Torchlight II
Szum po premierze Diablo III nareszcie przycichł i powstała przestrzeń, w której mógł zaistnieć inny hack'n'slash. I to taki, któremu do Diablo III wcale tak wiele nie brakuje.
To Torchlight II - sequel jednej z największych niespodzianek ostatnich lat. Gry, której twórcy mieli zaledwie promil tego, co miał Blizzard, pracując nad Diablo III, a która zdobyła serca setek tysięcy graczy. Gry nieskomplikowanej i absolutnie tradycyjnej, ale wciągającej na długie godziny. Gry nie tak ładnej, jak najlepsze z najlepszych, lecz niebywale urokliwej i klimatycznej. Jako sequel Torchlight II podąża ścieżką wyznaczoną przez poprzedniczkę. Czyli ścieżką tradycji i solidnego rzemiosła. W tej grze nie uświadczysz niczego, czego byś do tej pory nie znał. Ale gdy tylko postawisz pierwszy krok w jej świecie, dużo czasu upłynie, nim postawisz ten ostatni.
Torchlight II nie zachwyca ani nawet nie intryguje fabułą. Autorzy najwyraźniej uznali, że w hack'n'slashu scenariusz nie jest ważny. Niektórzy stwierdzą, że to absurd, a inni odpowiedzą na to, że w Diablo po pewnym czasie fabuła schodzi na drugi plan, a zabawa trwa. Tutaj jest podobnie. Rozbudowany wątek fabularny nie jest potrzebny, by czerpać przyjemność z przemierzania świata, tłuczenia potworów i rozwijania postaci. Niemniej jednak uważam, że z ciekawym scenariuszem Torchlight II byłby grą bardziej kompletną. Może za trzecim razem Runic Games zainwestuje w scenarzystę z prawdziwego zdarzenia?
Na samym wstępie - jak to w hack'n'slashu - musimy stworzyć własną postać. Możliwości kreacyjne nie są zbyt rozbudowane, ale do wyboru mamy za to aż cztery nowe klasy postaci: Berserkera (wiadomo, o co chodzi), Embermage'a (osobnik przypominający alchemika z "jedynki"), Outlandera (wojownik lubujący się w broni palnej, jak również w sztuce magicznej) oraz Engineer (fachowiec od różnego rodzaju mechanizmów). Ponadto każdy z bohaterów musi mieć swojego peta, wybranego spośród ośmiu gatunków, wśród których znalazły się m.in. psy, pantery czy... fretki. Dodatkowo możemy dopasować wygląd herosa do naszych upodobań, miłe.
Jak już wspomniałem wcześniej, Torchlight II to gra, która czerpie garściami z tradycji gatunku, bez żadnych pomysłów, które można by docenić w kategorii "innowacyjność". Cały czas przemierzamy świat gry, walczymy z coraz trudniejszymi potworami, wykonujemy zadania, zdobywamy loot i rozwijamy postacie. W tej ostatniej części mamy spore pole manewru - każdy z bohaterów posiada trzy drzewka umiejętności, na które składa siępo siedem zdolności aktywnych oraz pasywnych. Oczywiście rozwijamy je przy każdym awansie na wyższy poziom doświadczenia, a te zdarzają się stosunkowo często. Poza umiejętnościami rozwijamy jeszcze podstawowe cechy: siłę, zręczność, focus (cecha związana ze zdolnościami magicznymi) oraz żywotność.
Na wykonanie czekają questy standardowe (nic specjalnego, tradycyjne "pójdź i zabij" czy "pójdź i znajdź"), jak nieco ciekawsze, losowo przydzielane. W sumie czekają na nas do przejścia trzy akty, każdy w innej stylistyce, z innymi potworami do pokonania itd. W pierwszym przemierzamy łąki i jaskinie, w drugim pustynie i podziemia, a w trzecim przenosimy się do gęstych lasów i na bagna. Eksploracja świata gry stanowi nie lada przyjemność. A do tego niedługo w sieci powinny zacząć wyrastać jak grzyby po deszczu modyfikacje przygotowane przez graczy. Autorzy planują bowiem udostępnić wszelkie narzędzia niezbędne do moddingu.
Torchlight II sprawia wiele przyjemności podczas zabawy w pojedynkę, ale jeśli wolicie rozgrywkę grupową, to proszę bardzo - autorzy przygotowali naprawdę niezły tryb kooperacji. Jest też coś dla tych, którzy po ukończeniu gry będą chcieli bawić się dalej. To opcja New Game Plus, w której rozpoczynamy grę od nowa postacią podrasowaną za pierwszym razem, ale oczywiście w warunkach odpowiednio trudniejszych.
Jeśli Diablo III wydawało wam się zbyt kolorowe, to Torchlight II będzie dla was niczym tęcza. Gra wręcz napastuje nas landrynkową kolorystyką. To jedna z najbardziej bajkowych i sielankowych produkcji, z jakimi miałem do czynienia ostatnimi czasy. Czy mi to jednak przeszkadzało? Ależ skąd, powiedziałbym nawet, że wręcz przeciwnie. Torchlightowi taka stylistyka po prostu pasuje.
Gdyby przyznawać nagrody za ciekawe pomysły, nikt z Runic Games by takiej nie otrzymał. Ten zespół całymi garściami czerpie ze sprawdzonych rozwiązań, przede wszystkim tych znanych z serii Diablo. Niczego w tym podejściu nie zmienił, pracując nad drugim Torchlightem, ale myślę, że nikomu to nie będzie specjalnie przeszkadzało. Ta gra wciąga bez reszty. Jest jeszcze większa, jeszcze bardziej dopracowana i jeszcze bardziej urokliwa niż poprzedniczka. Wprost nie może się nie spodobać.
+ po prostu wciąga!
+ wystarczy na dłuuugie godziny
+ pod każdym względem lepsza od "jedynki"
- brak fabuły z prawdziwego zdarzenia
- następnym razem liczymy na więcej pomysłowości