Elektroniczna dystrybucja gier
Większość z was pewnie nie wyobraża sobie gier sprzedawanych bez pudełek. Tymczasem już niedługo tak właśnie może wyglądać ich dystrybucja...
Kiedy gracze usłyszeli, że wydawcy zamierzają sprzedawać swoje produkcje nie w pudełkach, a przez internet, w postaci cyfrowej, byli oburzeni ("jak to, mam kupić grę bez pudełka do postawienia na półce i bez papierowej instrukcji?!"). Polscy gracze jeszcze w tym oburzeniu tkwią, podczas gdy na Zachodzie cyfrowa dystrybucja gier zaczyna wypierać tę tradycyjną. I już niedługo trend kupowania i pobierania gier przez sieć może nadejść również do naszego kraju.
Oczywiście, na pierwszy rzut oka kupowanie i pobieranie gier w formie cyfrowej może się wydawać o wiele mniej przyjemne od nabywania tych w pudełkach. O tych emocjach, które zawsze towarzyszyły nam podczas otwierania opakowania, czytania papierowej instrukcji, czasem przeglądania dodatkowej zawartości, możemy wówczas zapomnieć. Jednak warto sobie zadać pytanie - czy nie dostajemy w zamian czegoś innego? Jasne, że tak. Przede wszystkim jest to dostępność oraz szybkość. Nie musimy iść do sklepu, nie musimy czekać aż kurier przyjedzie z paczką - wystarczy, że złożymy zamówienie, opłacimy je w dwie minuty, a później możemy przystąpić do ściągania.
I tu pojawia się kolejny problem - łącze. Jeśli ktoś nie ma szybkiego internetu, takiego Wiedźmina 2 może pobierać kilka dni (w trakcie których kurier z grą dotarłby do nas już ze dwa razy). To jest jedna z większych przeszkód, jakie cyfrowa dystrybucja będzie musiała pokonać, rozwijając się na polskim rynku. Większość Polaków wciąż dysponuje łączami o szybkości 1-2 megabitów na sekundę, tymczasem, aby w pełni komfortowo pobierać gry wideo, przydałby się internet co najmniej dwa-trzy razy szybszy. No, ale możemy założyć, że taki już za kilka lat będzie w Polsce standardem. Czy wtedy cyfrowa dystrybucja gier wejdzie do nas na stałe?
Niekoniecznie. Kolejną, chyba zdecydowanie większą blokadą dla Polaków, są ceny oraz dostępność gier wideo w formie cyfrowej. Jeszcze do niedawna oferowało je w złotówkach wyłącznie Electronic Arts, dopiero niedawno rozpoczął taką działalność Ubisoft. A gdzie reszta? Nie wiadomo. Co gorsza, te gry, które są w Polsce w formie elektronicznej dostępne, kosztują tyle samo, co wersje standardowe, więc po co rezygnować z pudełka, papierowej instrukcji itd.? Wydawałoby się, że jeśli dystrybutor pozbędzie się kosztów związanych z tłoczeniem płyt, drukowaniem książeczek etc., to zastąpi nam to niższymi cenami samych gier. Niestety, na razie jeszcze do tego nie doszło. Nie ma się więc co dziwić, iż polscy gracze w dalszym ciągu wolą kupować gry w sklepach albo na Allegro.
A jak to wygląda na Zachodzie? O wiele, wiele lepiej. Tam działa znacznie więcej serwisów oferujących gry w formie cyfrowej. Tym największym jest oczywiście Steam, który często jest atrakcyjny również dla Polaków, dlatego że oferuje produkcje w naprawdę przystępnych cenach (zdarza się kupić jakiś starszy, ale genialny tytuł, albo coś nowszego, niskobudżetowego za raptem kilka dolarów, czyli kilkanaście złotych). I to rozumiem. Rezygnuję z pudełka, instrukcji i wszystkich pozostałych elementów pudełkowej wersji, a w zamian dostaję atrakcyjną cenę i niezawodne serwery, z których będą pobierał kupioną grę.
Ze Steamem zamierza walczyć Electronic Arts, które do niedawna prowadziło EA Store, a kilkanaście dni temu zaanonsowało, że działalność rozpoczyna Origin. Jednak poza zmianą logo i nazwy póki co zmieniło się niewiele. Co prawda, wprowadzono nową aplikację, która daje nam stały dostęp do biblioteki zakupionych gier oraz możliwość kontaktu z innymi graczami, ale czy o to warto robić tyle szumu? W dalszym ciągu "Elektronicy" oferują w sklepie wyłącznie swoje gry. W przyszłości być może się to zmieni.
Na Zachodzie nie ma żadnych przeszkód w rozwoju elektronicznej dystrybucji gier. W zachodniej części Europy, a przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych, łącza internetowe są znacznie szybsze, a dostępność produktów o wiele większa (Steam jest wprawdzie dostępny w języku polski, ale do dziś nie doczekaliśmy się przeliczania cen na złotówki). Dlatego nic dziwnego, że już ponad połowa Amerykanów przerzuciła się z pudełek na wersje cyfrowe. Skoro to i wygodniejsze, i tańsze rozwiązanie, to czemu mieliby tego nie zrobić? U nas kiedyś pewnie też do tego dojdzie. Nawet jeśli dziś mówicie: "gra bez pudełka i instrukcji? nigdy!".