Need for Speed: Znany raper w obsadzie filmu
Obsada filmowej adaptacji popularnej serii wyścigowej Need for Speed właśnie wzbogaciła się o kolejnego artystę - Scotta Mescudiego, bliżej znanego fanom hip-hopowej sceny muzycznej pod pseudonimem Kid Cudi.
Do grona osób, które wymienione zostaną w napisach końcowych nowego filmu akcji wytwórni DreamWorks - obok Aarona Pula ("Breaking Bad"), Dominica Coopera ("Captain America: Pierwsze Starcie") oraz Imogen Poots ("Postrach Nocy") - dołączył właśnie Kid Cudi.
Przedstawiciele DreamWorks zdradzili, że fabuła obrazu będzie obracać się wokół lokalnego kierowcy (w tej roli Aaron Paul), który po tym, jak zostaje oskarżony o zabójstwo przyjaciela, w ramach zemsty postanawia dołączyć do ekipy biorącej udział w wielkim wyścigu z Nowego Jorku do Los Angeles. Kid Cudi wcieli się w rolę jednego z członków załogi biorącej udział w tym niecodziennym wydarzeniu.
Teoretycznie zapowiada się następny klon "Szybkich i wściekłych". Przy czym mamy wrażenie, że nie ma większego znaczenia to, czy będzie lepszy, czy gorszy od oryginału. Miłośnicy egzotycznych, potężnie stuningowanych fur i tak łykną go jak przysłowiowy "młody pelikan żaby".
Swoją drogą, czy panowie odpowiadający za scenariusz (George Gatins i John Gatins) zdają sobie sprawę z tego, jaki uliczny chaos panuje w Mieście Aniołów? Jeżeli byliście kiedyś w Warszawie i mieliście okazję przejechać się trochę po mieście, to doskonale wiece, że panująca tam kultura poruszania się po zatłoczonych ulicach w połączeniu z wyuczonymi przez lata manierami użytkowników ruchu sprawia, że do pracy najlepiej wychodzić z domu dzień wcześniej.
Na pewno potraficie sobie to wyobrazić, więc uwierzcie na słowo, że w Los Angeles, pomimo faktu, że to Ameryka, jest pod tym względem jeszcze gorzej, w związku z czym nie wyobrażamy sobie, jak ktoś może tam się ścigać. Zresztą nawet jeżeli z logistycznego punktu widzenia uda im się osiągnąć wyznaczony cel, to chyba nie tylko my traktować będziemy ten film nie jako kino akcji, ale zwykłe science-fiction.
Wracając jednak do głównego tematu tej wiadomości, to ekranizacja flagowej marki Electronic Arts nie będzie pierwszym filmem, w którym wystąpi Kid Cudi. Amerykański wokalista ma już na swoim koncie udział w jednej niezależnej produkcji - komedii romantycznej "Two Night Stand" oraz serialu HBO "Jak to się robi w Ameryce".
Producenci filmu zarzekają się, że obraz na postawie Need for Speed będzie powrotem do korzeni, który klimatem przypominać ma najlepsze tego typu produkcje z lat 70. ubiegłego wieku. Co o tym sądzicie? Wiadomo, że aby coś sprzedać, trzeba to dobrze zareklamować, ale czy w tym przypadku chłopaki z DreamWorks nie przesadzają? Wierzycie w to, że film na podstawie gry może odnieść spektakularny sukces?