Dobre piractwo nie jest złe

Piractwo to jeden z największych problemów branży gier.

Problem, gdyż powoduje milionowe straty producentów. Sieci P2P to jedne z największych "targowisk" wymiany plików, w tym również gier. Czy sieć P2P można więc wykorzystać w inny sposób, który nie przyniesie developerom strat? Można.

Jako najświeższy przykład może przysłużyć Global Gaming Factory, firma, która niedawno nabyła The Pirate Bay. "Chcielibyśmy wprowadzić model, który spowoduje, że dostawcy treści i właściciele praw autorskich będą zarabiać na zawartości, która pobierana jest za pośrednictwem witryny" mówi Hans Pandeya, CEO Global Gaming Factory. W oficjalnym oświadczeniu firmy czytamy: "The Pirate Bay jest jedną ze 100 najczęściej odwiedzanych witryn internetowych na świecie. Niemniej jednak The Pirate Bay wymaga nowego modelu biznesowego, który spełni wymagania i potrzeby wszystkich zainteresowanych stron: dostawców treści, szerokopasmowych operatorów, użytkowników oraz sądownictwa".

Reklama

Grupa Entertainment Software Association stwierdza, że zamknięcie The Pirate Bay nie wpłynie znacząco na piractwo, nie zniweluje zjawiska jakim jest. Dlaczego? To dość oczywiste, że potencjalny użytkownik, gdy nie znajdzie poszukiwanego pliku na jednej stronie, poszuka go na innej. W przypadku Pirackiej Zatoki będzie podobnie - użytkownicy zaczną korzystać z innych serwisów umożliwiających nielegalne pobieranie plików. Aczkolwiek fakt, że The Pirate Bay zacznie przynosić zyski wydawcom jest jak najbardziej godny pochwały.

Billy Pidgeon, analityk z Game Changer Research mówi: "Nie cierpię słuchać, jak przemysł dyskutuje jak zgnieść piratów, rzucić w ich stronę rękawice. Tak naprawdę ostatnią rzeczą, który przemysł chce zrobić jest atak na potencjalnego klienta". Pidgeon dodaje, że jest bardzo zadowolony z reakcji EA, kiedy okazało się, że trzy tygodnie przez premierą The Sims 3 w sieci pojawiła się piracka wersja.

Pisano swego czasu o "wersji demonstracyjnej", które wydało EA, ale warto poszerzyć trochę ten temat. John Riccitiello, szef EA przyznaje, że początkowo był wściekły z powodu wycieku. Ale Elektronicy poradzili sobie i bardzo sprytnie utarli nosa piratom. The Sims 3 w dużej mierze opiera się na funkcjach online, więc EA mogło wszystko skontrolować i ograniczyć piracką wersję. Finalnie przeciek zamienił się w demo, co nie tylko nie spowodowało strat, ale również (prawdopodobnie) przyniosło zyski.

Reasumując - sieć wymiany plików nie jest zła, nie powinno się jej skasować, zniszczyć. Należy dobrze z niej korzystać a zarazem kontrolować. Jeśli wydawcom się to uda, to dotrą do szerszego grona odbiorców. Nawet jeśli odnotują przy tym jakiekolwiek straty, to będą one o wiele mniejsze, niż te wynikające z piractwa pozbawionego kontroli. Kto wie ile milionów sprzedanych sztuk The Sims 3 zostało nabytych przez osoby, które miały okazuję zagrać w wersję demonstracyjną? Oby więcej firm poszło za przykładem, który dało im EA.

Click.pl
Dowiedz się więcej na temat: pirate bay | Electronic Arts | piractwo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama