"Marzenia" Uwe Bolla
Uwe Boll to jeden z ludzi, najbardziej - obok sławnego prawnika Jacka Thompsona - znienawidzony przez graczy.
Ów niemiecki reżyser specjalizuje się głównie w kręceniu kiepskich ekranizacji gier - a mimo to, udaje mu się zaprosić do współpracy hollywoodzkie gwiazdy. Jak to możliwe? Jak sam twierdzi, aktorzy z Hollywood... uważają go za "prawdziwego twórcę filmów".
W filmach Uwe Bolla wystąpiły, takie gwiazdy jak Michael Madsen, Christian Slater, Ben Kingsley, Jason Statham, Ray Liotta, Burt Reynolds, czy Tara Reid. Biorąc pod uwagę poziom "dzieł" reżysera zza naszej zachodniej granicy, wydaje się dość dziwne, zgodziły się z nim współpracować tacy aktorzy.
W rozmowie z serwisem Kotaku Boll wyjaśnił, że wszyscy ci, którzy wystąpili w jego filmach, uważali go... za dobrego reżysera. Jak tłumaczy:
"Wysłałem scenariusz i przedstawiłem ofertę. Aktorzy, menadżerzy z Hollywood i agenci wiedzą, że jestem prawdziwym twórcą filmów i nie zgadzają się z internetowymi opiniami. Oglądają moje filmy i nie nienawidzą ich."
Boll znany jest tego, że tworzy filmy w szybkim tempie. Już dwa razy udało mu się nakręcić w ciągu jednego roku aż trzy produkcje, choć jak sam uważa to jednak "zdecydowanie za dużo". A jak długo jeszcze przyjdzie nam znosić jego twórczość? Jak sam twierdzi, nie sądzi by "w wieku 70 lat był w stanie robić filmy". W tej chwili ma 45 lat. Czyli jeszcze 25 lat...