Johnny rewolucjonista?

?Przez wiele lat w naszej branży powtarzano ciągle te same wzorce. Sporo produktów to tylko odświeżone wersje zeszłorocznej gry, bardzo podobne do pierwowzoru.

Zanudzamy ludzi na śmierć?. Kto to powiedział?

Z czym kojarzą nam się niemal natychmiast zdania ze wstępu? Z krytyką Electronic Arts. Który to producent gier rok w rok zarzuca nas sklonowanymi wersjami zeszłorocznych NBA Live, FIF, Maddenów i Need for Speedów? Kto od lat karmi się naszą zachłannością na nowe utwory muzyczne znanych kapel, odświeżone składy i ładniejszą grafikę? No właśnie - EA.

Dziwi więc fakt, że słowa te wypowiedział... John Riccitiello, aktualny dyrektor zarządzający Electronic Arts! Po nieoczekiwanym ustąpieniu z tego stanowiska przez Larry'ego Probsta, w lutym tego roku, jego miejsce zajął właśnie Riccitiello, który pracował zresztą w firmie w latach 1997-2004. Teraz wraca i... z jego słów wynika, że ma pomysł jak zrewolucjonizować firmę i powstrzymać produkcję identycznych klonów.

Reklama

Ja jednak - jak zwykle - jestem bardzo podejrzliwy. Przede wszystkim, kiedy Riccitiello odchodził w roku 2004, jego decyzja ponoć wcale nie była spowodowana względami merytorycznymi. Wtedy jakoś nie chodziło mu o walkę z chciwością władz i nudnymi grami sportowymi. John był po prostu sfrustrowany faktem, że wciąż pozostaje w cieniu Larry'ego Probsta i uważał, że to jemu należy się stanowisko szefa firmy. W końcu uznał, że jego miejsce jest gdzie indziej i założył własny holding - Elevation Partners.

Teraz, kiedy wraca - obiecuje nam, że zmieni oblicze EA. Ale dlaczego nie próbował zrobić tego wcześniej? Lata 1997-2004, kiedy był w Electronic Arts ważną osobistością niczym się nie wyróżniały w polityce firmy. Kolejne wersje FIFY, NBA Live czy NHL powstają od roku 1995, aż do dziś i jakoś wtedy Riccitiello, który był jednym z dyrektorów, nie walczył o zmiany. Zresztą od lutego, kiedy to zajął swoje obecne stanowisko też wiele się nie zmieniło. Zresztą trudno mi uwierzyć, żeby Riccitiello z dnia na dzień zabił kurę znoszącą złote jajka. Więc po co ta gadka?

Oczywiście, z całych sił popieram zmiany - chciałbym, żeby np. w kolejnych odsłonach NBA Live nareszcie pojawiły się jakieś rewolucje, nowe tryby i opcje (w tegorocznej wersji pojawią się np. Mistrzostwa Świata FIBA), ale świeżemu szefowi Electronic Arts jakoś do końca nie wierzę. Obym się mylił.

Valhalla.pl
Dowiedz się więcej na temat: Live | NBA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy