Theatre of War 2: Afryka

Gatunek wojennych strategii, czy to w wydaniu turowym czy RTS, zrobił się w ciągu kilku ostatnich lat niezwykle popularny. Można by zaryzykować stwierdzenie, że obok gier akcji (FPS-ów, TPP-ów) najsilniej ciągnie on wagonik z napisem "elektroniczna rozrywka".

Dowodzi to niezbicie, że istnieje spora grupa graczy, którzy cenią sobie spotkania z wirtualnymi wojnami/bitwami/konfliktami zrealizowane w historycznych sceneriach. Z drugiej strony łatwo zauważyć, że wola twórców do spełniania zachcianek graczy doprowadziła do sytuacji, w której część z tych ostatnich zgrzyta zębami: na Aresa! Znowu II wojna światowa... Faktycznie, cykli taktycznych oferujących zmagania inspirowane największym konfliktem zbrojnym było już sporo. Combat Mission, Close Combat, Soldiers: Ludzie Honoru, Commandos, Desert Rats vs. Afrika Korps, Sudden Strike, Blitzkrieg, Codename: Panzers, World War II - wyliczankę tę ciągnąć można by jeszcze długo, tym bardziej że większość wspomnianych pozycji doczekała się kontynuacji i licznych ad-onów.

Reklama

Gdzieś w ciągu tych produkcji umieścić należy wydane w 2006 roku Theatre of War: Pola zagłady. Produkcja powstała w studiu Maddox Games, które ma na koncie również udane (by nie napisać "kultowe") gry pokroju IL-2 Sturmovik, Pacific Fighters, czy Storm of War: Battle of Britain. Theatre of War: Pola zagłady zostały różnie ocenione przez media, co nie zmienia faktu, że znalazły spore grono nabywców. W efekcie gra doczekała się dodatków (mission packów) oraz pełnoprawnej kontynuacji w postaci Theatre of War 2: Afryka. To ostatnie powstało już w biurach wydawcy, a więc firmy 1C.

Warto również wspomnieć, że Theatre of War 2 doczekał się także dwóch stand-alonów (Theatre of War 2: Centauro opowiadające o operacjach 131. Dywizji Pancernej Centauro rozgrywanych na przestrzeni grudnia 1942 r. i maja 1943 r. oraz Theatre of War 2: Kursk 1943, który pozwalał stoczyć słynną bitwę na Łuku Kurskim). Za dodatki owe z kolei odpowiadało Battlefront.com

Jak widać, historia tej produkcji jest nieco zagmatwana, a sytuacja staje się jeszcze mniej przejrzysta, kiedy dodać do tego, że Theatre of War 2:Afryka ukazuje się w Polsce w pół roku od dnia swej światowej premiery. I właśnie tą produkcją teraz się zajmiemy. Rozgrywana w afrykańskich realiach gra daje nam możliwość wzięcia udziału w trzech kampaniach rozgrywanych w 1943. Możemy zatem dowodzić połączonymi wojskami włosko-niemieckimi pozostającymi pod rozkazami Rommla, przecierać niegościnne pustynne piaski butami Brytyjczyków dowodzonych przez Monty'ego oraz sterować poczynaniami Amerykanów prowadzonych do boju pod wodzą Eisenhowera. Kampania niemiecka i amerykańska obejmują okres od 14 do 22 lutego, a brytyjska trwa od 20 lutego do 6 marca 1943 roku. Dostęp do każdej z kampanii jest niezależny, więc nic nie stoi na przeszkodzie, aby przełączać się między nimi w trakcie zabawy.

Droga przez mękę...

Theatre of War 2: Afryka to oczywiście - powiedzmy to jasno - gra dla hardcore'owych graczy. Nowicjusz niczego tu nie znajdzie, zetknie się z murem już przy pierwszym podejściu, bo choć poziomy trudności są trzy, to jednak oczekuje się od graczy umiejętnego planowania, strategii i piekielnej wręcz cierpliwości. Rzecz jasna, dostępne uzbrojenie, jak i wszystkie parametry jednostek, oddano z precyzyjną dbałością o detale, więc nie ma sensu się nad tym rozwodzić. Warto tylko podkreślić, że uzyskujemy dostęp do historycznie wykorzystywanych jednostek, a czy i jak z nich skorzystamy, to już nasz problem.

Cała zabawa rozgrywana jest niestety zaledwie na kilku planszach (bodaj siedmiu), co jak na produkcje tego typu jest ilością mizerną. Nie wiadomo, dlaczego autorzy poszli w tym względzie na łatwiznę, faktem jest jednak, że na tych samych mapach zarówno się bronimy, jak i atakujemy, w zależności od tego, jaką stronę konfliktu wybierzemy. Theatre of War 2: Afryka jest RTS-em, ale posiada trzy regulowane prędkości zabawy oraz aktywną pauzę, którą wykorzystać można na wydawanie rozkazów. Aby zwyciężać, należy precyzyjnie planować swoje posunięcia, a to rozpoczyna się już na etapie rozstawiania jednostek. Wzorem wielu innych gier tego typu przed rozpoczęciem możemy je poprzestawiać w ograniczonym polu. A potem się zaczyna. Dochodzą do nas różne komunikaty, pojawiają się nowe zadania i wyzwania, atakujemy i bronimy się w zależności od misji, otrzymujemy nowe jednostki pod swoje dowództwo, korzystamy ze wsparcia lotnictwa czy ciężkiej artylerii. Sporym mankamentem jest ramka ze wspomnianymi komunikatami, która wyświetla się na sporym wycinku ekranu, dokładnie przesłaniając przy tym widoczność. Widać, że gra testowana była dość marnie, bo tak rzucająca się w oczy niedogodność powinna zostać wyłapana jako jedna z pierwszych.

Jest wszakże sprawa jeszcze gorsza, która niemal całkowicie kładzie grywalność na łopatki. Otóż przy każdym zabitym żołnierzu czy zniszczonej jednostce zostajemy automatycznie przeniesieni w miejsce, w którym to się wydarzyło. Zmienia się przy tym ustawienie kamery i jeśli np. obserwowaliśmy bardzo ważne wydarzenie i przez dłuższą chwilę na przykład pieczołowicie ustawialiśmy kąt obrazu, praca ta idzie na marne. Ktoś może powiedzieć, że można się do tego przyzwyczaić, że przecież bardzo istotna jest informacja o tym, że właśnie straciliśmy jednostkę. Zgoda. Jest nawet megaistotna! Z tym że na pewno można było to rozwiązać sensowniej, bo bywa i tak, że co chwilę przeskakujemy z miejsca na miejsce i w efekcie zamiast się skupić, rozpraszamy się... To prawdziwa droga przez mękę, opcji tej nie można wyłączyć, a ten oberek ze skaczącą kamerą doprowadza do białej gorączki.

Realizm czy nie-realizm?

Theatre of War 2: Afryka to bez wątpienia gra aspirująca do miana realistycznej strategii wojennej, która wykorzystuje w tym celu wiele szczegółowych aspektów prowadzenia działań wojennych. Począwszy od tak oczywistych spraw, jak autentyczne jednostki, parametry tychże, dokładne odwzorowanie różnych pocisków, ich prędkości i kątów padania, kąta uderzenia, licznych aspektów taktyki. Wszystko to prawda, a opisywać tego szerzej nie będziemy, bo takie informacje znaleźć można chociażby w instrukcji. Warto jednak wspomnieć o tzw. systemie Line of Sight/ Line of Fire, który jest tyleż realistyczny (czy aby na pewno?), co mocno irytujący. W skrócie LOS/LOF pokazuje nam (kolorowymi miernikami i liniami) co dana jednostka widzi na polu bitwy (LOS) i do czego może aktualnie strzelać (LOF). W założeniach miał to być system bardzo logiczny i realistyczny, tyczący się nie tylko czołgów, ale również piechoty.

W praktyce jednak wielokrotnie będziemy się buntować przeciwko temu, że nie jest on - a przynajmniej tak to wygląda w czasie gry - dokładnie zestrojony ze sceneriami. Innymi słowy, jeśli na przykład widać jak na dłoni, że nasz czołg ma "czystą" drogę do celu, bo budynek jej nie zasłania, system potrafi stwierdzić inaczej, bo tak mu "wychodzi" z wyliczeń. Problem w tym, że na ekranie wielokrotnie widać coś innego, a w grze nie ma takiego narzędzia, które działałoby w pełni precyzyjnie w tym względzie. Rodzi to pytania i podejrzenia o to, czy na pewno mamy do czynienia z realizmem, czy może raczej z pewnymi odstępstwami od niego...

Jak już zostało powiedziane, Theatre of War 2: Afryka to gra dla poważnych generałów, którzy niejedną sesje w Combat Mission czy Close Combat przed laty już odbyli, więc dokładnie widzą, że działania na mapach muszą być bardzo rozważne i prowadzone powoli, dokładnie. Tym bardziej więc takich graczy zdeprymować mogą jawne przekłamania i błędy, które jednak się w Theatre of War 2: Afryka zdarzają częściej niż powinny.

Dostatecznie, ale bez rewelacji

Narzekać nie można chyba tylko na wrażenia wizualne. Pod tym względem jest nawet nieźle, kamerą da się podjechać w zasadzie wszędzie, ustawić ją pod dowolnym kątem, by sycić oko maszynami w ruchu i całej krasie, licznymi detalami, jak np. żołnierze opuszczający płonący czołg, i tego typu wisienkami na torcie. Z drugiej strony przyda się do tego dość mocny "piecyk", bo gra lubi przyciąć przy maksymalnych detalach, a i nierzadko zdarza jej się wyskoczyć na pulpit, przy czym stwierdzenie "bezbolesny powrót do zabawy" bywa po tym fakcie często niemożliwe.

Jaka zatem jest ostateczna ocena Theatre of War 2: Afryka? Niestety, w sumie niezbyt wysoka. Widać, że autorzy w dalszym ciągu chcą stworzyć megarealistyczną strategię, ale zapominają chociażby o podstawowych intuicyjnych rozwiązaniach w interfejsie, które pozwolą grę okiełznać. Czuć, że jest to strategia dla wymagających graczy, ale jednocześnie niezawinione przez nich błędy w obliczeniach programu marnują (czasem) długie godziny zaangażowania i drobiazgowego planowania. Wielbiciele pierwszej części zapewne sięgną po kontynuację i rozpętają jeszcze niejedną dyskusję na jej temat. Mniej obeznani z wymagającymi strategiami gracze powinni się jednak trzymać od Theatre of War 2: Afryka jak najdalej. To gra nie dla nich, a przy tym obarczona błędami.

gram.pl
Dowiedz się więcej na temat: zabawy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama