Just Cause 2
Jeśli marzą ci się gorące wakacje w tropikach, nie masz się nad czym zastanawiać - sięgnij po Just Cause 2. Tutaj jest gorąco jak nigdzie indziej. Nie tylko z powodu tropikalnego klimatu, ale także w wyniku tego, co się tutaj dzieje.
Strzelaniny na każdym rogu, głośne wybuchy, pościgi, zamachy, ewolucje powietrzne... krótko mówiąc, rozwałka na całego. Drugiej tak widowiskowej gry szybko nie znajdziesz. Jest tylko jeden warunek - musisz pogodzić się z tym, że fizyka nie działa tutaj tak, jak uczono cię w liceum.
W Just Cause 2 ponownie wcielasz się w Rico Rodrigueza, amerykańskiego agenta o kamiennej twarzy, który przybywa raz jeszcze do archipelagu Panau, by zaprowadzić w nim porządek. Na miejscu czeka na ciebie do rozwikłania szpiegowska intryga i paru typków spod ciemnej gwiazdy do odstrzelenia. O fabule nie ma się co rozpisywać, bo jest ona w najwyższym stopniu prosta i infantylna. Na szczęście to nie ona jest tutaj najważniejsza. O wiele ważniejsza jest zabawa, a tej jest tutaj tyle, że można by nią obdzielić kilka innych produkcji.
Co ja tutaj robię?
Jako Rico Rodriguez masz do wykonania kilkadziesiąt karkołomnych zadań, które możesz wykonywać w dowolnej kolejności (Just Cause 2 to sandbox, podobnie jak GTA). Zasadniczo dzielą się one na trzy typy: fabularne, popychające scenariusz do przodu; na te wykonywane dla trzech frakcji urzędujących na Panau, popychające ciebie z kolei do następnych misji fabularnych; oraz na podboje wrogich twierdz, które możesz potem wykorzystać jako schronienie czy źródło amunicji i pojazdów.
Misje są całkiem ciekawe, pomimo że w większości przypadków opierają się na schematach typu "znajdź i zabij" czy "poleć i uratuj" (z drugiej strony patrząc, trudno tutaj oczekiwać odkrycia Ameryki). Mimo to twórcy starali się wykazać pomysłowością i na nudę nie można narzekać ani przez chwilę. Również dzięki temu, że w trakcie rozgrywki odwiedzasz najróżniejsze miejsca. Podczas jednego zadania zostajesz wysłany do górskiej bazy, w kolejnym zleceniodawca rzuca cię do rozświetlonego centrum miasta Panau, jeszcze kiedy indziej przychodzi ci polecieć pustynię.
W trakcie wykonywania zadań czekają cię: pościgi samochodowe, pościgi samolotowe, pościgi helikopterowe, strzelaniny naziemne, strzelaniny powietrzne, skradanie się, wspinaczka po górach i wieżowcach (przy użyciu posiadanej przez Rico linki, o której działaniu później), ucieczki, odbijanie zakładników, przejmowanie konwojów... Jest równie ciekawie jak przy wyczekiwaniu wybuchu petardy w małym, plastikowym samochodziku. Łubudu!
Na zadaniach świat się nie kończy
Przynajmniej nie w Just Cause 2. W tej grze najpiękniejsze jest to, że tak naprawdę nie musisz uczestniczyć w żadnych misjach ani rozwijać fabuły, aby dobrze się bawić. Samo zwiedzanie archipelagu jest wciągającą czynnością, a poza tym możesz robić wiele innych rzeczy. Na przykład - uczestniczyć w wyścigach. Na przykład - odwiedzać wioski i miasta w poszukiwaniu rozmaitych ulepszeń (broni, pojazdów i pancerza). Na przykład - jeździć i oglądać widoki (wbrew pozorom, jeden z ciekawszych wariantów). Jeśli przyszłoby opisać to, co robisz w Just Cause 2, można by to uczynić, używając jednego raptem słowa - chaos. Przez cały czas zdobywasz tutaj tzw. punkty chaosu. Otrzymujesz je za wykonane zadania (najwięcej), ale również za najmniejsze wybryki, takie jak wysadzenie w powietrze działka przeciwlotniczego, rozwalenie silosa z gazem, a nawet ostrzelanie stacji benzynowej. Każdy zdobyty punkt chaosu przybliża cię do nowych zadań, a także do nowych typów broni czy pojazdów.
Praktycznie żadne wykroczenie nie ujdzie ci płazem. Wystarczy potrącić cywila, aby zauważyli cię członkowie tutejszej milicji. Funkcjonuje ona podobnie jak funkcjonariusze z GTA. Jest kilka poziomów zaangażowania w polowaniu na ciebie - na pierwszym atakują cię pojedynczy milicjanci, a na kolejnych zaczyna ścigać po kilka oddziałów, aż w końcu przylatuje bojowy helikopter i żarty się kończą.
Sterta pukawek
Rico Rodriguez, jak na agenta przystało, potrafi się posługiwać każdym znalezionym typem broni. A jest ich tutaj około dziesięciu: pistolet, rewolwer, karabin szturmowy, karabin półautomatyczny, karabin automatyczny, karabin snajperski, granatnik czy wyrzutnia rakiet. Są jeszcze granaty i ładunki wybuchowe, które najpierw rozmieszczasz w dowolnych punktach, a potem detonujesz naraz nawet dziesięć (więcej nie można unieść). Nic odkrywczego, ale strzelanie czy wysadzanie różnych obiektów w powietrze i tak sprawia sporo frajdy.
Podobnie jak poruszanie się wszelkiego rodzaju pojazdami - motorami, quadami, śmigłowcami, samolotami, czołgami czy sportowymi autami. Korzystanie z każdego z nich to prawdziwa frajda. Człowiek czasem na widok superszybkiego auta po prostu wsiada do niego i zaczyna mknąć przed siebie z maksymalną prędkością.
Jeśli chcesz zdobyć dany typ broni albo pojazdu, możesz udać się na poszukiwania, ale Rico ma w zanadrzu znacznie szybszą (choć płatną) opcję. Otóż może on w dowolnej chwili przywołać dilera, który po chwili przyleci swoim helikopterem i zrzuci w wyznaczone miejsce dowolny sprzęt - czy karabin, śmigłowiec, czy motorówkę (w jego asortymencie brakuje tylko samolotów). Poza tym może cię przetransportować w dowolne miejsce na mapie (pod warunkiem, że byłeś już w nim kiedyś, nie wykonujesz właśnie misji ani nie jesteś poszukiwany przez policję).
Jak na widokówce
Archipelag Panau jest piękny. Jego różnorodność i kolorowość zasługują na najwyższe uznanie. Czy idziesz plażą, czy spacerujesz po mieście, czy wspinasz się po górach, czy biegniesz kwiecistą łąką - jest po prostu cudnie. W grze funkcjonuje cykl dnia i nocy, a także panują zmienne warunki pogodowe, co sprawia, że jedno miejsce, odwiedzone dwa razy, może za każdym wyglądać zgoła inaczej.
Łyżka tropikalnego dziegciu
Powyższe zachwyty mogłyby wskazywać, że Just Cause 2 jest grą doskonałą. Niestety, znalazło się w nim kilka błędów, które mogą wkurzyć (choć nie na tyle, by odrzucić od ekranu monitora czy telewizora). Przede wszystkim - niektóre misje mogą być frustrujące, niekiedy zdarzają się wizualne bugi (przenikanie się obiektów, dziwnie działająca detekcja kolizji), a pecetowców może dodatkowo zaboleć brak kompatybilności z Windows XP.
Pomimo powyższych minusów, Just Cause 2 to mocna produkcja, która zadowoli wszystkich wielbicieli gorącej akcji. To takie połączenie GTA z Crysisem. Masz tutaj pełną swobodę, dziesiątki widowiskowych zadań i śliczne środowisko gry (na Panau można by spędzić wakacje marzeń). Jeśli to cię pociąga, spróbuj koniecznie!