Driver: San Francisco

Wiedzieliśmy, że Driver kiedyś wróci. Nigdy nie mieliśmy wątpliwości, że Tanner zaszczyci nas ponownie swoim talentem do ścigania przestępców. I jest - Driver: San Francisco zostało oficjalnie zapowiedziane na E3. Jakie będzie?

Cóż, trudno już teraz odpowiedzieć na to pytanie. Z jednej strony twórcy zapowiadają powrót do korzeni, ale z drugiej - w grze pojawią się elementy, których nie widzieliśmy jeszcze nigdzie. A na pewno jeden element, o którym napiszę za chwilkę. To może być skondensowana do maksimum porcja akcji osadzonej za kierownicami szybkich samochodów.

Nietrudno się domyślić, gdzie rozegra się piąta odsłona Drivera. Wybór tego akurat miasta nie jest absolutnie przypadkowy. W San Francisco toczyła się już akcja wielu filmów słynących z efektownych pościgów. Ta amerykańska metropolia wręcz cuchnie spalinami ścigających się samochodów. W Driverze przekonamy się, dlaczego.

Reklama

Głównym bohaterem gry będzie znany doskonale z poprzednich części policjant Tanner. Nie oznacza to jednak, że wcielimy się tylko w niego. Wręcz przeciwnie, wejdziemy w role wielu różnych kierowców! Dlaczego? Otóż Tanner ledwo uszedł z życiem podczas jednego z wypadków i aktualnie znajduje się w śpiączce. Cała akcja (a przynajmniej lwia jej część) Driver: San Francisco rozegra się w jego głowie, a my będziemy mogli dzięki temu poznać perspektywę wielu różnych postaci.

I tutaj dochodzimy do wspomnianego elementu, za sprawą którego Driver: San Francisco będzie inny niż poprzednicy i dzięki któremu gra nabierze wyjątkowego tempa. Tym elementem jest umiejętność o nazwie Shift, która pozwoli nam przenosić się pomiędzy kierowcami poszczególnych pojazdów. Wystarczy, że wciśniemy odpowiedni guzik, aby zobaczyć okolicę z lotu ptaka i wybrać, do którego wozu chcemy się teleportować.

Będziemy mogli "przesiąść się" nawet do samochodu jadącego z naprzeciwka. Nawet do tego, który będzie jechał wprost na nas (nawiasem mówiąc, praktycznie od razu poczujemy, że zmieniliśmy pojazd, bo każdym z nich będzie się jeździło w nowym Driverze inaczej). Zdolności tej nie będziesz mógł jednak używać w nieskończoność - prawdopodobnie będzie się ona ładowała z czasem, ale nie wiadomo, w jaki sposób.

San Francisco będzie ogromne (ujęcie na całą metropolię robi wrażenie) i znajdziemy w nim miejsca znane z realnego odpowiednika, ale twórcy nie pokusili się o superrealizm. Co innego, jeśli idzie o samochody. Tych znajdzie się w grze ponad setka i wszystkie z nich będą licencjonowane. Na pewno znajdziemy wśród nich takie cacka prosto z lat siedemdziesiątych (w tym okresie toczyć się będzie akcja), jak Dodge Challenger.

Rozgrywkę spędzimy w całości za kółkiem. Autorzy nie zamierzają eksperymentować i robić z gry drugiego GTA. Pamiętacie pewnie, jak to się skończyło w przypadku trzeciej odsłony serii - DRIV3R. Jeśli nie pamiętacie, przypomnę - skończyło się kiepsko. Pod tym względem Driver: San Francisco będzie przypominał pierwszą (i chyba do tej pory najlepszą) część cyklu. Jedyną różnicą będzie możliwość zabawy zarówno z perspektywy trzecioosobowej, jak i pierwszoosobowej.

Driver: San Francisco będzie zawierał tryb dla pojedynczego gracza oraz multiplayer. O tym drugim nie wiemy zbyt wiele, ale na pewno pozwoli on na zabawę maksymalnie ośmiu graczom jednocześnie i na pewno ważną rolę będzie w nim odgrywał wspomniany Shift.

Wreszcie doczekamy się kontynuacji Drivera. Mamy nadzieję, że spełni ona nadzieje pokładane w tej serii od dawna. Bo po tym, jak ukazała się część pierwsza, żadnemu z sequeli nie udało się jej dorównać. Być może San Francisco wreszcie się to uda? Oby. Odpowiedź na to pytanie poznamy raczej dopiero w przyszłym roku, kiedy to gra ukaże się na PC, X360 i PS3.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: San Francisco
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy