Idealna gra na podstawie komiksu

Czy istnieje przepis na idealną produkcję z komiksowym superbohaterem w roli głównej?

Studia Rocksteady i Raven udowodniły, iż tak. Co się kryje za sukcesem gier obu deweloperów?

W dość krótkim odstępie czasowym pojawiły się produkcje, które tchnęły nową jakość w pozycje bazujące na komiksach, dały też nadzieję na to, iż czarna passa tzw. "egranizacji" minęła. X-Men Origins: Wolverine (średnia ocen w sieci 79 procent, za GameRankings.com) oraz Batman: Arkham Asylum (92 procent) to gry, obok których fan Rosomaka i Gacka nie może przejść obojętnie. To też jedne z najlepszych produkcji bazujących na komiksach (dzieło studia Rocksteady zostało nawet wpisane do Księgi Rekordów Guinnessa, jako najlepsza pozycja z superbohaterem w roli głównej). Co kryje się za ich sukcesem? Siedem elementów:

Reklama

1. Superbohater - wybór odpowiedniego kandydata, z którego zrobimy głównego bohatera, jest jedną z najważniejszych decyzji. Idealnym herosem jest postać znana, kultowa, lubiana. Taka, jak właśnie Wolverine, czy Batman. Nikt nie chciałby się przecież wcielić w Zenka z Kielc z kolorową płachtą na plecach, prawda?

2. Studio - wybór odpowiedniego dewelopera, jest równie ważny, co nominacja odpowiedniego superbohatera. Wysokiej jakości produkcję może stworzyć tylko doświadczona firma, a nie nieznane nikomu studio z Mozambiku. Raven Software i Rocksteady to idealni kandydaci - pierwszy z nich ma sporo pozycji znanych i udanych (w tym kilka egranizacji komiksów). Co prawda, druga z firm, twórcy Batmana, nie może pochwalić się praktycznie niczym innym poza swym najnowszym dziełem, ale dysponowała wsparciem ze strony Eidosu oraz utalentowanymi programistami.

3. Budżet - kolejny ważny element udanej gry. Jeśli twórcy dysponują sporym zapleczem finansowym, posiadają także większe możliwości. X-Men Origins: Wolverine i Batman: Arkham Asylum od początku traktowane były jako produkcje wysokobudżetowe (nawet pozycja z Rosomakiem w roli głównej, która była tylko pobocznym projektem Raven). Poza tym, oba tytuły nie były tworzone na tzw. "chybcika", by tylko zdążyć do premiery filmu. Zaowocowało to grami niezwykle udanymi.

4. Styl rozgrywki - ważne jest, by rozgrywka była dostosowana do bohatera, którym kierujemy. Przecież nikt by nie chciał, aby produkcja o Batmanie sprowadzała się do czystej bitki, prawda? Ta zaś idealnie pasuje do Rosomaka, dlatego też w przypadku X-Men Origins: Wolverine mamy do czynienia ze slasherem. Natomiast mroczny rycerz to gość, który wykorzystuje element zaskoczenia, atakując z ukrycia. Wykorzystuje przy tym liczne gadżety, nie stroni także od bezpośredniej konfrontacji. Studio Rocksteady stanęło na wysokości zadania i wymieszało w idealnych proporcjach wszystkie te elementy - wirtualny Batman skrada się, posługuje się swymi wymyślnymi urządzeniami, potrafi także nieźle przyłożyć w razie potrzeby. Czego chcieć więcej?

5. Fabuła - większość egranizacji komiksów to gry na podstawie filmów z superbohaterami w rolach głównych. W związku z tym historia opowiedziana w takich produkcjach rzadko kiedy wybija się ponad przeciętność - jest to zwykła kalka tego, co możemy zobaczyć w kinie. Pozycją, która się wyróżnia na tym polu jest X-Men Origins: Wolverine. Co prawda, wciąż mamy do czynienia z przeniesieniem filmu na ekrany monitorów i telewizorów, jednak fabuła jest nieco poszerzona, że tak naprawdę wypada lepiej niż w kinowym pierwowzorze. Pod tym względem jednak znacznie dalej poszło studio Rocksteady z Batman: Arkham Asylum. Gra nie bazuje na żadnym obrazie, więc twórcy mogli wykazać się większą swobodą twórczą. I wyszło im to bardzo dobrze.

6. Znane osobistości - współpraca ze znanymi ludźmi to klucz do sukcesu. Raven Software nawiązało współpracę z Hugh Jackmanem, odtwórcą roli Wolverine'a w filmach z X-Men. Jak nietrudno się domyślić, w grze wcielił się on oczywiście w Rosomaka, co wyszło mu bardzo dobrze. Wpłynęło to pozytywnie na odbiór całości. W przypadku Batman: Arkham Asylum do współpracy zaproszono więcej osób. Za scenariusz odpowiedzialny jest bowiem nie kto inny, jak Paul Dini, autor serialu animowanego o mrocznym rycerzu. Mało tego - głównym bohaterom użyczyli głosu aktorzy znani ze wspomnianej telewizyjnej kreskówki: w Batmana wcielił się Kevin Conroy, zwariowany Joker przemawiał głosem Marka Hamilla, a Harley Quinn odegrała Arleen Sorkin. Ich talent sprawił, iż grając w Batman: Arkham Asylum czujemy się, jakbyśmy oglądali kolejny odcinek serialu. Tym razem interaktywny.

7. Drobne szczegóły - coś, co tworzy odpowiedni klimat. Bez tego nie moglibyśmy poczuć się, jak krwiożerczy, bezlitosny Wolverine, czy rozsądny i opanowany Batman. W pierwszym przypadku tym czymś, co sprawia, że wtapiamy się w wirtualny świat wykreowany przez Raven, są niezwykle brutalne finishery. Czujemy, że we władaniu mamy prawdziwego Rosomaka, a nie jakieś chucherko, które tylko wygląda, jak kultowy "X-Men". W przypadku produkcji studia Rocksteady, wygląda to troszkę inaczej. Tutaj mamy znacznie więcej szczegółów, dopracowanych niemalże do perfekcji: od wspomnianych w poprzednim punkcie głosach postaci, poprzez gamę znanych przeciwników Batmana, po indywidualne animacje po przegranej walce (gdy zginiemy w pojedynku z Banem, zobaczymy filmik nawiązujący do komiksu, w którym mroczny rycerz rzeczywiście został pokonany przez tego zmutowanego przestępcę). Aż chce się grać!

I oto cały "przepis na sukces". To najważniejsze elementy, które sprawiły, że X-Men Origins: Wolverine i Batman: Arkham Asylum stały się udanymi produkcjami.

CDA
Dowiedz się więcej na temat: studio | studia | batman | W roli głównej
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy