Tropico 4
Tropico to jedna z lepszych rzeczy, która mogła spotkać miłośników strategii ekonomicznych, a także tych, którzy marzyli od zawsze, aby odwiedzić Karaiby. Muszę przyznać, iż Tropico to jedna z moich ulubionych serii tycoonów. Być może na rynku jest wiele lepszych reprezentantek tego gatunku, jednak ta miała u mnie zawsze jeden wielki plus - przenosiła mnie w miejsce, w którym zawsze chciałem się znaleźć.
O ile do restauracji, zoo czy wesołego miasteczka mogłem udać się zawsze, to już na podróż na Karaiby zwyczajnie nie było mnie stać. Jednak mówimy tutaj o wartości sentymentalnej, a przy recenzji Tropico 4 o sentymentach nie może być mowy. Przyjrzyjmy się obiektywnym okiem nowej odsłonie serii...
Twórcy Tropico 4 zaserwowali nam w grze nową kampanię, składającą się z 20 misji, które rozgrywają się na 10 nowych mapach. Oczywiście w każdej z nich czeka na ciebie mnóstwo zróżnicowanych zadań, polegających czy to na zaspokajaniu potrzeb mieszkańców, czy to na bronieniu się przed napastnikami bądź tłumieniu buntów, czy to na wydobywaniu różnego rodzaju surowców, których na Karaibach pełno. Część zadań jest obowiązkowa, lecz część pozostaje opcjonalna i do ciebie należy decyzja, czy chcesz je wykonać, czy nie. Możesz na tym np. zarobić dodatkowe pieniądze albo zdobyć przychylność określonych grup społecznych. Poza tym to doskonała zabawa. Jak wszystko w Tropico 4.
Poza nową kampanią Tropico 4 zawiera kilka innych nowości. Autorzy zaprojektowali 20 nowych budynków, których nie było jeszcze w żadnej odsłonie serii. Są to na przykład: park wodny, centrum handlowe czy giełda papierów wartościowych. Ponadto na Karaibach pojawiły się nowe rodzaje żywiołów, takie jak tornado czy wybuch wulkanu, z którymi musisz sobie radzić. Na szczęście możesz teraz skorzystać z pomocy meteorologów (stawiając stację meteorologiczną), którzy odpowiednio wcześnie ostrzegą cię przed nadchodzącym zagrożeniem. Jeszcze ważniejszym budynkiem może się okazać ministerstwo, dzięki któremu możesz teraz zatrudnić pięciu ministrów: gospodarki, obrony, edukacji, spraw wewnętrznych oraz spraw zagranicznych. Każdy z nich daje ci dodatkowe możliwości, m.in. wydawania określonych edyktów. Tych też pojawiło się trochę nowych - w sumie jest ich teraz kilkadziesiąt i część z nich potrafi w kryzysowych chwilach uratować nam tyłek.
W Tropico 4 pojawiło się także kilka pomniejszych nowinek. Na przykład dopracowano interfejs, który jest co prawda niczym dom dla fanów serii, ale zawiera również drobne poprawki, które każdemu przypadną do gustu. Po pierwsze - teraz dostęp do wszystkich budynków uzyskujemy, klikając prawym przyciskiem myszy. Po drugie - po tym, jak kataklizm zrówna z ziemią nasze konstrukcje, możemy je odbudować jednym kliknięciem (oczywiście wymaga to jeszcze stosownej opłaty i wizyty budowniczych, ale to rozwiązanie z jednym kliknięciem pozwala oszczędzić trochę czasu). Twórcy wzięli też pod uwagę rosnącą rolę portali społecznościowych i zintegrowali grę z dwoma największymi - Facebookiem oraz Twitterem. Teraz możesz w mgnieniu oka pochwalić się jakimś screenem czy osiągnięciem. A także wyglądem swojego wirtualnego dyktatora, którego teraz nie musisz już wybierać z listy dostępnych, tylko możesz stworzyć własnego.
Nie licząc powyższych zmian, których - trzeba przyznać - nie ma wielu, Tropico 4 to stary, dobry tycoon, bez wielkich rewolucji i udziwnień. Podobnie jak w poprzednich częściach, skupiamy się tutaj na kilku aspektach: dbaniu o dobrobyt mieszkańców i ściąganiu na wyspę nowych osób, wydobywaniu i eksportowaniu dóbr, rozbudowywaniu infrastruktury turystycznej, panowaniu nad spokojem i tłumieniu ewentualnych buntów, współpracowaniu ze światowymi potęgami (które są teraz cztery - nie tylko Stany Zjednoczone i Związek Radziecki, lecz także Chiny i Bliski Wschód). Jeżeli grałeś w wydane całkiem niedawno Tropico 3, powinieneś to wszystko doskonale znać i zabawa w Tropico 4 raczej niczym cię nie zaskoczy. Ciężko ocenić, czy to dobrze, czy źle, bo z jednej strony chciałoby się więcej świeżości, ale z drugiej - po co zmieniać coś, co jest bardzo dobre i sprawdza się w każdym aspekcie?
Chociaż przedstawiane ci zadania są bardzo różne i skupiają się na różnych aspektach, to zawsze musisz pamiętać o tym, by zadbać o mieszkańców swojej wyspy. Jeśli oni będą niezadowoleni z życia, to nawet jeśli będziesz najbogatszym dyktatorem na Ziemi, szybko możesz z tego stołka zlecieć z wielkim hukiem. Musisz pamiętać, aby zapewnić im możliwości nauki, opiekę zdrowotną na poziomie, dostęp do kościołów i katedr, a także godziwą rozrywkę. Jeżeli zawiedziesz na kilku frontach, możesz być pewien, że wkrótce pod twoim pałacem pojawią się buntownicy, którzy wprost powiedzą ci, co im nie pasuje. A jeśli nie uda ci się stłumić buntu, przegrasz. Na szczęście wszelkie symptomy niezadowolenia pojawiają się stosunkowo szybko - jeżeli którejś grupie społecznej (np. ekologom lub religijnym) coś nie będzie się podobało, dowiesz się o tym z wyskakujących ekranów.
Poza kampanią Tropico 4 zawiera jeszcze tryb sandboksowy, w którym możesz zająć się rozwijaniem karaibskiego, bananowego imperium, zapominając o wykonywaniu zadań. Tutaj możesz skupić się na najczystszej formie rozgrywki. Zalecam jednak zabawę w sandboksie dopiero po ukończeniu kampanii. Po prostu szkoda by było ją pominąć, bo jest naprawdę dobra. Jej ukończenie zajmie ci kilka, maksymalnie osiem godzin.
A więc wszystko pozostało po staremu. Także grafika nie zmieniła się w takim stopniu, w jakim można by tego oczekiwać. Niemniej w dalszym ciągu oprawa robi wrażenie. Jest kolorowa i bogata w szczegóły. Twórcy dopracowali ją w każdym aspekcie, co możesz zaobserwować w szczególności wtedy, gdy przybliżysz kamerę do maksimum i przejdziesz się ulicami miasteczka. A muzyka to, jak zwykle, mistrzostwo. W parze z grafiką potrafi nas przenieść do innego świata, do którego możemy wzdychać, gdy za oknami deszcze lub śniegi.
Tropico 4 nie zaskoczyło mnie w żadnym aspekcie. To klasyczny reprezentant gatunku tycoonów i klasyczna kontynuacja tej serii, nie wnosząca, poza kilkoma nowościami, zbyt wiele do rozgrywki. Nie mam jednak o to do twórców pretensji, bo sam nie chciałbym, aby w Tropico doszło do rewolucji jak na Kubie. Wolę spokojny rozwój, o który zdecydowanie tutaj zadbano. I gdyby nie Tropico 4 to na pewno nie wybrałbym się w najbliższym czasie na Karaiby...