Torchlight II
Taka mała, a taka dobra, chciałoby się rzec. W Torchlight nie zainwestowano pieniędzy, za to włożono w niego pasję i pomysły warte miliony dolarów. Ta gra była świetna!
Torchlight pokazał, iż wielu z nas, graczy, wcale nie potrzebuje wielce odkrywczych pomysłów. Często wystarczy nam kopia czegoś, co już wymyślono i wielokrotnie przewałkowano. I tak na przykład Diablo - do dzisiaj "przegraliśmy" w dwie pierwsze części miliony, jeśli nie miliardy godzin, a mechanika rozgrywki w dalszym ciągu potrafi przykuć nas do monitora na długie, długie godziny. Ten fakt wykorzystali panowie ze studia Runic Games, którzy swego czasu pracowali, jeszcze w szeregach Blizzarda, nad Diablo, a później, już pod nowym szyldem, postanowili stworzyć Torchlight. Nie zdobyli pierwszych miejsc na listach bestsellerów, lecz ich twór sprzedał się, jak na tak małą produkcję, doskonale. W sumie poszło grubo ponad pół miliona kopii. Głupotą byłoby nie pomyśleć o sequelu.
Historia opowiedziana w Torchlight II skupi się ponownie na misji uratowania świata przed okrutnym, okropnym, wszędobylskim złem, które zagraża mistycznej rasie Estherian. Postać, w którą się wcielimy, uda się śladami pewnego Alchemika, który stanie przed podobnym zadanie, jak my. Oczywiście my będziemy musieli je wykonać przed nim, inaczej jacy z nas bohaterowie? Pomoże nam Syl, jedna z ostatnich estheriańskich Obrończyń.
Jeżeli lubisz zwiedzać nie tylko podziemia, w których spędzało się prawie całe Torchlight, ucieszy cię na pewno, iż w sequelu będzie ci dane pospacerować także po większych, osadzonych pod gołym niebem lokacjach. Wreszcie zobaczysz żyjący świat, a nie tylko zakurzone korytarze, wypełnione jedynie beczkami i potworami. Spotkasz więcej NPC-ów, doświadczysz cyklu dnia i nocy, a także zmiennych warunków pogodowych. Natomiast tereny poza zaprojektowanymi "na sztywno" lokacjami wciąż będą generowane losowo.
W świat udasz się jako przedstawiciel jednej z czterech klas postaci. Co warte zauważenia, wszystkie z nich są nowe - Runic Games pozbyło się trzech znanych z jedynki (Alchemik, Niszczyciel i Pogromca) i zaprojektowało cztery nieznane. Dotychczas zaprezentowano nam jednak tylko dwie z nich, a mianowicie Railmana (wojownik przywodzący na myśl cyberpunkowe klimaty) oraz Outlandera (łowca, ale jakby trochę bardziej "wypasiony" niż większość łowców). W grze obecne będą z kolei znane z pierwszej części zwierzęta, pies, kot i fretka (ta ostatnia była dostępna tylko w specjalnym wydaniu, Encore). Poza tym powinny pojawić się jeszcze nowe.
Jedną z rzeczy, które mają się poprawić w Torchlight II, jest interfejs. Autorzy chcą, abyśmy całą grę mogli przejść, używając przy tym tylko jednej ręki (co tu zrobić z drugą?). Jeszcze nie wiadomo, jak zamierzają to uczynić, jednak widać na screenach, że przeprojektowali takie elementy, jak paski zdrowia i many, ikony przedmiotów etc. Ma być tak prosto, jak tylko się da.
Ważną nowością w Torchlight II będzie tryb multiplayer, w którym będziesz mógł pobawić się wspólnie nawet z trzema innymi graczami. Jeżeli nie znajdziesz chętnych wśród znajomych, gra zrobi to za ciebie, dobierając ci do drużyny postaci o podobnym poziomie doświadczenia. Poza coopem możliwe będą także pojedynki PvP, lecz będą one raczej dodatkiem, pozwalającym sprawdzić, na jakim etapie jest nasz heros, niż jednym z dań głównych.
Torchlight II będzie jeszcze prostsze w obsłudze, jeszcze większe i jeszcze bardziej kolorowe, a do tego wyposażone w multiplayer. Czy to zagwarantuje mu sukces? Jestem przekonany, że tak i że nic tak nie ukoi skołatanych ciągle przesuwającą się premierą Diablo III nerwów, jak właśnie produkcja Runic Games.