Simon the Sorcerer 5: Kto nawiąże kontakt?
Simon (czy jak kto woli - Szymek) to jedna z najzabawniejszych growych postaci. Niestety ten żartobliwy czarodziej nie miał ostatnio szczęścia występować w dobrych produkcjach. Czy tym razem jest inaczej?
Pierwsze dwie części Simon the Sorcerer były świetne, bez dwóch zdań. Problem w tym, że wyszły... ponad dekadę temu, przez co niektórzy mogą nie znieść patrzenia na nie przez dłużej niż 15 minut.
Trzecia część, ta już w 3D, jest już nowocześniejsza, ale z kolei nudna. Jeszcze ładniejsza była czwórka, ale też jeszcze nudniejsza. Wielbiciele Szymka mieli nadzieję, że omawiana piątka da im to, na co czekali od lat. Czy daje?
Kosmici kontra czarodziej
Scenariusz nowego Szymka jest niestety infantylny i raczej daleko mu do tego, co zaprezentowali scenarzyści pierwszych dwóch części. Otóż stajemy się tutaj świadkami najazdu kosmitów na dom głównego bohatera. Ma on miejsce podczas ostatnich dni roku. Te ostatnie dni nie są dla Szymka fortunne, a przede wszystkim nie są fortunne dla jego dziewczyny, która zostaje przez "zielone ludki" porwana.
Nawet jeśli pomysł na piątego Szymka ci się spodoba, to już raczej nie przypadnie ci do gustu to, jak jest on dalej rozwijany. W czym tkwi największy problem? Ano w tym, że przebieg zabawy jest w znacznym stopniu przypadkowy - często trafiasz w miejsca i robisz rzeczy, które nie mają ze sobą zbytniego związku. W niektórych momentach zadajesz sobie pytanie: "o co tutaj chodzi?". Co najgorsze, niekiedy trudno sobie na to pytanie odpowiedzieć.
Scenariusz jest nie najlepszy, ale to nie jedyny jego mankament. Drugim - i kto wie, czy nie większym - jest jego długość. Całą grę da się skończyć w niecałe pięć godzin, co będzie czasem zdecydowanie niewystarczającym dla zagorzałych wielbicieli przygodówek.
Stary, dobry Szymek
Przejdźmy teraz do samej rozgrywki, która specjalnie się w piątym Szymku nie zmieniła. Większość elementów pozostała podobna jak w klasycznych, pierwszych odsłonach serii. Interfejs i system zagadek powinny zadowolić tych, którzy zagrywali się w jedynkę i dwójkę.
Sterowanie odbywa się następująco: lewym guzikiem myszy zabieramy przedmioty, używamy ich albo łączymy je ze sobą na ekranie ekwipunku, a prawym wywołujemy komentarz Szymka na temat danego obiektu. Przez większość czasu przedmioty zbieramy do woli, bo dysponujemy czarodziejskim kapeluszem o niekończącej się przestrzeni. Jednak w pewnym momencie tracimy go i musimy korzystać ze skrzyni, a potem wrzucać rzeczy do plecaka.
Zagadki również nie powinny cię zaskoczyć. W większości polegają one na łączeniu ze sobą znalezionych przedmiotów i wykorzystywaniu ich w odpowiednich miejscach. No, czasem jeszcze trzeba z kimś pogadać. Czyli przygodówka point & click w klasycznym wydaniu. Wyjątkiem jest etap, na którym zostajemy obdarzeni magicznymi mocami, którymi możemy się przez pewien czas pobawić.
Jeśli zagadki okażą się dla ciebie zbyt trudne, możesz skorzystać z systemu podpowiedzi. Wystarczy, że klikniesz na ikonkę kapelusza Szymka, a pojawi się pierwsza rada. Potem możesz zrobić to jeszcze dwukrotnie, aby program rozjaśnił ci sytuację jeszcze bardziej. To rozwiązanie jest idealne dla graczy, którzy z przygodówkami mieli niewiele do czynienia.
Bajkowo-kreskówkowo
Piąty Szymek jest bardzo ładny, a niektórzy powiedzą nawet, że śliczny. I nie ma się z nimi co spierać, bo rzeczywiście projekty poziomów i postaci zostały wykonane na piątkę z plusem. Te pierwsze namalowano ręcznie i wyglądają one niczym wyjęte z topowych przygodówek, takich jak Monkey Island czy polski Książę i Tchórz. Natomiast postacie przygotowano w 3D, ale na ich modelach użyto efektu cel-shadingu, dzięki czemu całość jest bardziej bajkowa i kreskówkowa.
Niestety gorzej wygląda sytuacja z dźwiękiem. Przede wszystkim zawodzi muzyka, która ciągle i ciągle, i ciągle się powtarza. Nagrano raptem kilka kawałków, które w ciągu pięciu godzin zabawy zaczynają wychodzić uszami. Natomiast głosy postaci są w porządku, ale brzmią trochę sztucznie.
Co z tym Szymkiem?
Niestety, mogło być lepiej. Jest co najwyżej nieźle, a liczyliśmy przecież na "ochy" i "achy". Owszem, gra jest ładna i pełna humoru (to się ceni!), ale ma nie najlepszą fabułę, jest krótka i niekonsekwentna, a poza tym fragmentami może się nudzić. Tymczasem przygodówka powinna być fabularnie nienaganna i wciągająca niczym wir. Tak jak na przykład odświeżona niedawno druga część Małpiej Wyspy, którą polecam każdemu bez zawahania.