OnLive - sukces czy porażka?

To technologia, która miała wywrócić branżę gier do góry nogami. Koniec z kupowaniem konsol i nowego sprzętu do peceta - teraz wystarczy kiepskiej jakości komputer albo przystawka do telewizora! Tak przynajmniej głosiły zapowiedzi...

Platforma OnLive już wystartowała w Stanach Zjednoczonych. Czy rzeczywiście jest tak rewolucyjna? Czy czeka ją świetlana przyszłość zaróbno w krainie hamburgerów, jak i w pozostałych częściach świata? Z jednej strony usługa ma niewątpliwe plusy, ale z drugiej czeka na nią szereg zagrożeń. Co z tego wyjdzie?

Najpierw wytłumaczmy niewtajemniczonym, czym ten OnLive właściwie jest. Mianowicie jest to platforma do gier na życzenie, pozwalająca na zabawę w najnowsze produkcje nawet na niskiej klasy pececie (to możliwe w Stanach już teraz) albo za pośrednictwem podłączanej do telewizora przystawki (to dopiero jest w planach). Rozgrywka odbywa się na zdalnym serwerze i jest na bieżąco streamowana poprzez łącze internetowe. Dla rozdzielczości SD wystarczy przepustowość 1,5 Mbps, a HD wymaga już 4-5 Mbps.

Reklama

W ofercie platformy znaleźć można zarówno starsze (i jednocześnie tańsze) gry, takie jak Unreal Tournament III, jak również te najnowsze, takie jak Kane & Lynch 2: Dog Days czy Mafia II. W większości przypadków otrzymujesz wybór - możesz kupić pełną wersję (za cenę przybliżoną do sklepowej) albo zapłacić za dostęp na trzy lub pięć dni (w tym przypadku wystarczy kilka dolarów, aby zacząć zabawę).

Jeśli spełniasz wymienione wcześniej wymagania, dotyczące przepustowości łącza internetowego, bawić się możesz praktycznie bez żadnych lagów. Rozgrywka na niskiej jakości pececie rzeczywiście jest możliwa (sprzęt nie gra tutaj większej roli, wystarczy któryś z nowszych Windowsów, jak XP czy Vista), więc OnLive swoje założenia spełnia. Czy jednak to już pewne, że odniesie sukces?

W żadnym wypadku. Wciąż jest bardzo wiele zagrożeń, które mogą sprawić, że OnLive (czy podobne do niego usługi, takie jak choćby GaiKai) zostanie zapomniany. Microsoft uważa, że ta forma rozgrywki nie przewyższa niczym doznań, jakie oferuje zabawa na maszynach stacjonarnych. Analitycy nie wróżą jej sukcesu w najbliższych miesiącach, a może nawet i latach.

Napisano już wiele artykułów na temat OnLive. W części z nich można przeczytać o powodach, przez które usługa miałaby odnieść porażkę. Przede wszystkim chodzi o technikalia - po pierwsze rozgrywka wymaga szybkiego łącza (5 Mbps w domach nie jest jeszcze standardem, chyba nawet w Stanach), po drugie w razie awarii serwera zostaniemy odcięci od zabawy, a po trzecie wiadomo, jak bywa z internetem - raz jest, raz go nie ma. A jeśli go nie ma, to nici z OnLive. Wyobraź sobie, co by się działo, gdyby operator odciął ci internet w trakcie przechodzenia ostatniego levelu w jakiejś nowej strzelance...

OnLive brakuje też wsparcia największych koncernów. Co prawda na platformie dostępne są gry takich potentatów, jak Ubisoft czy Codemasters, ale nie ma wśród nich np. produkcji Sony czy Microsoftu. Przez to biblioteczka dostępnych w usłudze tytułów jest na razie stosunkowo niewielka.

Na razie trudno oceniać szanse usług takich jak OnLive. Tzn. prawie wszyscy znający się na rzeczy przyznają, że są one przyszłościowe, ale nie wkroczą do naszych domów zbyt szybko. Czy są one na to gotowe - a przede wszystkim, czy jesteśmy gotowi na to my - pokażą najbliższe miesiące. Na razie obserwujmy reakcje i zainteresowanie Amerykanów. Dopiero jeśli oni je wykażą, będziemy mogli OnLive przetestować także w Europie.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Platforma Obywatelska | OnLive
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy