Jagged Alliance: Back In Action

Powroty znanych sprzed lat serii zawsze wywołują emocje, które nierzadko przeradzają się w liczne kontrowersje. Dzieje się tak na przykład wtedy, gdy z "turówki" robi się strategię typu RTS...

Jagged Alliance: Back in Action z początku miał być przerobioną, dostosowaną do obecnych standardów wersją "dwójki". Ostatecznie wydawca wraz z twórcami zdecydował się na coś świeższego. W ten sposób powstała gra, która wyraźnie nawiązuje do poprzedniczek, ale sama też ma coś do powiedzenia. Najśmielszym krokiem Niemców ze studia CorePlay była rezygnacja z walk w turach na rzecz RTS'owych strzelanin z opcją aktywnej pauzy. Czy coś takiego można wybaczyć? Przekonajcie się.

W Jagged Alliance: Back in Action przenosimy się ponownie na wyspę Arulco, na której swoje krwawe rządy zaprowadziła niejaka Deidranna. Naszym celem jest położyć im kres, prowadząc do walki oddział wyspecjalizowanych najemników. Scenariusz jest - jak widać - banalny, ale to nie za niego będziemy rozliczać tę grę. Przejdźmy do tego, co od niego znacznie ważniejsze...

Reklama

Produkcja CorePlay to połączenie strategii i gry taktycznej czasu rzeczywistego. Zabawa toczy się na dwóch mapach. Na strategicznej obserwujemy sytuację na wyspie, zarządzamy zespołem najemników, przeglądamy finanse etc. Wszystko jak w poprzedniczkach. Na taktyczną przenosimy się po wyruszeniu na misję. Tutaj własnoręcznie prowadzimy wyselekcjonowany przez nas oddział i dążymy do wykonania zadania. Nie biegniemy przed siebie na złamanie karku, ale starannie planujemy i realizujemy działania - patrzymy, jakimi ścieżkami podążają wrogowie, i staramy się ich zaskoczyć; po cichu zaglądamy do budynków, by nie wszcząć alarmu; pilnujemy się, by nie stracić zbyt dużo amunicji itd. Tu również wszystko jak do tej pory. Tyle, że...

... rozgrywka bez tur jest już inna. Najemnicy nie mają już wyznaczonej liczby punktów ruchu. Mogą się poruszać i strzelać do woli, bez ograniczeń. Aby jednak zabawa miała taktyczny charakter, wprowadzono aktywną pauzę, którą włączamy, wciskając spację. Wówczas rozgrywka zatrzymuje się, a my mamy czas na wydanie rozkazów naszym podopiecznym. To bardzo ważne, by tego pilnować, bo bez naszych dyspozycji najemnicy nie zrobią nic - nie schowają się, nie uciekną ani nawet nie otworzą ognia do przeciwnika, który biegnie w ich kierunku. Sic!

Zagorzali miłośnicy Jagged Alliance mogą mieć kłopot z przestawieniem się na rozgrywkę w czasie rzeczywistym, ale z czasem docenią to rozwiązanie. Dzięki niemu nie musimy już poświęcać minuty czy dwóch na prosty pojedynek z samotnym, przeciętnie uzbrojonym żołnierzem. Teraz takie historie kończymy w kilka chwil - gdy tylko taki gagatek pojawi się na horyzoncie, otwieramy do niego ogień (nawet bez włączania pauzy, bo i po co) i po chwili sprawę mamy załatwioną. Strzelaniny są szybsze i bardziej dynamiczne, a jednocześnie pozwalają na zastanowienie się, gdy tylko tego potrzebujemy, bądź wybranie, w którą część ciała wroga chcemy oddawać strzały (czy trafimy, to zależy oczywiście od wybranego celu i od odległości).

Ważną częścią gry jest zarządzanie zespołem. Chodzi nie tylko o rozwój postaci (o którym za chwilę), ale też o dbanie o ekwipunek. Ten z czasem się zużywa i przestaje spełniać swoje zadanie. Warto pamiętać szczególnie o opancerzeniu, które niekiedy rozpada się po paru celnych strzałach wroga. Jeśli mamy chwilę, powinniśmy koniecznie poszukać wśród zabitych przeciwników kamizelek czy hełmów, będących w lepszym stanie niż te, które aktualnie noszą nasi najemnicy.

W naszym zespole może się znaleźć maksymalnie sześciu najemników. Na początku nie mamy co liczyć na zatrudnienie maksymalnego składu, bo nas na to po prostu nie stać. Możemy sobie pozwolić co najwyżej na dwóch niezłych albo trzech przeciętnych specjalistów. Z czasem jednak nawet z tych przeciętnych zrobimy prawdziwych ekspertów - snajperów, medyków czy inżynierów. Niepotrzebnie jednak panowie z CorePlay uprościli system rozwoju postaci. Wcześniej mogliśmy rozwijać najemników i poprzez zdobywanie doświadczenia, i poprzez wykonywanie danych czynności, np. leczenie kolegów/koleżanek czy naprawianie sprzętu. Teraz robimy to tylko poprzez zbieranie punktów doświadczenia. Gdy zbierzemy ich odpowiednią ilość, najemnik wskoczy na wyższy poziom. Wówczas będziemy mogli rozdzielić siedem oczek na rozwój wybranych spośród dziesięciu cech i zdolności.

Nie spodziewaliśmy się, że Jagged Alliance: Back in Action - ze względu na niewielki budżet, jaki otrzymali twórcy - będzie graficzną rewelacją, ale i tak jesteśmy trochę zawiedzeni. Gra wygląda bardzo przeciętnie - postacie są kanciaste a otoczenie nie dość, że mało szczegółowe to jeszcze w żaden sposób nie da się go zniszczyć. O udźwiękowieniu również nie można powiedzieć ani jednego dobrego słowa. Ani o muzyce, ani o głosach najemników, które wyłączycie prędzej niż wam się zdaje.

Jagged Alliance po metamorfozie z pełnokrwistej "turówki" w RTS'a z opcją aktywnej pauzy prezentuje się nieźle. Ta najbardziej kontrowersyjna zmiana wyszła grze na plus. Gorzej wypadły inne elementy, takie jak rozwój postaci, sztuczna inteligencja czy grafika. Pomimo tego warto dać produkcji studia CorePlay szansę.

Przeczytaj także naszą recenzję nowej odsłony Final Fantasy XIII-2

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama