Football Manager 2011

Jesień to zawsze moc wrażeń dla piłkarskich fanów. Co roku o tej porze ukazuje się kilka gier przygotowanych wprost dla nich. Ci, którzy wolą stać obok boiska i dyrygować drużyną niż po nim biegać, dostają przede wszystkim Football Managera.

Wiecie co? Ostatnie odsłony tej serii miały tendencję do wkurzania mnie zawartymi w nich bugami. W jednej zdarzały się hokejowe wyniki, w drugiej piłkarze łapali kontuzje częściej niż pająk łapie muchę, a trzecia wychodziła do pulpitu średnio co pół godziny. Oczywiście, po zainstalowaniu jednej czy dwóch łatek udawało się wszystko doprowadzić do stanu normalności, ale niesmak zawsze pozostawał. A w Football Managerze 2011 nie ma absolutnie NIC, co by mnie wkurzało. Co więcej, jest tu mnóstwo rzeczy, które spodobały mi się jak nie wiem co!

Reklama

Nie będę się rozpisywał o tym, że Football Manager jest fantastyczny, że powinien go wypróbować każdy fan piłki nożnej itd., bo są to fakty, o których nie trzeba dyskutować i o których każdy gracz powinien wiedzieć. Zamiast tego, skupię się na tym, co w najnowszej odsłonie jest nowego i czy rzeczywiście jest to tak fajne, jak mówili przed premierą ludzie ze Sports Interactive.

Od razu napiszę może, że nie są to żadne rewolucje, tylko nowinki i szlify, które czynią tę grę po prostu jeszcze lepszą i bogatszą. Pierwszą rzeczą, którą wprowadzono w nowej edycji, jest dynamiczna reputacja lig. Jeżeli osiągasz z zespołem przykładowo z Litwy zaskakująco dobre wyniki na arenie międzynarodowej, zwiększa to popularność nie tylko twojego klubu, lecz również ligi, w której on występuje. Na tej podstawie są potem tworzone rankingi i przydzielana liczba miejsc w poszczególnych rozgrywkach (w przypadku Europy - Liga Mistrzów i Liga Europejska, które jednak występują tutaj pod fikcyjnymi nazwami).

Kolejna nowość to przygotowania przedmeczowe. Teraz poza ogólnym programem treningowym możesz nakazać piłkarzom trenowanie konkretnych formacji i elementów przed konkretnym meczem. Możesz ćwiczyć naraz trzy różne ustawienia (nie wiadomo, które przyda ci się najbardziej w najbliższych spotkaniach), a także wyznaczyć jeden z obszarów, który uważasz, że wymaga szczególnej uwagi. Są to: zgranie zespołu, ustawianie się w defensywie, poruszanie się w ataku, obrona przy stałych fragmentach gry oraz atak przy stałych fragmentach gry (lub opcja "brak"). Do tego ustawiasz jeszcze obciążenie - od bardzo niskiego aż po bardzo wysokie, najbardziej męczące, ale dające najszybsze efekty. A te naprawdę widać. Po tym, jak kazałem swoim piłkarzom przyłożyć się do ćwiczenia schematów ofensywnych i dokręciłem im śrubę, zacząłem z meczu na mecz zauważać, że poruszają się po boisku coraz sprawniej.

Podrasowano negocjacje transferowe, w których teraz biorą udział także piłkarscy agenci. Z tych panów potrafią być nieraz nieźli kombinatorzy. W okresie transferowym będą wciskali ci nawet średnich grajków, twierdząc, że są przyszłymi gwiazdami futbolu, więc musisz być ostrożny. Jednak czasem potrafią też pomóc. Jeśli zależy ci na ściągnięciu jakiegoś gracza, który nie jest przekonany, że powinien wybrać akurat twój klub, to możesz zaoferować agentowi podwójne wynagrodzenie dla niego przy podpisaniu umowy, dzięki czemu na pewno postara się, żeby jego klient wybrał właśnie twoją propozycję. Ogólnie wprowadzenie agentów zdecydowanie urozmaiciło działanie rynku transferowego. Fajne są też negocjacje na żywo, podczas których negocjujesz wszystkie warunki umowy jak w realu - agent (lub sam zawodnik, jeśli nie korzysta z usług agenta) proponuje ci określone stawki, potem ty proponujesz swoje, potem on znowu swoje, aż w końcu dochodzicie do consensusu... albo i nie. Albo od razu zgadzasz się na zaproponowane kwoty.

Żywsze są także kontakty z piłkarzami. W prywatnych interakcjach masz więcej opcji - możesz uprzedzić gracza, że zamierzasz posadzić go na ławce w najbliższym spotkaniu, aby trochę sobie odpoczął, że zamierzasz przesunąć go do zespołu rezerw czy umieścić na liście transferowej albo że musi się bardziej postarać na treningach, jeśli chce zdobyć miejsce w pierwszej jedenastce. Podopieczni mogą też sami ciebie zaczepiać, kiedy coś zacznie ich martwić, np. kiedy będą mieli problem z aklimatyzacją w nowym kraju, zaczną się zastanawiać nad odejściem do większego klubu albo wyjawią prasie coś, czego nie powinni wyjawiać i zaczną tego żałować. Ty możesz wtedy na ich zaczepki odpowiedzieć błyskawicznie i nawiązać dialog. Na żywo, a nie korespondencyjny, tak jak w poprzednich edycjach FM-a.

Więcej opcji masz również podczas konferencji prasowych, które wciąż nie są tak bogate, żebyś chciał zawsze brać w nich udział, jednak na pewno jest to ciekawsze niż dotychczas. W poprzednim FM-ie pytania powtarzały się już po kilku rozmowach z prasą, a tutaj jest ich tak wiele, iż niektórych po pewnym czasie zapominasz i znowu sprawia ci frajdę odpowiadanie na nie.

Kosmetycznym, acz widocznym gołym okiem poprawkom uległ silnik meczowy. Wreszcie pojawiły się mecze przy sztucznym oświetleniu, poza tym dodano wyraźniejsze tekstury murawy i bardziej różnorodne animacje piłkarzy. Pojawiło się kilka rodzajów cieszynek po strzeleniu gola, widać też, jak piłkarze złoszczą się na sędziego czy łapią za głowę po niewykorzystanej sytuacji. Nie jest to jeszcze może poziom FIFY, lecz na pewno jest znacznie ładniej niż przed rokiem.

Poza tym Football Manager jest dalej Football Managerem, którego uwielbiają i kupują co roku miliony graczy. Bawiłem się przy nim (i bawię nadal!) naprawdę przednio i mogę go z czystym sumieniem polecić każdemu, kto śledzi tę serię od lat, wszak jestem przekonany, że będzie nim po prostu zachwycony. A jeśli jeszcze nigdy jej nie próbowałeś, to teraz masz najlepszą okazję do tego.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama