FlatOut 3: Chaos & Destruction
Panująca w styczniu posucha na rynku gier wideo zmusza nas do przyjrzenia się tytułom, na które w listopadzie czy w grudniu nawet nie zwrócilibyśmy uwagi. Niektóre pominęlibyśmy niezasłużenie...
FlatOut - może nie nadzwyczajna, ale z pewnością bardzo dobra seria zręcznościowych gier wyścigowych, w których można poszaleć za kierownicami superszybkich fur. Całkowicie pomijana przez wielbicieli realistycznych symulatorów, ale uwielbiana przez graczy lubiących nieskrępowane szaleństwa na czterech kółkach. Taki stan rzeczy panował do niedawna, aż do premiery FlatOut 3: Chaos & Destruction. Po niej opinia na temat tego cyklu na pewno się zmieni. Na gorsze, rzecz jasna.
FlatOut 3: Chaos & Destruction na pierwszy rzut oka wydaje się grą, przy której można spędzić wiele godzin. Twórcy przygotowali naprawdę sporo trybów rozgrywki - począwszy od klasycznych wyścigów, poprzez wyścigi off-roadowe i takie przypominające zmagania się w Formule 1, a na zmaganiach monster trucków skończywszy. Jest też coś w rodzaju trybu kariery, w którym uczestniczymy w serii wyścigów. Naprawdę jest w czym wybierać i samo próbowanie poszczególnych opcji zabawy zajmuje parę godzin. Niestety, nie jest to czas spędzony w miły sposób. Przyjemność ze ścigania się, którą dawały nam poprzednie odsłony FlatOuta, teraz została staranowana przez TIR-a, oblana olejem i podpalona. Tak kiepskiej "ścigałki" dawno nie widzieliśmy!
Odpalając taką grę, jak FlatOut 3: Chaos & Destruction, mieliśmy nadzieję na istne szaleństwo na czterech kółkach. Tymczasem produkcja studia Team 6 jest tak mozolna i ospała, że odstrasza już po paru minutach. Przy prędkości ponad dwustu kilometrów na godzinę powinniśmy mieć wrażenię, że zaraz odlecimy, a tu odczucie jest takie, jakbyśmy się wiecznie rozpędzali. Nawet po wykorzystaniu nitro niewiele się zmienia. Dynamika wyścigów jest prawie żadna. A to na ten element szczególnie w tej grze liczyliśmy.
Kolejnym mankamentem FlatOut 3: Chaos & Destruction jest model jazdy, który został chyba zaprojektowany przez ludzi, którzy nie mieli żadnego albo prawie żadnego doświadczenia w tworzeniu gier wyścigowych. Jest on zupełnie nierealistyczny (to jeszcze moglibyśmy wybaczyć, wszak to zręcznościówka, a nie symulator), drętwy i niesprawiający jakiejkolwiek frajdy. Pojazdy zachowują się w sposób, którego nierzadko nie da się zrozumieć. Sterowanie nimi to męka - pojazdy nie chcą wpadać w poślizgi, nie wchodzą w zakręty tak, jak powinny, etc. Na domiar złego autorzy nie przyłożyli się do modelu zniszczeń. Ten jest zupełnie niedorozwinięty i wybrakowany.
FlatOut 3: Chaos & Destruction jest pełen błędów i niedoróbek. Grając weń, odnosiłem nieodparte wrażenie, że mam do czynienia z wersją beta. Wiele rzeczy nie działa tu tak jak miało działać. Choćby praca kamery, która niejednokrotnie nastręczyła mi kłopotów i doprowadziła do złości. O pomniejszych bugach, takich jak wypadanie pojazdów z trasy w nieograniczoną przestrzeń, nie ma co już nawet pisać. Szkoda na to twojego czasu, drogi czytelniku.
Wspomnieć trzeba jeszcze tylko o oprawie, która na screenach wygląda całkiem przyzwoicie. Nie dajcie się zwieść! FlatOut 3: Chaos & Destruction w praktyce prezentuje się mocno przeciętnie - modele pojazdów nie zachwycają, zderzeniom towarzyszą kiepskiej jakości efekty specjalne... Szkoda gadać. A muzyka? Cóż, soundtracków z poprzednich FlatOutów można było słuchać z przyjemnością nawet w swoim własnym samochodzie, a tę z "trójki" najlepiej całkowicie wyciszyć. To pseudorockowe rzępolenie powinno się zezłomować niczym trzydziestoletnie auto bez szans na kategorię "retro".
W tak słabą "ścigałkę" nie graliśmy już dawno. Poza mnogością opcji zabawy nie potrafimy znaleźć żadnej zalety FlatOut 3: Chaos & Destruction. Wszystkie pozostałe elementy tej gry - model i wrażenia z jazdy, praca kamery, oprawa audiowizualna - wołają o pomstę o nieba. Jeśli zastanawialiście się nad jej kupnem, jak najszybciej pozbądźcie się tej idei. Za te pieniądze już lepiej zatankować swój samochód i pojechać gdzieś trochę poszaleć. Byle z umiarem!