The Whispered World

Jak mawiają: "na bezrybiu i rak ryba". Takim rakiem jest właśnie The Whispered World - jedna z niewielu przygodówek, w które dane mi było ostatnio zagrać (a jako fan tego gatunku staram się grać we wszystkie). Czy tak sobie wyobrażałem tę... przygodę?

Niedawno recenzowałem najnowszą, piątą część przygodowej serii Simon the Sorcerer. Zaczynając w nią grać, miałem nadzieję na zabawę niczym sprzed lat, jednak moje marzenia zostały szybko sprowadzone na ziemię - to już nie było to samo, co kiedyś. Zasiadając do The Whispered World, ponownie miałem nadzieję na oldschoolową, wciągającą po uszy przygodę. O ja głupi, dałem się wyprowadzić w maliny po raz drugi!

The Whispered World oldschoolowy może i jest (jeszcze bardziej niż Simon the Sorcerer 5). Autor scenariusza także nie powinien się niczego wstydzić. Jednak to wszystko zostało podane w taki sposób, że nie da się usiedzieć przy komputerze dłużej niż godzinę. Brakuje tutaj werwy. Brakuje tego czegoś, co ciągnie cię dalej i dalej, od początku aż do końca.

Reklama

Werwy brakuje z pewnością już głównemu bohaterowi, którym w The Whispered World jest niejaki Sadwick. To klaun, ale nie taki, jakich znamy i spotykamy na co dzień. Co prawda, jego rodzina prowadzi cyrk, jednakże on niezbyt się nadaje do swojej roli. Jest smutny, zakompleksiony i zlękniony. Krótko mówiąc, można by stwierdzić, że to typowy nastolatek zmagający się z depresją.

Pewnego dnia jednak coś w jego życiu się zmienia. Sadwick udaje się na wyprawę do Jesiennego Lasu, w którym ma zamiar spotkać się z wyrocznią Shaną, aby ta odczytała jego sny. Odczytuje i... wpędza chłopaka w jeszcze większą depresję. Okazuje się bowiem, iż to on ma spełnić rolę osobnika, który zakończy losy świata. Sadwick na szczęście wykazuje niechęć do tej przypowiedni i postanawia przeciwstawić się swojej własnej przyszłości. W tym celu wyrusza w kolejną podróż - tym razem do królestwa Korona, gdzie stanie przed szansą na odwrócenia losów świata.

Cała jego przygoda została ukazana w grafice, która może sprawić, że pocieknie ci po policzku łezka. Grając w The Whispered World, przypominają się stare czasy i klasyczne przygodówki, te które najbardziej lubimy. Wszystkie plansze zostały tu przygotowane przez prawdziwych artystów, dzięki czemu prawie na każdym kroku możesz podziwiać przepiękne krajobrazy (nawet gdy akcja toczy się w małych pomieszczeniach, to i tak jest ładnie), oczywiście dwuwymiarowe, ręcznie malowane. Postacie również wykonano w 2D i umiejętnie wprawiono w ruch.

Chociaż Sadwick to postać smutna, to jednak cała historia jest humorystyczna i zdecydowanie bliżej jej do wspomnianego już Szymka niż do poważnych i "ciężkich" przygodówek. W trakcie przygody spotkasz tutaj wiele postaci i usłyszysz całe mnóstwo dialogów, które w większości zostały dobrze przygotowane (i na szczęście pozostawione w oryginalnej, wersji językowej i opatrzone jedynie polskimi napisami).

Jak już wspomniałem, The Whispered World to oldschoolowa przygodówka, toteż nie mogło w niej zabraknąć łamigłówek. No i jest ich tutaj bez liku, a do tego są bardzo zróżnicowane - raz musisz umiejętnie połączyć przedmioty, innym razem rozwiązać jakąś logiczną zagadkę, a jeszcze innym wybrać odpowiednie opcje dialogowe. A gdybyś miał problem, to możesz skorzystać z podpowiedzi. Jest jeszcze możliwość podświetlenia wszystkich przedmiotów, postaci i wyjść z danej lokacji (za pomocą spacji).

Co jest więc z The Whispered World nie tak? Tak jak napisałem wcześniej - brakuje tutaj werwy, której pełno było w oldschoolowych przygodówkach, takich jak choćby Simon the Sorcerer (pierwsze dwie odsłony), Discworld, Monkey Island czy choćby nasz polski Książę i Tchórz. Technicznie wszystko wykonano w porządku - są tutaj: niezła historia, dobre dialogi, piękna grafika, sporo łamigłówek (to, co prawdziwi przygodówkowicze lubią najbardziej) - ale nie ma "tego czegoś".

The Whispered World próbuje być oldschoolową przygodówką, jednak nie udaje mu się dorównać najlepszym tytułom z tego gatunku. Trochę szkoda, bo liczyłem na wielką niespodziankę. Niemniej jednak, jeśli ktoś lubi tego typu gry, to powinien dać Sadwickowi szansę. Choćby dlatego, że nie ma zbyt dużego wyboru. Niestety.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Guardian
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy