Red Orchestra 2: Bohaterowie Stalingradu

Drażni cię casualowość Call of Duty i Medal of Honor? Brakuje ci strzelanek osadzonych w realiach drugiej wojny światowej? Oto propozycja w sam raz dla ciebie! Jakiś czas temu twórcy dwóch najpopularniejszych serii wojennych shooterów...

...Activision (Call of Duty) i EA (Medal of Honor) - podjęli decyzję, że czas zerwać z drugą wojną światową i skupić się na współczesnych konfliktach. A jeszcze wcześniej zapomnieli, co to realizm, i skupili się (świadomie bądź nie) na fajerwerkach. Co w takiej sytuacji ma począć gracz, który marzy i o drugowojennych starciach, i o większym realizmie, a jednocześnie nie chce wracać do gier sprzed co najmniej paru lat? Na przykład sięgnąć po Red Orchestra 2: Bohaterów Stalingradu.

Pierwsza Red Orchestra zachwyciła przede wszystkim multiplayerem, a o zawartej w niej kampanii singlowej mało kto w ogóle pamiętał. Z sequelem będzie raczej podobnie. Co prawda twórcy przygotowali różnorodnych misji do przejścia oraz szereg scenek przerywnikowych, które przybliżają nam realia bitwy pod Stalingradem. Niestety, etapy singlowe przypominają bardziej luźne potyczki z udziałem mało rozgarniętych botów niż sprawnie zrealizowaną grę akcji. Jeśli miałbym oceniać Red Orchestra 2: Bohaterów Stalingradu, patrząc nań przez pryzmat kampanii dla pojedynczego gracza, musiałbym być bardzo surowy. Na szczęście jest tutaj jeszcze...

Reklama

... multi, które w pełni wynagradza bylejakość singla. W sumie oferuje nam on tylko trzy tryby rozgrywki - pierwszy to klasyczny deathmatch, a dwa pozostałe skupiają się na kontrolowaniu określonych punktów na mapie - ale to w zupełności wystarczy. Nie różnorodność jest główną siłą Red Orchestra 2: Bohaterów Stalingradu, a realizm, który stoi tu na wręcz nieprawdopodobnym poziomie.

Zanim zaczniesz "wymiatać" w Red Orchestra 2: Bohaterach Stalingradu, mogą minąć tygodnie, a nawet miesiące. To nie Call of Duty, które opanowujesz w kilka godzin. Tutaj musisz nauczyć się nie tylko biegania, krycia się i trafiania celowniczkiem (tj. tą małą kropką na środku ekranu) we wrogów, ale także wstrzymywania oddechu, ręcznego ustawiania celownika czy opatrywania ran. Jeśli dostajesz kulkę w udo albo w rękę, musisz znaleźć ustronne miejsce i zabandażować ranne miejsce, aby się nie wykrwawić. Jeśli masz pecha i oberwiesz w głowę, to twój koniec. Czasem wystarczy jeden strzał, więc podczas strzelania warto zadbać o dobrą kryjówkę. A wrogów, którzy mogą oddać ten "jeden strzał", może być tutaj nawet 32. W sumie na mapie może walczyć naraz aż 64.

Ważną rolę w Red Orchestra 2: Bohaterach Stalingradu odgrywa morale. Wpływa na nie bardzo wiele czynników, takich jak eksplodujący w pobliżu granat, trafiony śmiertelnie kompan, a nawet widok biegnących na nas wrogów. Jeśli takie sytuacje się nagromadzą, morale spada, a wtedy obraz zaczyna się rozmywać, gra zwalnia, przez co trudno o zwycięstwo, za to łatwo o śmierć. Zwiększyć ducha walki mogą z kolei jednostki specjalne, tytułowi bohaterowie Stalingradu, wyposażeni w lepszą broń i mający pozytywny wpływ na kompanów. Wcielają się w nich gracze, którzy w ostatniej rundzie zdobyli najwięcej punktów dla drużyny.

Wszystkie typy broni, z których możesz skorzystać, są oczywiście autentyczne. W grze możesz także pokierować pojazdami opancerzonymi - niemieckim Panzer IV oraz sowieckim T-34. Z czasem twórcy będą dodawać kolejne w zapowiadanych od początku DLC.

Aktualizacje na pewno się przydadzą, ale przede wszystkim w celu naprawienia rozlicznych błędów. Red Orchestra 2: Bohaterowie Stalingradu to niestety gra, która w wielu miejscach wygląda na niedorobioną. Problemy zaczynają się na etapie znajdowania partnerów do wspólnej zabawy, a kończą już na placu boju. Czasem gra nie liczy zdobywanych przez nas statystyk, czasem wychodzi do pulpitu podczas ładowania planszy. Na szczęście twórcy szybko reagują - już wydali dwa patche, a kolejne są w drodze.

Red Orchestra 2: Bohaterowie Stalingradu nie należy do gier najładniejszych. Co najwyżej należy ją zaliczyć do ładnych, niestety przy tym także do bardzo wymagających. Jeśli zechcesz ją odpalić na najwyższych detalach, musisz mocno wierzyć w swój komputer. A na niższych niestety wygląda przeciętnie. Nie razi w oczy, ale niczym się nie wyróżnia. O wiele lepiej ma się ścieżka dźwiękowa w wykonaniu Sama Hulicka, kompozytora, który pracował nad soundtrackiem do Mass Effecta.

Radzę liczyć się z tym, że Red Orchestra 2: Bohaterowie Stalingradu to nie jakaś prosta strzelanka, którą opanujesz w kilka chwil. To jedna z najbardziej realistycznych wojennych gier akcji, z jakimi miałem do czynienia. Pełną błędów, ale bardzo satysfakcjonującą.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Stalingrad | Call of Duty
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy