Runaway: A Twist of Fate
Brian to zwykły przeciętniak po studiach, Gina pracowała jako striptizerka. Połączyło ich uczucie oraz coś o wiele silniejszego od miłości - wspólna przygoda. Kiedyś ścigani przez mafię, dziś stają w obliczu spisku na skalę światową.
Dwie poprzednie części Runaway charakteryzowała grafika przypominająca film animowany oraz pełna humoru fabuła. Wobec obu można też mieć sporo zastrzeżeń, jeśli chodzi o sposób prowadzenia opowieści. Zwłaszcza Sen Żółwia, przekombinowany fabularnie i z niejasnym finałem, pozostawił we mnie mieszane uczucia. Od tego czasu minęły jednak ponad trzy lata i kiedy podchodziłem do A Twist of Fate (Przewrotnego Losu), uświadomiłem sobie, że niewiele z tamtych gier pamiętam... I bardzo dobrze!
Największą frajdę z trzeciego Runaway będziesz czerpał, jeśli podejdziesz do niego bez przypominania sobie poprzednich części (o ile w ogóle w nie grałeś). Odpalenie gry bez uprzedzeń oraz oczekiwań sprawia, że już po kilkunastu minutach siedzisz przed monitorem całkowicie pochłonięty opowieścią, którą ludzie z Pendulo Studios wymyślili, dopracowali i zapletli w sposób wyśmienity. Pod względem fabuły jest to zdecydowanie najlepsza odsłona serii.
Nic tak nie ożywia jak śmierć
Przewrotny Los rozpoczyna się od... pogrzebu jednego z głównych bohaterów. Zasmucona Gina stoi nad grobem swego ukochanego Briana. Roniąc łzy, wrzuca czerwoną różę do dziury w ziemi, po czym trumna zostaje zasypana. Dzwoni telefon - Brian żyje, a jego pogrzeb był wielką mistyfikacją! Czym prędzej musisz wydobyć więc przyjaciela zakopanego przed momentem w glebie oraz wywieźć niezauważenie z cmentarza, którego bramę obserwuje dwóch oprychów. Oczywiście "czym prędzej" to pojęcie względne, bowiem Runaway jest klasycznym point'n'clickiem, w którym nikt nas nie pogania.
W złożonej z sześciu rozdziałów historii kierujesz przemiennie poczynaniami Giny oraz Briana. Okazuje się, że został on aresztowany i postawiony przed sądem za zabójstwo pułkownika Kordsmeiera, skorumpowanego wojskowego ze Snu Żółwia. Problem w tym, że domniemany zabójca nie pamięta, co Cena X360: - - wydarzyło się wtedy na Hawajach, dlatego też ostatecznie trafia pod opiekę doktora Bennetta w zakładzie psychiatrycznym Happy Dale. Na początku rozgrywki wiesz, że Brian uciekł ze szpitala, pozorując przy okazji własną śmierć i myląc ludzi czyhających na jego życie. Większość etapów rozgrywanych Brianem to więc retrospekcje, w których - dzięki znajomości efektu końcowego - łatwo domyślić się, co trzeba robić. Równolegle Gina prowadzi śledztwo, szukając osób chcących wrobić jej chłopaka oraz dowodów na jego niewinność.
Jednym z najlepszych etapów jest ten, w którym Gina przybywa do domu adiutanta Kordsmeiera, którego również zamordowano. Poszukiwanie śladów na miejscu zbrodni przypomina poważny kryminał, jednocześnie zachowując humorystyczny klimat całości. Rewelacyjnie wypadają dwie sceny pod koniec tego rozdziału: czarno-biała retrospekcja z zabójstwa adiutanta z Giną i doktorem Bennettem stojącymi obok oraz krótkie, acz bardzo efektowne spotkanie z dwoma złoczyńcami: Wasabim i Fatzillą.
Poziom nietrudności
Nie da się ukryć, że Przewrotny Los nie należy do przygodówek trudnych. Dzieje się tak z dwóch powodów. Pierwszym jest rozbudowany system podpowiedzi. Wciskając F1, łączysz się z "infolinią" Pendulo - na chwilę przenosisz się do zagraconej siedziby studia, gdzie siedzący przy komputerze konsultant (w tej roli znany z poprzednich odsłon okularnik) wypowiada humorystyczną, często rymowaną wskazówkę. Jeśli to nie pomoże, wtedy powtarzasz czynność, a poradzie towarzyszy obrazek potrzebnego ci przedmiotu lub lokacji, w której musisz coś zrobić. W grze nie zabrakło również opcji podświetlania miejsc interakcji, choć nie należy ona do najlepszych - robiąc to, wstrzymujemy bowiem rozgrywkę.
Drugi powód niskiego poziomu trudności to stawiane przed nami wyzwania. W Przewrotnym Losie są to wyłącznie kombinacje przedmiotów. Co najważniejsze, połączenia są tu logiczne, przez co rzadko próbujesz "wszystkiego na wszystkim", by w końcu w magiczny sposób spoić dżem i paliwo rakietowe. Jestem zwolennikiem tego typu rozwiązań, jednak humorystycznej konwencji, w jakiej utrzymano grę, kilka "udziwnień" by nie zaszkodziło.
Jak gadać, to tylko z krejzolami
Istotne dla przebiegu rozgrywki są oczywiście także dialogi: liniowe, ale nie nudzą. Bardzo spodobały mi się miniquizy wplecione w rozmowy z niektórymi postaciami. W ich trakcie musisz wykazać się wiedzą zarówno na temat filmów (mim Marcelo pokazuje tytuły znanych produkcji), jak i poprzednich części Runaway. Bez obaw jednak, do tego momentu wszystkie wcześniejsze wydarzenia zostaną przypomniane fragmentami cut-scenek z (uwaga!) poprzednich gier. Rozwiązanie to nadaje ciągłość fabularną serii, znakomicie wpływa na klimat i pokazuje (za sprawą niedzisiejszej grafiki), jak długi czas upłynął od początku przygód Briana i Giny.
Mam wrażenie, że w Przewrotnym Losie napotykamy na swojej drodze mniej postaci niż chociażby w Śnie Żółwia. To jednak żaden zarzut - indywidua, z którymi się stykasz, są naprawdę zakręcone. Na cmentarzu Gina poznaje szaloną panią profesor od rozmów z duchami, w Happy Dale Brian rozmawia ze zdziecinniałym mimem Marcelem oraz strażnikiem- Elvisem. Gdy pod koniec zabawy trafiasz do Nowego Jorku, spotykasz scenarzystę, któremu sprzedajemy pomysł na film, oraz pewnego niewydarzonego aktora, który... tego już nie będę zdradzał. Ale wiedz, że w trakcie krótkiej (ponownej) wizyty na Hawajach pojawia się najbardziej charakterystyczny drugoplanowy bohater "dwójki": tępy jak but szeregowy O'Connor.
Jaka piękna ta gra!
Animacja ruchów postaci jest w nowym Runaway po prostu genialna. Najważniejsze jest jednak to, że trójwymiarowe modele bohaterów doskonale odnajdują się w ślicznych, ręcznie rysowanych, dwuwymiarowych lokacjach. Całość jest powalająca - tak pięknej grafiki nie widziałem dotąd w żadnej grze przygodowej! Należy też przyznać twórcom, że niemal perfekcyjnie udało im się stworzyć wrażenie uczestnictwa w interaktywnym filmie animowanym. Niestety ma to swoją cenę - wchodząc i wychodząc z lokacji, skazany jesteś na ciągłe oglądanie ekranu ładowania, grze zdarza się również działać niestabilnie oraz przestawiać rozdzielczość monitora, co odczujesz po restarcie maszyny.
Nic złego nie mogę za to powiedzieć o udźwiękowieniu. Głosy aktorów (zwłaszcza grających główne postacie) dobrane zostały znakomicie. Część utworów na ścieżce dźwiękowej ponownie wykonuje obdarzona urzekającym głosem Vera Dominguez, z kolei kawałki instrumentalne doskonale budują nastrój. Gdy odwiedzasz cmentarz, szpital Happy Dale, Hawaje czy Nowy Jork, słyszymy muzykę odpowiadającą klimatowi tych miejsc.
Kwestie techniczne oraz nieco zbyt niski poziom trudności zaważyły ostatecznie na lekko obniżonej ocenie końcowej (skłaniałem się ku 9/10), co nie zmienia jednak faktu, że Przewrotny Los to najlepsza odsłona serii oraz jedna z najlepszych przygodówek ostatnich lat. Fabuła trzyma w napięciu od początku aż do napisów końcowych, zaś napotykane w trakcie rozgrywki postacie oraz ich żarty nieraz śmieszą do łez. Trzecie Runaway powinno zająć zaszczytne miejsce na półce z grami każdego szanującego się miłośnika gatunku.