziej rozczarowujący jest chyba brak oficjalnych strojów i prawdziwych nazwisk u organizatorów tegorocznych mistrzostw, Polski i Ukrainy?
Electronic Arts szybko zareagowało na żale fanów, wylewane na oficjalnych forach. Oczywiście "Elektronicy" chcieliby, aby wszystkie 53 reprezentacje były licencjonowane, ale nie było to możliwe, biorąc pod uwagę ograniczony rynek oraz limitowane zasoby.
Ze związkiem piłkarskim w każdym kraju trzeba było rozmawiać z osobna i negocjować indywidualnie. Nie ze wszystkimi udało się dojść do porozumienia. Z wieloma pewnie w ogóle nie próbowano, bo zabrakło albo środków finansowych, albo czasu.
A co wy o tym wszystkim sądzicie? Czy warto zapłacić kilkadziesiąt złotych za UEFA Euro 2012? A może kupiliście go już? I co, teraz żałujecie, a może jesteście zadowoleni? Napiszcie!