FIFA 13 jak "Wielki Brat". Podgląda graczy...
Gry komputerowe to już nie prosty "produkt", umieszczany na półce sklepowej z nadzieją, że ktoś się nim zainteresuje - dziś to cyfrowe "usługi", które nieustannie zmieniają się, by jak najlepiej spełniać oczekiwania graczy.
Tę zmianę w filozofii ich tworzenia doskonale ilustruje fakt zatrudnienia przez koncern Electronic Arts nowego pracownika - analityka danych, którego zadaniem jest sprawić, byśmy nie odchodzi od konsoli. Jak to robi?
Człowiek ów nazywa się Jonas Lygaard i nie miał dotąd żadnych doświadczeń z branżą gier, ale od lat zajmuje się profesjonalną analizą danych cyfrowych opisujących zachowania użytkowników usług finansowych.
Jego zadanie jest proste - na podstawie danych opisujących nawyki i zachowania graczy stworzony przez niego zespół "analizy danych biznesowych" ma przewidywać kolejne ich posunięcia i sugerować takie modyfikacje gier, by jak najtrudniej było im zrezygnować z zabawy.
Usługi przez niego świadczone uznane zostały przez koncern EA za cenne na tyle, że sfinansował on przeprowadzkę Lygaarda z całą rodziną z Danii do Kanady, gdzie mieści się programistyczne studio, pracujące nad kolejnymi odsłonami serii FIFA. EA to nie jedyny koncern, który korzysta z takich specjalistów, jak Lygaard - firma Valve, twórcy m.in. serii Half-Life, zatrudnili np. wykładowcę współpracującego z kilka amerykańskimi uniwersytetami, by zadbał o ekonomię gry Team Fortress 2.
Pierwsze efekty prac analityka będzie można dostrzec w grze FIFA 13, która trafia właśnie do sprzedaży. Gromadzi ona informacje o niemal wszystkich aktywnościach użytkownika i na ich podstawie tworzy zindywidualizowane wiadomości dla graczy, które mają powstrzymać ich przed wyłączeniem gry oraz - jak wyjaśnia Lygaard - "zachęcić do spędzenia większej ilości czasu na zabawie i wydania większej sumy pieniędzy na zbudowanie własnego zespołu". To ostatnie ma znaczenie w trybie Ultimate Team, który pozwala budować własne drużyny marzeń z zawodników kupowanych za jednostki monetarne zdobywane w grze lub - dla niecierpliwych - za prawdziwe pieniądze.
Lygaard opisuje swoją pracę tak: "Przyglądamy się aktywności graczy - czy spędzają dużo czasu szukając nowych piłkarzy na rynku aukcyjnym i podejmując decyzje związane z transferami? Czy kupują całe zestawy kart dla drużyn? A może próbują budować zespół z zawodników dysponujących szczególnymi cechami, wybierając pojedynczych zawodników na aukcjach? Przyglądamy się również ich stylowi gry: czy rozgrywają wiele meczy, zarabiając dodatkowe żetony i wydając je na stworzenie drużyny? A może próbują zbudować zespół rywalizując wyłącznie z przyjaciółmi?".
Lygaard opracował również algorytmy, które przyglądają się postępom gracza - zdradza, że zbierane przez FIFĘ 13 dane są wykorzystywane również do wprowadzania ułatwień dla użytkowników, którzy sobie nie radzą. Wszystko, byle tylko uniknąć poczucia "zniechęcenia".
"Wyobraźmy sobie, że gracz gra codziennie. [...] Przegrał cztery mecze z rzędu, a jeden z jego zawodników doznał kontuzji. Teraz bawmy się w proroka. Wspomniany gracz przestanie bawić się FIFĄ 13 w ciągu najbliższych dwóch tygodni i w tym czasie musimy wykorzystać wszystko, co o nim wiemy, by na nowo zainteresować go produkcją. Możemy zacząć mu pomagać: nakłonić do większej aktywności, podsunąć mu karty, dzięki którym umiejętności jego zawodników wzrosną. Możemy pozostawić w grze wiadomość wyjaśniającą mu, jak działają opcje, które ułatwią mu grę. W ten sposób możemy wpłynąć na jego doświadczenie, sprawić, by było przyjemne" - twierdzi analityk.
Dane, na których pracuje zespół Lygaarda są naprawdę bardzo szczegółowe: "W USA i Wielkiej Brytanii, a także wielu innych krajach łatwo zdobyć bazy danych zawierających podstawowe informacje na temat ludzi - ich zarobki, sytuację rodzinną. Jesteś facetem-singlem? Możemy to wykorzystać. Na razie jednak nie wykorzystujemy takich danych, korzystamy z tego, co zbierzemy samej grze. Mamy w niej rozpisane aktywności wszystkich użytkowników, z podziałem na każdy dzień. Możemy sprawdzić na 1 kwietnia i zobaczyć, co robiłeś danej dnia, widzimy też te dane rozpisane na większe przedziały czasowe, a to pozwala analizować trendy".
Jak oceniacie takie podejście do gier i ich użytkowników? Czy to przesadna ingerencja w prywatność czy może dopuszczalny sposób dbania o wrażenia towarzyszące rozgrywce?