Napoleon: Total War

Napoleon: Total War pokazuje nam, jak wiele z rozwiązań zastosowanych w Empire: Total War było zaledwie publicznym beta-testem nowych pomysłów. Nowa gra strategiczna od Creative Assembly przywraca wiarę w serię Total War.

Przy okazji premiery Empire: Total War Creative Assembly podpadło nieco fanom swej sztandarowej serii, wydając grę totalnie niedopracowaną. W naszej recenzji byliśmy optymistami i uznaliśmy, że niedoróbki zostaną szybko usunięte. Cóż... błąd. Zajęło to sporo czasu. Dopiero teraz, przy okazji gry Napoleon: Total War otrzymujemy produkt na poziomie technicznym w dniu premiery nie będącym żartem z odbiorców. Jeśli wyłączyć ograniczony okres historyczny, to jest to właśnie taka Wojna Totalna, na jaką liczyliśmy. Dopracowana i wprowadzająca szereg nowości do serii.

Reklama

Być jak Napoleon

Tytuł gry mówi wiele. Najważniejszą postacią jest tu oczywiście Napoleon Bonaparte. Jemu dedykowane są główne kampanie, choć twórcy pozostawili graczom nieco swobody i możemy wskoczyć w buty władcy jednego z czterech krajów należących do koalicji: Wielkiej Brytanii, Austrii, Rosji i Prus. Niby pięć krajów to nie za wiele, ale z drugiej strony taki zestaw wyczerpuje zestaw mocarstwowy epoki. Do tego i tak najwięcej zabawy przewidziano dla samej Francji. Począwszy od samouczka (przy okazji którego poznajemy Napoleona nim jeszcze został szychą), poprzez kampanię włoską, walki Afryce, po wielką mapę europejską i finalną bitwę, czyli Waterloo - jest w co grać. Samego tego materiału wystarczy na bite 50 godzin - i to tylko przy założeniu, że sporo bitew rozegramy automatycznie.

Każda z trzech napoleońskich kampanii jest zupełnie inna. Dwie pierwsze oparte są o specjalne założenia i ograniczenia, do tego silnie posiłkowane systemem misji. We Włoszech nie ma w ogóle możliwości prowadzenia działań morskich, w Egipcie niby są, ale walka z armadą Nelsona to samobójstwo, skoro najpotężniejszym okrętem jaki możemy uzyskać jest... korweta. Będąc już przy Afryce - w tej kampanii na przykład w ogóle nie ma opcji dyplomacji. Tak więc podążając szlakiem Napoleona za każdym razem stawiani jesteśmy przed innymi wyzwaniami.

Dopiero trzecia kampania w Napoleon: Total War zbliżona jest do, co oferowała gra Empire: Total War - ale też nie do końca. Mapa obejmuje jedynie Europę, bez wybrzeża Afryki, a na wschód sięga do Moskwy. Nie ma innych teatrów działań. Istnieją punkty handlowe, ale nie na odrębnych obszarach, tylko na krawędziach mapy, lub na wybrzeżu afrykańskim. Startujemy w sytuacji tak niekorzystnej, jak nakreśliła to historia: garstka słabych sprzymierzeńców i mnóstwo wrogów, z czego część równa nam potęgą.

Sam przeciw wszystkim

Ogólna zasada we wszystkich kampaniach Napoleona jest jedna: wszędzie wrogowie, żadnej litości. Dlatego ważne jest budowanie i podtrzymywanie nielicznych sojuszy, zwłaszcza na początku. Pomaga w tym rozbudowana dyplomacja. Jeśli skłonimy kogoś do współpracy, możemy później skorzystać z kilku nowych opcji. Sojuszników da się przekonać do tego, by wprowadzali embargo handlowe (czyli de facto zrywali porozumienia z wybranymi krajami) lub dołączali się do wojny po naszej stronie, wprowadzając sporo zamieszania.

Kolejną ważną zmianą w warstwie strategicznej gry Napoleon: Total War jest możliwość zmiany przeznaczenia budynków. Nie musimy ich wyburzać - wystarczy zlecić przebranżowienie. To spore ułatwienie, zmniejszające ilość czynności, jakie po drodze trzeba wykonać, bo nowy obiekt ma ten sam poziom rozwoju co poprzedni. Ogólnie wszystko zajmuje sporo tur, ale też i same tury obejmują krótszy okres. Tym razem nie działamy w ramach półrocznych interwałów. Tura to dwa tygodnie, tak więc pory roku odgrywają duże znaczenie. Nie tylko wizualnie, ale o tym za chwilę...Ostatnią ważną rzeczą dotyczącą mapy strategicznej jest ulepszona w stosunku do Empire: Total War SI. Komputerowi przeciwnicy potrafią wykonać kilka paskudnych sztuczek - na przykład zebrać armie w kilku punktach dookoła naszych sił i uderzyć tak, byśmy wylądowali w potrzasku, zmuszeni do toczenia bitwy na kilku frontach. Niestety, w dalszym ciągu widać spore niezdecydowanie SI w większości sytuacji. Przesuwanie pojedynczych oddziałów w te i nazad, częste problemy z uzupełnianiem strat, niewykorzystywanie rodzących się szans na zajęcie osad bez garnizonów.

Zepsuj komuś kampanię

SI w czasie bitew nie powala. Owszem, istnieją bardzo sprawne skrypty działania konnicy, uderzającej z flanki i szukającej dziur w obronie, ale... nie są powiązane z działaniem piechoty. To znaczy, że najpierw rozbijamy jazdę, a potem dopiero musimy stawiać czoła formacjom liniowym. Na szczęcie w większości wypadków nie musimy użerać się z komputerowym przeciwnikiem.

Opcja wizytacji to prawdziwa rewolucja. Jeżeli tylko siły w bitwie są w miarę wyrównane, możemy zaprosić do zabawy kogoś ze znajomych lub zupełnie obcą osobę. Gracze czekający w sieci na sygnał, że szykuje się gdzieś rozróba, przejmują kontrolę nad siłami wroga. Nawet nie wyobrażacie sobie tego, jak zmienia to całość doznań czerpanych z Napoleon: Total War. Dobry, sprytny gracz może obrócić potencjalne zwycięstwo w porażkę. Albo przynajmniej sprawić, że za zwycięstwo zapłacimy wysoką cenę.

Ten element zabawy najłatwiej pokazać na konkretnym przykładzie. Dominująca flota brytyjska umożliwiła lądowanie czerwonych kurtek pod dowództwem księcia Wellingtona w Bretanii. Zdobyli prowincję, ale nadciągnął Napoleon i rozpoczął oblężenie. Wreszcie głód zmusił obrońców do desperackiego ataku. Poprosiłem Myszastego o wizytację. Rozpoczęła się bitwa. Miałem przewagę w zasięgu artylerii, ale Myszasty postanowił strzelać poza zasięg, by osłabić moje baterie. Jedna z kul odbiła się od zbocza, przelobowała na moje tyły i... trafiła bezpośrednio Napoleona.

Tu ważna uwaga: w grze Napoleon: Total War kluczowi dowódcy każdej z wielkich frakcji nie giną. Zostają ciężko ranni i odesłani do stolicy. Wynika to z tego, że generałowie ograniczeni są do postaci historycznych. Mogłaby więc pojawić się sytuacja, w której nieostrożny gracz pozostawiony zostanie bez jakiegokolwiek dowódcy. Dlatego kluczowi przywódcy wojskowi nie mogą zginąć. Po kilku turach powracają do akcji - na przykład dla Francji jest to Napoleon, dla Wielkiej Brytanii sir Arthur Wellesley, dla prusaków von Blücher.

Wracając do bitwy: Napoleon został ranny, wyeliminowany z walki. Morale spadło w całej armii. Zasadzka oparta o dwie baterie artylerii zniwelowana zbyt luźnym szykiem czerwonych kurtek Myszastego. Oblężenie zostało przerwane, choć nawet na automatycznym rozliczeniu tę walkę wygrywałem. Starta generała była kluczowym elementem, a gdyby nie taktyczny ślepy ostrzał Myszastego nigdy do tego by nie doszło... Chyba więc już rozumiecie, dlaczego mówię, iż tryb wizytacji zmienia wszystko w grze.

Osłabienie armii po bitwie w ramach wizytacji oznacza często gigantyczne problemy na mapie strategicznej. Osłabione wojska mogą paść łupem słabszych grup przeciwników, obiecująca ofensywa obrócić się w paniczną ucieczkę. Elitarne jednostki pójść do piachu, co boli zwłaszcza, gdy nie możemy ich jeszcze tworzyć, jedynie dysponujemy tymi ze startu kampanii. Pamiętajcie, że gdy gramy przeciwko żywemu przeciwnikowi, nie ma opcji pauzy, nie ma zmiłowania.Powiem szczerze: bawić się w Napoleon: Total War bez wykorzystania wizytacji to coś w rodzaju uprawiania wirtualnego seksu. Wizytacja zaś odbywa się poprzez Steam. Czyżby znaleziono naprawdę potężne narzędzie do krzywdzenia piratów?

Gwardia umiera, ale się nie poddaje

Twórcy zaznaczali, że w grze Napleon: Total War mamy do wykorzystania więcej zróżnicowanych jednostek, niż w Empire: Total War. Do tego w ramach dużo węższego zakresu historycznego. Cóż, jest to zarazem prawda i łgarstwo. Faktycznie, modele piechoty liniowej dla każdej z frakcji różnią się znacznie wizualnie, często też i statystykami. Jednakże tak czy inaczej różnorodność nie jest tak wielka, jak można się było spodziewać.

Bardzo ciekawie w Napoleon: Total War prezentują się jednostki specjalne. Część z nich można pozyskać w ramach normalnego rozwoju, reszta związana jest z misjami. Gdy w trzeciej kampanii zdobędziemy Warszawę (swoją drogą karygodny błąd - jest w rękach pruskich gdyż leży w prowincji... Wielkopolska!) mamy możliwość rekrutowania do czterech oddziałów Legionów Polskich. Ładnie nas potraktowano, bo ta piechota liniowa okazuje się być niewiele gorsza od Młodej Gwardii napoleońskiej!

W Egipcie wyniszcza nas temperatura (zimą w Polsce i Rosji też), ważne jest więc pozyskiwanie jednostek odpornych na warunki klimatyczne. Gdy podbijemy osadę Beduinów, dostajemy nie tylko możliwość powołania ich pod broń, ale też i stworzenia dwóch oddziałów francuskich na wielbłądach. Poszukiwanie specjalnych jednostek w grze Napoleon: Total War to jakby dodatkowe wyzwanie. Jeśli uwolnimy Polskę nie stworzymy legionów, ale dostaniemy polskiego generała i trochę piechoty. Za to, gdy zatrzymamy ją za siebie, wśród możliwych do werbunku generałów pojawi się sam Poniatowski!

Smaczki jako wisienka na torcie

Nie ulega wątpliwości, że Napoleon: Total War to znak powrotu Creative Assembly do formy. Największym zaskoczeniem są tajne modyfikatory, oparte o wiedzę historyczną. W czasie naszych testów wykryliśmy dwa: Spadek współczynnika dowodzenia u Massény, gdy włączyliśmy go do jednej armii z... no, nie powiemy z kim. W każdym razie Masséna powinien dowodzić ze względu na "gwiazdki", ale wyszło inaczej. Pierre de Villeneuve nagle też został pozbawiony kliku gwiazdek, tylko dlatego, że stanął do walki z flotą dowodzoną przez Nelsona.

Po kontrowersyjnym Empire: Total War doczekaliśmy się godnej kontynuacji serii. Widać więc, że nie wszystko stracone. Niemal wszystko działa tu lepiej, niż w poprzedniej odsłonie. Mnóstwo nowych animacji ubarwia walki. Drzewko technologiczne jest lepiej przemyślane, na każdym kroku znajdujemy dodatkowe i przydatne opcje. No dobra, w warstwie strategicznej nie jest to dalej Europa Universalis III, ale taktyczne bitwy z żywym przeciwnikiem w ramach naszej kampanii to rzecz bezcenna.

gram.pl
Dowiedz się więcej na temat: zabawy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy