Czy gry muszą się reklamować?
Zanim odpowiem na pytanie zadane już w samym tytule, najpierw wspomnę o pewnym wydarzeniu.
Parę dni temu na serwisach zagranicznych pojawiła się wiadomość, że w Nowej Zelandii zorganizowano bardzo nietypową kampanię reklamową gry Splinter Cell Conviction. Na ulicy pojawił się człowiek obwinięty bandażami i zaczął wymierzać do ludzi z pistoletu. Co prawda, broń była zabawką, ale co byście pomyśleli widząc kogoś takiego? Wybuchła panika, pana zatrzymała policja, jak nietrudno się domyślić, całość to była kompletna porażka.
Moje pytanie brzmi - po co to wszystko? Akurat pomysł firmy zajmującej się reklamami był dość "na krawędzi" tego co znamy, ale co otrzymałby Ubisoft, jeżeli w ogóle ktoś zorientował się, że chodzi o promocję nowej gry z Fisherem?
Standardowe reklamy to przeżytek. Gracze to dość wąskie środowisko, które próbuje się poszerzyć. Jeżeli wychodzą nowe przygody Wiedźmina, to istnieje grupa ludzi, którzy kupią tą grę, albo chociaż wiedzą o co chodzi. Zadaniem różnych firm jest właśnie zapoznanie zwykłych ludzi z produktem. Takich jednostek, które nie mają zielonego pojęcia o tym że istnieje tytuł X, ale mają w domu białe bądź czarne pudełko podłączone do telewizora.
Dlatego uważam, że reklamy na stronach internetowych poświęconych grom, czy czasopismach tematycznych jest szczytem marketingowego bezsensu. Odbiorca jest zwykle świadomym człowiekiem, które wie czego chce. Jest obeznany w środowisku, wie jakie tytuły obecnie są na rynku, ma świadomość tego co lubi bądź nie. Trafniejszym przykładem byłaby reklama wędek w czasopiśmie wędkarskim. Ten kto czyta tego typu periodyk, zwykle zna prezentowaną markę (chyba, ze jest to coś kompletnie nowego, ale niestety gry to taka branża gdzie o produktach dowiadujemy się miesiące przed ukazaniem na rynku) i wie czy chciałbym kupić czy nie. Kawałek papieru go nie przekona.
Ponownie, tym razem w formie pytania - standardowe reklamy to przeżytek? Według tego co napisałem, owszem. Ale wyobraźcie sobie taką sytuację, mama chce sprawić synowi niespodziankę, kupić mu grę na konsolę. Załóżmy, że wie jaki sprzęt posiada dziecko, wie gdzie udać się żeby kupić grę. Ale jaką? Nie czyta czasopism o grach, ani nie przegląda serwisów internetowych. I tu jest miejsce dla standardowej agitacji produktów - w środkach przekazu, które swoją tematyką są daleko od gier. Wstaje rano rodzic, robi sobie kawę, włącza TV i widzi jakąś dynamiczną rozgrywkę, która kończy się wielkim napisem "Splinter Cell: Conviction" i mordką Sama Fishera. W pamięci utrwala się obraz, a przy wyprawie do sklepu daje o sobie znać. "Tak, ja chcę tą grę, widziałam w telewizji". Mówcie co chcecie o takiej postawie, ale daje ona producentowi jedno mniej w magazynie.
Między innymi dlatego większość okładek gier przestawia jedną postać - bo są charakterystyczne. Po tym się poznaje gry, które są nastawione na sprzedaż, a które nie. Wielkie logo, rozpoznawalna twarz, to wszystko jest dla zysków. Z kolei, na przykład grupka postaci oznacza, że przy grze mogą się bawić wszyscy. To wszystko siedzi w naszym mózgu.
A więc czy istnieje skuteczny marketing dla graczy? Oczywiście. Jest to wkraczanie z sfery wirtualnej w rzeczywistą. Prezentacje na żywo, czy Gry Rzeczywistości Alternatywnej (ARG). Jeżeli odpowiednio wyeksponuje się logo gry, będzie ono rozpoznawalne dla graczy i jednocześnie zapozna z marką zwykłych ludzi. Jeżeli na ulicy, aktor w stroju Ezio Auditore zacznie rozdawać małe książeczki o historii Włoszech, a za nim znajdzie się wielki baner z napisem "Assassin's Creed 2", byłoby to strzałem w dziesiątkę. Setki graczy zostanie mile zaskoczona, być może nawet przekonana do zakupu gry, a zwykli ludzie dostaną interesującą lekturę, a na jej końcu informację o tym, co się reklamuje. I ponownie, stojąc w Empiku: "Ja chcę tą grę! Pan w dziwnym kostiumie dał mi broszurkę, i w całkiem fajnych czasach tam się gra!".
Konkluzja - czy promocja gier jest nam potrzebna? Oczywiście. Jest to naturalny element sprzedaży. Ale należy robić to z głową - nie wolno mówić komuś o istnieniu produktu, jeżeli on wie o nim. Odpowiednie dobranie docelowego środowiska i sposobu agitacji jest idealną receptą na sukces. Pozostaje mieć nadzieję, że agencje reklamowe będą się prześcigać w wymyślaniu nowych pomysłów, i że nie będą to udawane ataki terrorystyczne w środku centrum handlowego.
* Artykuł to list do redakcji, którego twórcą jest Bartosz Kawecki z serwisu consoleo.pl